Wieś pełna tajemnic
To właśnie Maszków, najmniejsza wioska w gminie Oława. Oprócz asfaltowej drogi prowadzą do tej wsi jeszcze dwie polne - z Psar i Chwalibożyc. W kilkunastu przeważnie poniemieckich domach mieszka w sumie mniej osób niż w niejednym budynku w mieście.
Życie płynie spokojnie. Z dala od głównej drogi, dookoła tylko lasy i pola. Po całej wiosce biegają kury i kaczki bez obawy, że ktoś je potrąci. To tworzy ciekawy klimat i dodaje uroku. Niewiele ludzi młodych, większość to emeryci. Niektórzy przyjechali tu zaraz po wojnie. W wieku 12 lat, jako jeden z pierwszych, zamieszkał tutaj wraz z rodziną Marian Zimoch.
Stajnia była ich domem
- Kiedy przyjechałem do Maszkowa, 3 września 1945 roku, byli tu Niemcy i żołnierze rosyjscy - mówi . - Na początku spaliśmy w stajni. Domy były przeznaczone dla żołnierzy. Wszystko wyglądało inaczej. Było zadbane. Mieszkał w stodole około dwóch lat, zanim żołnierze opuścili Maszków. Wtedy nazywał się Philippsfeld, potem krótko Filipów, aż w końcu Maszków. Można odnieść wrażenie, że oprócz nazwy niewiele się zmieniło.
Niegdyś cały majątek Maszkowa należał do właścicieli Psar - hrabiowskiej rodziny Strachwitzów. W oczy rzucają się pozostałości dawnego folwarku. Po magazynie na zboża, zniszczonym w czasie wojny, zostały tylko ściany, a w środku mieszkańcy uprawiają warzywa, choć budowla wygląda z daleka jak pozostałość jakiegoś zamku. Trochę w lepszym stanie są stajnie, w których trzymano konie.
- Magazyn i stajnie łączył mur - mówi Marian Zimoch. - Na środku była piękna brama. Kiedy tu przybyłem, wewnątrz magazynu leżało zboże aż po sam dach. Dla samego Maszkowa chyba by na 20 lat starczyło. Potem, jak ruscy odchodzili, to dużo zabrali, a ten piękny budynek rozwalili granatami. Niektóre domy też zniszczyli. Naprzeciw pozostałości magazynu stoi stara, drewniana figura ukrzyżowanego Chrystusa. Ze sztucznymi kolorowymi kwiatami tworzy ciekawy kontrast.
Kaplica i tajemniczy grób
Na skraju lasu, przy polnej drodze jest mała kapliczka. Czasem odprawiają tam nabożeństwa księża z parafii pw. św. Jakuba Apostoła w Małujowicach. Pan Marian pamięta jak przed wysiedleniem Niemcy chodzili parami tam się modlić. W środku jest stara figurka Maryi z Dzieciątkiem. Obok portretów dwóch ostatnich papieży wiszą na ścianie poniemieckie obrazki, przedstawiające Drogę krzyżową. Nad drzwiami jest zdjęcie rodziny hrabiego Strachwitza z 1943 roku.
Kilka metrów obok kaplicy znajduje się grób. Jak głosi napis, są to ofiary wojny z 1945 roku. Widnieją tam imiona dwóch mężczyzn i jednej kobiety, ale pan Marian twierdzi, że pochowano tam trzy kobiety. Możliwe, że leży w tym miejscu więcej osób, które zginęły w czasie wojny. - Tam leżą trzy kobiety - mówi. - Ruscy je zgwałcili i zamordowali. Trzy stare babki. Trzeba głośno powiedzieć prawdę, że zgwałcili i zabili trzy bezbronne babcie. A my nic nie mogliśmy powiedzieć, bo sami byśmy dostali kulę. Potem mogliśmy je tylko pochować...
Kiedy pan Zimoch opowiadał tę historię, zaszkliły się jego oczy. Czasem przyjeżdżają tu jacyś Niemcy i zapalają znicze. Pan Marian wspomniał również zasłyszaną historię o parze z Maszkowa, która w czasie wojny popełniła samobójstwo. Kiedy młody chłopak dowiedział się, że ma wyruszyć na front wschodni, wraz z narzeczoną zastrzelili się niedaleko wioski.
Sołtys Maszkowa Sylwia Łajewska chciałaby, żeby gmina, do której formalnie należy kapliczka, zrobiła kapitalny remont oraz przy okazji poddała renowacji figurki Matki Boskiej i Chrystusa. To są zabytki, więc mieszkańcy nie mogą nic zrobić na własną rękę. Oprócz tego obawiają się, że mogliby dokonać konserwacji w niewłaściwy sposób.
Tekst i fot.: Piotr Turek
Napisz komentarz
Komentarze