Prokuratura oskarża
- Dostali wielki majątek na tacy i najpierw go pomnożyli i powiększyli, a potem wszystko sprzeniewierzyli - tak ocenia dziś działalność swoich byłych szefów emerytowany pracownik spółki „Agropol”, powstałej w 1992 roku „na gruzach” Państwowego Gospodarstwa Rolnego, działającego pod nazwą Stacja Hodowli Roślin w Polwicy. - Gdy spółka powstawała, miała zgodę na gospodarowanie majątkiem państwowym za symboliczny czynsz przez 16 lat, z możliwością przedłużenia umowy na kolejne 14 lat. Razem wychodziło 30 lat. W tamtym okresie naprawdę niewielu miało takie korzystne warunki do startu w biznesie…
Nie może więc dziwić, że spółka „Agropol”, którą początkowo kierowali jako członkowie zarządu Józef K., Mirosław B.
i obecnie już nieżyjący Stanisław Młyński, szybko rosła w siłę. W marcu 1996 powstała jej spółka-córka: Zakład Przetwórstwa Mięsnego „Polwica”, której prezesowała Zofia P. Rok później utworzono kolejną tego typu spółkę - Gospodarstwo Rolne „Bukowice”. Jej szefem był początkowo Stanisław Młyński, a później brat Józefa K. - Jan K. Ostatnim elementem rozrastającej się grupy kapitałowej „Agropol” była „Optima II”, założona we wrześniu 1999, mająca swoją siedzibę tuż obok spółki-matki, czyli w Polwicy. Na jej czele stanął Jerzy G., były urzędnik gminny, zarządzający domaniowską oświatą. Tę ostatnią spółkę powołano do życia wspólnie z firmą „Agro-Efekt” ze Słupi, przede wszystkim w celu skupu i sprzedaży płodów rolnych oraz środków do produkcji rolnej. W całej grupie kapitałowej „Agropolu” w szczytowym okresie pracowało blisko 200 osób, a roczne obroty szacowano na 60 mln zł.
Żyła złota i factoring
Prawdziwą złotą żyłą dla „Agropolu” okazała się budowa autostrady A-4.
W Polwicy swoją bazę ulokowała firma „Dromex”, główny wykonawca budowy A-4 na odcinku od Wrocławia do Opola, a potem do Gliwic. Korzystała z terenu oraz z zabudowań „Agropolu”. W stołówce spółki przez kilkanaście miesięcy codziennie jadło posiłki około 1000 pracowników „Dromeksu”, skoszarowanych w kontenerach obok małego biurowca „Optimy” II. Na potrzeby budowy autostrady w rejonie Polwicy, na gruncie „Agropolu”, uruchomiono kopalnię piasku. Polwicki Zakład Mięsny, w którego rozwój szefowie spółki-matki zainwestowali ponad 10 mln zł, zaopatrywał w mięso i wędliny wrocławskie szpitale i jednostki wojskowe.
W latach 1993 - 2000 łączne nakłady inwestycyjne w spółkach należących do „Agropolu” wyniosły ponad 40 mln zł. Środki na ten cel szefowie „Agropolu” pozyskiwali głównie z kredytów w oławskim oddziale Banku Zachodniego. W latach 1995 - 2000 zawarł on z grupą kapitałową „Agropol” prawie 140 umów kredytowych. Współdziałano też przy wykupie wierzytelności, głównie przy pomocy tzw. factoringu. Polegał on - najogólniej mówiąc - na tym, że otrzymywane od kontrahentów faktury za sprzedany towar lub usługę spółka „Agropol” przekazywała do banku i informowała, że tam muszą się zgłaszać po należność. Za wykup wierzytelności bank pobierał prowizję, zarówno od sprzedającego, jak i kupującego. Jak ocenili później biegli powołani przez prokuraturę oraz wewnętrzni kontrolerzy BZ, w ciągu pierwszych trzech lat współpracy oławski bank zarobił na tym ok. 20 mln złotych.
Równia pochyła
Sytuacja radykalnie odmieniła się w 2000 roku. W ubiegłotygodniowej publikacji szeroko opisaliśmy sprawę pieniędzy, omyłkowo przelanych na konto „Agropolu” przez warszawski oddział banku ING. Przypomnijmy, że prokuratura oskarżyła Józefa K. i Mirosława B. o to, że jako kierujący firmą “Agropol” Polwica, działając wspólnie i w porozumieniu, jako osoby uprawnione do dysponowania rachunkiem spółki, 29 października 2000 przywłaszczyli prawie 1,2 mln złotych, omyłkowo przelanych na konto ich firmy przez warszawski bank, w ten sposób, że rozdysponowali je, regulując zadłużenie swojej spółki. Naruszyli w ten sposób, zdaniem prokuratury, art. 284 par. 1, w związku z artykułem 294 par. 1 kodeksu karnego. Groziła im za to kara pozbawienia wolności do lat 10.
Po trwającym ponad rok procesie oławski Sąd Rejonowy całkowicie uniewinnił szefów „Agropolu”. Ta sprawa spowodowała jednak, że zaczęto baczniej się przyglądać wielu innym transakcjom bankowym i handlowym z udziałem „Agropolu”. W początkach 2001 roku przeprowadzono radykalną wewnętrzną kontrolę w oławskim oddziale Banku Zachodniego. Skala odkrytych nieprawidłowości poraziła centralę banku. Pierwszym krokiem było natychmiastowe zdymisjonowanie wieloletniego dyrektora oławskiego oddziału Zbigniewa P. Wraz z nim pracę stracił 31 maja 2001 Rafał Cz., naczelnik wydziału kredytów. Tu było bowiem główne źródło wycieku z banku olbrzymich pieniędzy. Kontrolerzy bankowi ustalili, że tylko w okresie od lutego do grudnia 2000 szefowie „Agropolu” i powiązanych z nim spółek w różnej formie wyłudzili od banku ponad 32 mln zł. Bez czynnego udziału pracowników banku nie było to możliwe. Najprostszą metodą było korzystanie z umowy factoringowej poprzez fałszywe faktury, potwierdzających fikcyjne transakcje. Nie było to trudne, bo odpowiedzialni za te transakcje pracownicy banku byli bardzo liberalni - nie wymagali oryginałów faktur, zadowalając się kserokopiami bądź faksami.
Proceder był powtarzany wielokrotnie i dotyczył kilku firm, z którymi „Agropol” naprawdę handlował. Po prostu co któraś faktura dotyczyła fikcyjnej transakcji.
Szefowie „Agropolu” najprawdopodobniej od dawna wiedzieli, że sytuacja wymyka im się spod kontroli. Pod koniec 2001 roku obniżyli sobie wypłacane pensje a potem zawarli ze swoimi żonami akty notarialne o rozdzielności majątkowej.
Aresztowania i zwolnienia
Na początku września 2001 szefowie wrocławskiej centrali Banku Zachodniego złożyli w oławskiej Prokuraturze Rejonowej zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez szefów „Agropolu” oraz współdziałających z nimi trzech pracowników banku, w tym już wtedy byłego dyrektora Zbigniewa P. Śledztwo prowadziła prokurator Hanna Wojciechowska, wówczas zastępca prokuratora rejonowego Oławie, dziś szefowa wydziału organizacyjnego Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Z jej polecenia oławscy policjanci zatrzymali 15 stycznia 2002 na 48 godzin obu szefów spółki „Agropol” - Mirosława B. i Józefa K. Zaraz potem sąd zadecydował o ich tymczasowym aresztowaniu na okres 3 miesięcy. Prokuratura obwiniła ich o wyprowadzenie z banku ponad 32 mln zł. Już podczas wstępnych przesłuchań przyznali się do winy. Twierdzili, że z tych 32 mln zł nie wzięli dla siebie ani złotówki - wszystko poszło na inwestycje firmy i spłatę zadłużeń.
16 stycznia 2002 policja zatrzymała księgową spółki „Agropol” Teresę S. oraz Jerzego G. - szefa „Optimy II”. Wobec tych osób sąd także zastosował trzymiesięczny areszt tymczasowy. Kilka dni później zatrzymano Jana K. - dyrektora gospodarstwa rolnego w Bukowicach. Zarzucono im współudział w wyłudzaniu kredytów oraz towarów od wielu firm i przedsiębiorstw. 20 marca 2002 na wniosek prokurator Wojciechowskiej policja zatrzymała byłych już wtedy bankowców: Zbigniewa P., Rafała Cz. i Grażynę K. Dwa dni później Sąd Rejonowy wydał postanowienie o ich tymczasowym aresztowaniu na 3 miesiące.
