Niebezpieczny dług
Właścicielem sklepu była 23-letnia córka sołtysa Franciszka R. Wspólnie z ojcem prowadziła interes i pilnowała, żeby długi ze sklepowego zeszytu były spłacane na czas. Później zamknęła działalność i postanowiła odzyskać długi.
- To nie pierwszy raz, kiedy pieniądze odzyskiwane są w agresywny sposób - mówi mieszkaniec. - Ludzie brali towar na kilkadziesiąt złotych, ale często musieli oddawać kilka razy więcej. Sołtys miał specjalny cennik. Najdroższe było ukrywanie się - 50 złotych, windykacja - 30 złotych, 20 złotych za trudności w ściąganiu długu i złotówka za każdy dzień zwłoki.
Krzysztof Pawełek popołudnie spędzał z kolegami z pobliskiej wsi. Najpierw pojechał na pizzę, a później wrócił, żeby napić się piwa. Zabrakło pieniędzy, więc padła propozycja, żeby wziąć alkohol na kredyt. Dostali skrzynkę piwa i butelkę wódki. 26-latek jest mieszkańcem Radłowic, a tamtą wieś odwiedza od czasu do czasu, dlatego wciąż nie było okazji, żeby oddać dług. Odsetki wciąż rosły...
- Do zapłaty miałem około 87 złotych, a kazali mi oddać prawie 200 złotych - tłumaczy Pawełek. - Próbowałem wcześniej zwrócić pieniądze, ale córka sołtysa kazała iść do ojca. Nie chciała przyjąć spłaty bez odsetek. A u nich są wyższe niż w najdroższym banku...
Sytuacja odwlekała się do 14 czerwca. Wtedy około godziny 22.00 doszło do szarpaniny między Krzysztofem Pawełkiem, a sołtysem i jego córką.
- Stałem na przystanku obok swojego samochodu. Kobieta mnie zaskoczyła i poddusiła, dostałem jakimś kołkiem w nerkę, wypadły mi dokumenty i telefon. Sołtys wziął je pod zastaw. To skandal, żeby siłą zmuszać do oddania pieniędzy. Jak można tak postępować?
Poszkodowany powiadomił policję. - Prowadzimy postępowanie w sprawie zmuszania mieszkańca Radłowic do zwrotu wierzytelności - tłumaczy Alicja Jędo, oficer prasowy KPP w Oławie. - Zarzuty postawiono 23-letniej kobiecie i sołtysowi, którzy działali w porozumieniu. Przewrócili, poszarpali i uderzyli 26-latka. Zabrali mu dowód i komórkę. Akt oskarżenia trafił do prokuratury. Kobieta tłumaczyła, że nie chciała zrobić krzywdy, tylko skutecznie odzyskać dług. Puściły jej nerwy, bo mężczyzna wciąż obiecywał, że odda pieniądze, ale nie dotrzymywał słowa.
Córka i sołtys przyznali się do winy i wyrazili skruchę. Za takie przestępstwo grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Podobno kilka miesięcy wcześniej właścicielka sklepu odwiedziła Krzysztofa Pawełka w domu.
- Przyszła rano i zapytała mamę, czy jestem. Weszła do mojego pokoju, nie wiedziałem, co się dzieje, bo byłem zaspany. Wykrzykiwała, że jak wreszcie nie oddam pieniędzy, to syn nie doczeka komunii...
Zamierzaliśmy poznać wydarzenia w wersji Franciszka R., ale nie chciał komentować tej sytuacji.
- Wszystko, co miałem do powiedzenia, przekazałem organom ścigania - tłumaczy. - Uważam, że sprawa nie nadaje się do prasy...
Tekst i fot.: Agnieszka Herba
[email protected]
Napisz komentarz
Komentarze