Ścinawa. Świadek historii
82-latka ze Ścinawy mieszkała przed wojną w miejscowości Wiewiórów koło Radomska. Od najwcześniejszych lat zapamiętała koegzystencję społeczności polskiej i żydowskiej. - Kupowaliśmy lemoniadę u żydowskiego sklepikarza. Dwa razy w tygodniu, kiedy Żydzi jeździli na targ do Radomska, można było dostać chałwę, albo chlebek. Przychodziła do nas Gusia, młoda dziewczyna z sąsiedztwa.
Czemu pani smutna?
Ojciec Kazimiery doszedł w Wojsku Polskim do stopnia porucznika, a potem prowadził gospodarstwo. On także utrzymywał żywe kontakty z żydowskimi sąsiadami. Użyczał im koni, kiedy potrzebowali tego w drodze na targ, handlował z nimi. Podczas prac leśnych tatę Kazimiery przygniotło drzewo. Z początku nie chciał się do tego przyznać przed rodziną, ale jego stan się pogarszał. Piotrowski musiał iść do szpitala w Częstochowie. Leżał tam wiele miesięcy, co mocno nadwyrężyło domowe finanse. Nie dosyć tego, leczenie nie powiodło się. W sierpniu 1937 wrócił do domu, umarł na początku września. Rozpaczy matki dopełniła myśl, że nie ma z czego opłacić pogrzebu. Wtedy spotkała ją życzliwość ze strony Żydów z Radomska, którzy znali jej męża. Przyjechała razem z kuzynem po trumnę. - Pani Marczewska, czemu pani płacze? - przywitał ją Okulorka, właściciel zakładu.
- Jednak pani mąż umarł, nic nie dało się zrobić...
I nie zważając na skargę kobiety, że nie ma nawet za co kupić trumny, zabrał ją do pomieszczenia obok, kazał wybrać najładniejszą i powiedział, że można ją spłacić w ciągu kilku lat.
Rozstrzelali ich za wsią
Po wybuchu wojny 12-letnia Kazia była świadkiem cierpień żydowskich sąsiadów. - Panie, ilu tu ich było. U nas w wiosce mieli rybołówstwo i torfowisko. Zjeżdżali się na targi do Radomska. A jak wszedł Niemiec, musieli uciekać i ukrywać się, bo inaczej czekało ich getto i obóz.
Kazimiera przypomina sobie, jak któregoś dnia zobaczyła kolumnę żydowskich nastolatków z łopatami, prowadzonych przez Niemców. Wyprowadzili ich na pola za wioskę. Po pewnym czasie dało się słyszeć strzały. Dziewczyna wymknęła się z domu i pod pozorem wyprowadzenia gęsi przedostała się w pobliże miejsca egzekucji. Widok ciał wrzuconych do rowu był przerażający.
Jak oni dziękowali
Matka Kazi nie zapomniała o pomocy ze strony Okulorki. Odważyła się udzielać pomocy napiętnowanym sąsiadom. - Przechowywaliśmy Żydów w stodole i na poddaszu, choć za to groziła kula w łeb. Mama dwukrotnie pomagała ciężarnym kobietom przy porodzie.
Pod koniec wojny Kazia odkryła, że w ich oborze ukrywa się znajomy rodziców, Mosiek. Mama zabrała go do domu, poczęstowała zupą, umył się i dostał nowe ubranie. W latach powojennych, przy okazji odwiedzin siostry w Norymberdze, Kazimiera spotkała się z krewnymi Żyda. - Wiedzieli, że mu pomogliśmy. Jak oni mi dziękowali, jak całowali po rękach... to było niesamowite.
Xawery Piśniak
Napisz komentarz
Komentarze