Ze względu na stale rozszerzający się zakres oskarżeń po kilku tygodniach przekazano agropolową aferę do wrocławskiej Prokuratury Okręgowej, gdzie zajął się nią wyspecjalizowany zespół prokuratorów do spraw przestępczości zorganizowanej.
Wszyscy tymczasowo aresztowani czynili kilkakrotne próby uchylenia aresztu, który dwukrotnie przedłużano o kolejne miesiące. Udało się to im dopiero pod koniec września i na początku października 2002. Na wniosek obrońców wrocławski sąd zadecydował o uchyleniu tymczasowego aresztowania, za poręczeniem majątkowym. - Kwoty poręczeń były różne, ale średnio wyniosły 50 tys. zł na osobę - powiedział nam wtedy kierujący zespołem prokuratorów Piotr Dudkowski z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Od niego dowiedzieliśmy się również, że prokuratura zleciła biegłym zbadanie operacji finansowych, przeprowadzanych przez byłych szefów “Agropolu”. Od wyników tej ekspertyzy uzależniała dalsze postępowanie w sprawie.
Optymalnie oszukani
Aresztowanie kierownictwa “Agropolu” wywołało prawdziwy szok w naszym powiecie, a zwłaszcza w gminie Domaniów, gdzie zlokalizowano siedzibę konsorcjum.
- Jeśli “Agropol” padnie, będzie to prawdziwy dramat naszej gminy - mówił nam na początku 2002 roku Józef Listwan, sekretarz Urzędu Gminy w Domaniowie.
- Szacuję, że upadek naszej spółki pociągnie za sobą utratę około tysiąca miejsc pracy - dodawał nowy prezes “Agropolu” Polwica Dariusz Maciejewski, który przez kilka kolejnych miesięcy próbował uratować firmę.
Przerażeni byli kontrahenci „Agropolu”. Jesienią 2001 jego spółka-córka “Optima II” przyjęła - od ponad 200 rolników z gmin Domaniów, Oława, Strzelin, Wiązów i Żórawina - kukurydzę o łącznej wartości około 800 tys. zł. Rolnicy nie otrzymali za to swoich pieniędzy, a po aresztowaniach prezesów szansa odzyskania należności zmalała do zera.
Przypomnijmy, że “Optima II” zaczęła działać w październiku 1999. Siedzibę miała w Polwicy, gdzie od “Agropolu” wynajmowała biura i magazyny, wydzierżawione z kolei przez tę spółkę- matkę od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Początki nie były zbyt imponujące. W roku 1999 spółka odnotowała stratę w wysokości 2134 zł, co tłumaczono stosunkowo krótkim okresem funkcjonowania i wysokimi kosztami, związanymi z rozpoczęciem działalności gospodarczej.
Kolejny rok - 2000, przyniósł zysk. W kwocie netto wyniósł on 79.265 zł. W tym czasie spółka zajmowała się przede wszystkim skupem płodów rolnych i handlem środkami ochrony roślin. Zaciągnęła też pierwsze kredyty, których łączną wartość na koniec roku obrachunkowego oszacowano na około 2,8 mln zł. Wtedy jeszcze nic nie wskazywało na nadciągającą burzę. Kolejny rok działalności także zapowiadał się nieźle. “Optima II” nadal sprzedawała środki ochrony roślin, dostarczane przede wszystkim przez sycowski “Agro-efekt”, skupowała od rolników pszenicę, rzepak i kukurydzę. Za pierwsze zbiory płaciła bez większych opóźnień. Kłopoty wystąpiły przy kukurydzy, którą zaczęto skupować najpóźniej, na przełomie listopada i grudnia 2001.
- Gdziekolwiek idę, to słyszałem taki tekst: “Wyszedłeś na tej kukurydzy rzeczywiście jak Zabłocki na mydle” i śmieją się ze mnie w całej gminie - mówił nam w początkach 2002 roku Edward Zawłodzki z poddomaniowskiego Jankowa. - Ale mnie wcale nie jest do śmiechu. W listopadzie 2001 sprzedałem “Optimie” kukurydzę, za którą powinni mi jeszcze w grudniu zapłacić ponad 20 tys. zł.
Zawłodzki do dziś odzyskał tylko 400 złotych, które dostał od syndyka. Nie ukrywa swego oburzenia: - Szefowie „Agropolu” jawnie nas oszukali, a potem po wyjściu z aresztu nadal chodzili z żonami pod rękę do kościoła. Wstydu nie mają!
Cdn.
Krzysztof A. Trybulski
Napisz komentarz
Komentarze