Ratowanie „Agropolu”
W połowie stycznia 2002 oławscy policjanci zatrzymali obu szefów „Agropolu” - Mirosława B. i Józefa K., księgową Teresę S., Jerzego G. - szefa siostrzanej spółki „Optima II” oraz Jana K. - brata Józefa K. i dyrektora gospodarstwa rolnego w Bukowicach. Na wniosek prokuratury, która obwiniła zatrzymanych o wyprowadzenie z oławskiego oddziału Banku Zachodniego ponad 32 mln zł, sąd zadecydował o ich tymczasowym aresztowaniu na okres 3 miesięcy.
Dwa miesiące później aresztowano Zbigniewa P. - byłego dyrektora oławskiego oddziału Banku Zachodniego, Rafała Cz. - eksnaczelnika wydziału kredytów w tym banku i Grażynę K. - kierownika sekcji w wydziale kredytów. Zarzucono im przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków, co w konsekwencji umożliwiło szefom grupy „Agropol” wyłudzenie z banku olbrzymich kwot w różnej formie.
Okres tymczasowego aresztowania przedłużano później dwukrotnie, mimo starań adwokatów o zamianę tego środka zapobiegawczego na mniej drastyczny. Najwięcej zabiegów czyniono wokół eksdyrektora banku Zbigniewa P. Poręczyli za niego ówczesny burmistrz Oławy Waldemar Wiązowski, ksiądz proboszcz Waldemar Irek oraz pewien znany oławski biznesmen. Na niewiele się to zdało, bowiem Zbigniewa P. wypuszczono z aresztu dopiero na przełomie września i października 2002, kiedy stopniowo łagodzono środki zapobiegawcze wszystkim zatrzymanym w aferze agropolowej.
Niemcy idą!
Od lipca 2001 spółką “Agropol” kierował trzyosobowy zarząd, który stanowili Józef K., Mirosław B. i Dariusz Maciejewski jako prezes. Ten ostatni był wcześniej kierownikiem zakładu w Piskorzówku oraz członkiem Rady Nadzorczej „Agropolu”. Pod koniec czerwca 2001 wspólnie z dwójką innych założycieli spółki i głównych udziałowców - Danutą Łebek i Stanisławem Młyńskim - próbował odsunąć od władzy w “Agropolu” Józefa K. i Mirosława B. Walne Zgromadzenie Wspólników “Agropolu”, które obradowało 29 czerwca 2001, głównie głosami tej trójki odwołało z zarządu Józefa K. i Mirosława B. Niecały miesiąc później obaj odwołani przeciągnęli na swoją stronę Maciejewskiego i na kolejnym walnym powrócili na swoje funkcje, a niejako w nagrodę przyłączyli go do zarządu. Dotychczasowy kierownik zakładu w Piskorzówku objął jednocześnie funkcję prezesa spółki - formalnie od grudnia 2001, po dokonaniu zmian dokumentach spółki w Krajowym Rejestrze Sądowym.
Przez kilka kolejnych miesięcy Maciejewski rządził “Agropolem” wspólnie z Henrykiem Brodą - szefem Rady Nadzorczej. Obaj ciągle czynili wszelkie możliwe zabiegi, aby utrzymać spółkę przy życiu.
- Szacuję, że upadek naszej spółki pociągnie za sobą utratę około tysiąca miejsc pracy, bo chociaż w naszej firmie pracuje obecnie tylko 130 osób, to jeśli policzymy ich rodziny i wszystkich dotąd współpracujących z “Agropolem”, ewentualna jego likwidacja oddziaływać będzie właśnie na tak bardzo liczną, jak na nasze oławskie warunki, rzeszę ludzi, dlatego robimy wszystko, aby wyprowadzić firmę na prostą - mówił nam pod koniec stycznia 2002 Dariusz Maciejewski. Początkowo na 12, a potem na 19 lutego zwołał walne zgromadzenie wspólników, w programie przewidziano m.in. zmiany w zarządzie spółki.
Losami „Agropolu” zaniepokojone były także władze gminy Domaniów oraz przedstawiciele samorządu rolniczego. - Jako samorząd lokalny, my niewiele możemy w tej sprawie zrobić, ale jeśli “Agropol” rzeczywiście padnie, to będzie to prawdziwy dramat naszej gminy. To jest u nas największy pracodawca i największy podatnik. “Agropol” zalega nam aktualnie około 130 tysięcy złotych z tytułu niezapłaconych w ubiegłym roku ostatnich rat podatku rolnego oraz od nieruchomości. 25 stycznia wystąpiliśmy do Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa o natychmiastowe rozwiązanie umowy dzierżawy z “Agropolem” - opowiadał nam o działaniach władz samorządowych na początku lutego 2002 Józef Listwan, sekretarz Urzędu Gminy w Domaniowie.
Z podobnym pomysłem wystąpił Jan Żukowski, ówczesny prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej, do którego zwrócili się o pomoc poszkodowani przez należącą do „Agropolu” spółkę “Optima II” dostawcy kukurydzy:
- Niedawno Agencja Własności Rolnej przedłużyła “Agropolowi” dzierżawę na 30 lat i boimy się, że jak dojdzie do licytacji, to potężne ilości ziemi i cenne obiekty przejdą w obce ręce, a nasze obawy są w pełni uzasadnione, bo ukazały się już podejrzanie wyglądające ogłoszenia w prasie niemieckiej - tłumaczył powody takiego działania prezes DIR. Żukowski zaproponował podział “Agropolu” na trzy odrębne spółki pracownicze oraz wyłączenie z dotychczasowego majątku, którym zarządzała polwicka spółka, około tysiąca hektarów ziemi i podzielenie jej między rolników indywidualnych.
Nieudane próby
Od początku lutego przez kilka kolejnych miesięcy Maciejewski i Broda bezskutecznie próbowali zwołać nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Wspólników “Agropolu”. Zebrania części udziałowców w polwickiej świetlicy miały tylko charakter towarzyski, bo brakowało quorum, niezbędnego do podejmowania wiążących uchwał.
Przez cały czas trwały intensywne negocjacje pomiędzy Maciejewskim i Brodą a Młyńskim i Łebek - dwójką głównych udziałowców, odsuniętą w latach poprzednich od władzy w “Agropolu” przez Józefa K. i Mirosława B. Do zgody między tą czwórką ostatecznie nie doszło.
Pierwsze nieudane zgromadzenie wspólników obradowało 19 lutego 2002. W programie przewidziano m.in. zmiany w zarządzie spółki, poprzez odwołanie ze stanowisk Józefa K. i Mirosława B. oraz ograniczenie liczby członków zarządu do jednej osoby. Prezes Maciejewski chciał także, aby walne zgromadzenie powiększyło skład Rady Nadzorczej z 5 do 7 osób oraz podjęło uchwałę o rozwiązaniu umowy dzierżawy z Agencją Własności Rolnej Skarbu Państwa.
Zgromadzenie nie podjęło żadnych wiążących decyzji. Na sali zabrakło bowiem osób, posiadających wymaganą do quorum liczbę udziałów. Nie było lub też nie ujawnili się reprezentanci tymczasowo aresztowanych Mirosława B. i Józefa K. Nie zjawili się także mający ok. 30% udziałów Danuta Łebek i Stanisław Młyński, którzy wraz z grupą kilku mniejszych udziałowców wydelegowali do udziału w walnym mecenasów Joannę Pawłowską i Hugona Mycka. Upoważnili ich jednak tylko “do obserwacji zgromadzenia”.
Zebranie ograniczyło się więc do przedstawienia obecnym udziałowcom informacji o aktualnej sytuacji w spółce “Agropol”.
Prezes Maciejewski postanowił zwołać kolejne walne zgromadzenie na 7 marca. Ono także nie dało efektu. - Do zgody nie doszło, bo panowie Maciejewski i Broda nie są z nami szczerzy - mówili nam wtedy Danuta Łebek i Stanisław Młyński. - W zawiadomieniu o marcowym walnym napisali, że brak quorum może spowodować upadłość spółki, a my dowiedzieliśmy się, że zarząd już kilka tygodni temu złożył taki wniosek w sądzie gospodarczym.
Grypsowanie „Agropolem”
Radykalny zwrot w sytuacji nastąpił pod koniec czerwca 2002. Okazało się, że Stanisław Młyński i Danuta Łebek niespodziewanie znaleźli wspólny język z Józefem K. i Mirosławem B. Pośredniczyły w tym żony obu tymczasowo aresztowanych członków zarządu - Stanisława B. i Janina K. To przede wszystkim one - upoważnione przez małżonków - wraz z Łebek i Młyńskim skutecznie doprowadziły do zwołania Walnego Zgromadzenia Wspólników. Tu nastąpiła pierwsza próba dokonania rewolucji personalnej we władzach spółki. Dariusz Maciejewski, jako urzędujący prezes, nie otrzymał skwitowania za miniony rok obrachunkowy. 2 lipca 2002 złożył więc pisemną rezygnację z pełnionej funkcji. Podobnie uczynili niektórzy członkowie Rady Nadzorczej. Według prawników, reprezentujących Danutę Łebek i Stanisława Młyńskiego, te rezygnacje oznaczały m.in. automatyczne wygaśnięcie mandatu Dariusza Maciejewskiego i nie pozwalały mu na podejmowanie jakichkolwiek decyzji w imieniu władz spółki. Tymczasem Dariusz Maciejewski nadal zarządzał spółką: - Oprócz funkcji prezesa, którą rzeczywiście utraciłem, jestem zatrudniony na stanowisku dyrektora spółki i z tej roli dotąd nie zostałem zwolniony - wyjaśniał nam wówczas Dariusz Maciejewski.
19 lipca 2002 w polwickiej świetlicy odbyło się kolejne Walne Zgromadzenie Wspólników “Agropolu”. Podobnie jak to z czerwca - zwołali je Młyński i Łebek oraz żony Józefa K. i Mirosława B. Wspólnie z kilkoma innymi drobnymi wspólnikami ta czwórka reprezentowała łącznie około 76% udziałów, a więc wystarczającą ilość do przeprowadzenia wszystkich niezbędnych czynności, zawartych w kodeksie spółek handlowych. Na walnym odczytano rezygnacje Józefa K. i Mirosława B. z funkcji w zarządzie. Chwilę później odwołano wszystkie dotychczasowe władze spółki i wyłoniono nowe. Do Rady Nadzorczej wybrano Stanisława Młyńskiego, Władysława S., Józefa P., Genowefę G. oraz Zofię Ch.. Wybrano też nowy trzyosobowy zarząd, do którego weszli: Danuta Łebek oraz dwie bliżej dotąd nieznane osoby z Wrocławia - Ireneusz Ptak i Tamara Bialik.
Z decyzjami tego WZW nie pogodził się Dariusz Maciejewski. Już kilka dni wcześniej, 16 lipca 2002, wynajął znaną firmę ochroniarską, która pilnowała biurowca “Agropolu” w Polwicy i nie wpuszczała do środka nikogo z nowego zarządu. Maciejewski skonsultował się ze swoimi prawnikami i uznał, że można podważyć legalność lipcowego Walnego Zgromadzenia. Według Maciejewskiego, żony Józefa K. i Mirosława B. nie miały odpowiednio pod względem prawnym napisanego upoważnienia. - To było upoważnienie mające charakter grypsu więziennego, a w dodatku dotyczyło tylko reprezentowania obu panów w zarządzie spółki, a nie na Walnym Zgromadzeniu - uważał Maciejewski i w związku z tym postanowił zaskarżyć uchwały WZW do sądu. Złożył też doniesienie do oławskiej prokuratury w sprawie nielegalnego - jego zdaniem - kontaktu z tymczasowo aresztowanymi byłymi szefami “Agropolu”.
Wykorzystując ochroniarzy, Maciejewski przez kilka dni nie wpuszczał do biurowca przedstawicieli nowych władz. Ostatecznie jednak ustąpił i wraz ze swoimi ludźmi przeniósł się do innej części firmy - do zakładu mięsnego i do warsztatów, skąd próbował nadal zarządzać spółką. Po 19 lipca sytuacja w firmie była bardzo napięta. Do Polwicy kilkakrotnie wzywano policję, ale ta ograniczyła się do sporządzenia notatek służbowych, bo „nie stwierdziła zagrożenia dla życia ludzi i mienia”.
- Pan Maciejewski poddzierżawił potężne połacie naszych pól warszawskiej firmie “Rolna Grupa Inwestycyjna” - relacjonowała nam Danuta Łebek, nie ukrywając wzburzenia.
- Jeszcze na czerwcowym walnym zażądaliśmy od niego pokazania nam dokumentów w tej sprawie, gdyż uważamy tę umowę za szkodliwą dla “Agropolu”. Do dziś pan Maciejewski nam jej nie przedstawił. W lipcu wywieziono z naszych pól około 25 ton pszenicy, choć dokładnie to trudno policzyć, gdyż zboże zabierano wprost z pola na samochody i wywożono w nieznanym kierunku. Wcześniej zabrano równie duże ilości groszku i rzepaku. Zatrudniliśmy więc ochronę do pilnowania majątku.
Z ochroniarzami przyjechali też do “Agropolu” komornicy. Jeden z nich egzekwował należności Skarbu Państwa, a drugi działał na zlecenie jednego z banków.
Syndyk w “Agropolu”
Nowe kierownictwo rządziło w “Agropolu” tylko kilka dni. 8 sierpnia 2002 do biurowca firmy wkroczył Tadeusz S., prawnik ze Strzelina. Miał przy sobie dokumenty wrocławskiego Sądu Gospodarczego, który kilka dni wcześniej ustanowił go syndykiem masy upadłości przedsiębiorstwa “Agropol”. Stało się to na skutek wniosku o upadłość, jaki złożył Dariusz Maciejewski już na początku roku 2002, tuż po aresztowaniu szefów spółki. - Musiałem to zrobić, bo tak nakazuje kodeks handlowy - wyjaśniał nam wówczas motywy swojej decyzji prezes Maciejewski. Sąd jednak nie przyjął wniosku, ze względu na szereg błędów formalnych - m.in. brakowało aktualnego bilansu spółki. Bilans przyjęło dopiero na walnym zgromadzeniu wspólników, które obradowało 28 czerwca 2002. Maciejewski ponowił wniosek o upadłość na początku lipca 2002. Tym razem sąd przyjął wniosek i 5 sierpnia 2002 wydał postanowienie o upadłości firmy. Głównym powodem była bardzo zła sytuacja finansowa firmy. Należności i zobowiązania w znacznym stopniu przekraczały jej majątek...
(Cdn.)
Tekst i fot.: Krzysztof A.Trybulski
Napisz komentarz
Komentarze