Józef Hołyński zwołał nadzwyczajną sesję Rady Powiatu na wniosek Zarządu Powiatu i wyznaczył jej termin na czwartek 17 września. Początkowo obrady miały się rozpocząć o godzinie 13.00, ale ostatecznie przewodniczący opóźnił początek sesji o dwie godziny. Powodem była zapewne walka o obecność na sali jak największej liczby radnych z ugrupowań opozycyjnych, którymi nieformalnie przewodzi Hołyński. Chodziło ponoć głównie o Marię Bożenę Polakowską, która dotarła na sesję wprost z wrocławskiego lotniska, z wakacyjnymi kuframi w ręku i opalona na ciemny brąz. Postawa byłej starosty, a obecnie radnej z klubu „Przyjazna Gmina”, mogła być kluczowa w kwestii wyboru nowego wicestarosty. Dla nikogo nie było bowiem tajemnicą, że z kandydatem, którego zgłosił starosta Marek Szponar, łączyły ją koleżeńskie, wręcz przyjacielskie stosunki. Dobrze o Stanisławie Skrzydłowskim - bo to on okazał się tym „króliczkiem z kapelusza” (jak powiedziała o kandydacie na funkcję wicestarosty radna Joanna Kruk-Gręziak) - wypowiadał się także drugi rajca z klubu „PG”, Lesław Danilewicz.
Reklama
Skrzydłowski odfrunął
Nie sprawdziły się nasze przewidywania, że prawie po 10 miesiącach „bezkrólewia” Rada Powiatu wybierze wreszcie nowego wicestarostę. Zgłoszony przez Marka Szponara kandydat nie uzyskał wystarczającej liczby głosów
- 24.09.2009 11:55 (aktualizacja 27.09.2023 17:11)
Wydawało się więc, że w takiej sytuacji wybór Skrzydłowskiego będzie tylko formalnością. - Oceniam, że mój kandydat uzyska dziś co najmniej 10 głosów - mówił nam przed sesją starosta Marek Szponar. Rekomendując go później radnym, szef Zarządu Powiatu wypowiadał się o Skrzydłowskim w samych superlatywach. Przypomniał jego bogatą drogę zawodową - od inżyniera w JZS Jelcz, do szefa komunalnej spółki, oraz samorządową - od radnego do wiceburmistrza Jelcza-Laskowic, odpowiedzialnego za gospodarkę komunalną i za inwestycje. - Właśnie takiego człowieka nam potrzeba - argumentował Szponar.
Radni opozycyjni, którzy wbrew przewidywaniom przybyli na sesję w komplecie, ostro zaprotestowali, ale nie przeciwko kandydatowi, tylko przeciw formie jego zgłoszenia - „cichaczem” i na nadzwyczajnej sesji. Starosta i członek zarządu Stanisław Pławski odpierali zarzuty, wyartykułowane przez radnego Zdzisława Brezdenia w imieniu klubu PiS oraz Joannę Kruk-Gręziak, jako przedstawicielkę lewicy.
Ostrej dyskusji radnych przysłuchiwał się w spokoju Stanisław Skrzydłowski, bo nikt o nic go nie zapytał - np. o to, dlaczego od kilku miesięcy już nie kieruje Spółdzielnią Usług Rolniczych w Miłoszycach i z jakich powodów, jako prezes, postawił ją w stan likwidacji?
Po okresie mocnej, ale raczej jałowej „pyskówki”, która staje się tradycją w trakcie posiedzeń Rady Powiatu, zarządzono tajne głosowanie. Wynik był zaskakujący. Za wyborem Stanisława Skrzydłowskiego na funkcję wicestarosty opowiedziało się tylko siedmioro radnych, jeden się wstrzymał, a dziesięcioro było przeciw. To oznaczało, że wybór nie został dokonany i że kandydata nie poparli w komplecie zwolennicy starosty. - Nie zamierzam prowadzić postępowania wewnątrzklubowego w kwestii wyników głosowania, bowiem każdy radny powinien głosować w zgodzie z własnym sumieniem, mając na uwadze dobro powiatu - powiedział nam po sesji Marek Szponar. Starosta nie chciał też zdradzić, kiedy zaproponuje kolejnego kandydata: - Jeśli taką decyzję podejmę, dowiecie się z planowanego porządku sesji, który jest zawsze przekazywany do wiadomości wszystkim powiatowym mediom…
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze