*
Czas biegnie coraz szybciej i szybciej. Odchodzą kolejno mamy rodzice - babcia Anastazja i dziadek Franek, kilka lat później nasz ojciec Tadeusz Notz, potem mamy najmłodszy brat Aleksander. Coraz trudniej mamie przyjmować kolejne ciosy od losu, przychodzi depresja. Dopiero po latach okazuje się, że to było preludium do nieuleczalnej choroby Parkinsona. Odchodzi nasza siostra Bogusława po wieloletnich zmaganiach z ciężką chorobą. Cztery miesiące później, dwa dni po 85. urodzinach, umiera nasza mama - Anna.
*
Krótko po śmierci mamy odbył się zjazd rodziny Lechkich. Kilka pokoleń bardzo licznej rodziny miało okazję się spotkać, a także i poznać, powspominać dawne dzieje, obejrzeć stare fotografie, “policzyć się”. Niejako konsekwencją tego wydarzenia było utworzenie strony internetowej, poświęconej Podbużowi i okolicom. Na ten pomysł wpadł i go zrealizował wnuczek Wacława, brata naszej mamy - Tomek. Okoliczności, jakie tę decyzję poprzedziły, to też temat na kolejne opowiadanie.
Strona powstała. Na początek jej twórca zamieścił opowieść i zdjęcia z podróży sentymentalnej do obecnego Podbuża. Wkrótce strona “zaludniła się” zdjęciami Podbuża i podbużan z dawnych lat. Wspólnymi siłami jej uczestnicy starają się zidentyfikować osoby i miejsca, a o to już coraz trudniej, bo odchodzą ci, którzy jeszcze pamiętają.
*
Pod koniec października na stronie pojawia się parę zdjęć - przedstawiają doktora Aleksandra Ruczkę oraz jego żonę z córkami, do zdjęć dodanych jest kilka zdań komentarza - że doktor od 1916 roku do marca 1940 był lekarzem w Podbużu, że miał żonę Jadwigę, córki Olgę, Jarosławę i Irenę. Zdjęcie zamieściła Joanna.
Irenę? Isię? Odnalazłam starą fotografię Isi Ruczkówny. Podobna! Umieściłam zdjęcie na “podbuskiej” stronie z pytaniem, czy Irena to może Isia? I czy Joanna to może córka Isi?
Po dwóch dniach pojawił się na stronie wpis Joanny: ”Bardzo, bardzo dziękuję. Tak, Isia to moja mama. Po 6 latach spędzonych na zesłaniu w Kazachstanie wróciła do Polski. Kontynuowała przerwaną naukę i była lekarzem w Krakowie. Żyje jej 3 dzieci i 9 wnucząt. Aleksander Ruczka był więziony w Starobielsku i z zesłania już nie powrócił”. Jeszcze później, już w prywatnym liście, Joanna pisze: …“Bardzo jestem wdzięczna (…) Pani Mamie za ocalenie i przechowanie tej fotografii przez prawie 70 lat. Dla mnie to jak uśmiech z nieba, zwłaszcza przed świętem Wszystkich Świętych”.
*
Nie ma już naszej mamy, nie ma Isi. Jest pamięć. Są opowieści rodzeństwa naszej mamy (jeden z braci - Józef - chodził z Isią do jednej klasy, a siostra Olga dostała imię po Oldze Ruczkównie - siostrze Isi). Są wspomnienia opowiadane przez Isię jej dzieciom “na dobranoc” - wspomnienia dobrych czasów przedwojennych i koszmaru zesłania, trudów wojny i dorosłego życia po wojnie. Isia została lekarzem, jak jej ojciec i jedna z sióstr. Dr Aleksander Ruczka nie przeżył zesłania, po więzieniu najpierw w Drohobyczu, potem w Starobielsku cudem odnalazł rodzinę w Kazachstanie i tam zmarł. Jego żona zmarła w 1953, w Polsce. Więcej o historii rodziny Ruczków można się dowiedzieć w internecie, wpisując w wyszukiwarkę pobuz.pl - wystarczy się zalogować.
*
Tyle opowiedziała jedna mała, podniszczona fotografia, pieczołowicie przechowana przez 70 lat. Tym razem udało się tę historię dopełnić.
W starych albumach i szufladach zalega jeszcze wiele fotografii, listów, dokumentów. Czekają na swoją kolej i czas…
Grażyna Notz
Napisz komentarz
Komentarze