- Jak się zaczęła twoja przygoda z lotnictwem?
- Od tego, o czym marzy wielu młodych, czyli od latania. To był jeden z zamiarów, o którym myślałem, że nigdy go nie zrealizuję. Wydawało mi się to nieosiągalne i bardzo kosztowne. Jednak pewnego dnia postanowiłem wstąpić do wrocławskiego aeroklubu i dowiedzieć się coś więcej na ten temat. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że za szkolenie teoretyczne trzeba zapłacić 500 zł. Natomiast koszt praktyki około 3000 zł, ale to mogło pokryć miasto Wrocław. Wystarczyło spełnić dwa warunki: nie mieć ukończonych 25 lat i zdać dobrze egzamin wewnętrzny po kursie teoretycznym. Miałem szczęście, byłem jednym z młodszych uczestników tego szkolenia i udało się. Obecnie nie ma opcji pokrycia kosztów, a szkoda.
- Ile trwa taki kurs?
- Wszystko zależy od warunków pogodowych. Teoretycznie można go ukończyć w trzy miesiące...
- A jak on wygląda?
- Dzieli się na dwie części. Szkolenia teoretyczne są organizowane co tydzień, obejmują około 60 godzin wykładów. Potem trzeba zdać wewnętrzny test. Po nim rozpocząłem praktykę, na której uczyłem się m.in. lotu po prostej, wykonywania zakrętów, startowania, lądowania oraz radzenia sobie w sytuacjach niebezpiecznych. W pięćdziesięciu lotach był ze mną instruktor, a dziesięć ostatnich wykonałem sam.
- Nie bałeś się?
- To oczywiste, że byłem zestresowany przed pierwszymi lotami, ale to mijało zaraz po starcie, gdy można było się cieszyć widokami zapierającymi dech w piersiach. Później już nie miałem czasu na stres, bo trzeba było się nauczyć podstawowych ruchów i manewrowania szybowcem. Przed pierwszym lotem samodzielnym adrenalina znacznie rosła, ale w powietrzu okazało się, że jest prawie tak samo jak kilka lotów wcześniej, gdy instruktor siedział z tyłu w kabinie. Różnica tylko w tym, że byłem zdany całkowicie na siebie i ewentualne instrukcje przez radio z ziemi, które mogłyby mi pomóc. Po szkoleniu podstawowym uczyłem się nowego typu startu, za samolotem. Wygląda to tak, że szybowiec jest przyczepiony liną do samolotu, który holuje na pewną wysokość. Później zaliczyłem kurs celności lądowania, na którym uczą sposobów powrotu na ziemię, przy różnych warunkach atmosferycznych. Ogólnie chodziło o to, aby bezpiecznie wylądować w oznaczonym polu. Następnym szkoleniem była nauka wykorzystywania prądów wznoszących, czyli termiki, dzięki której szybowiec może osiągać wysokość podczas lotu.
- Rozumiem, że aby zostać pilotem szybowca, trzeba przejść specjalne testy…
- Tak, jeszcze przed rozpoczęciem szkolenia. Trzeba poświęcić praktycznie cały dzień na pobyt w ośrodku badań lotniczo-lekarskich. Jest ich kilka w Polsce, najbliżej we Wrocławiu. Trwa to tak długo, bo trzeba być przebadanym przez wielu różnych lekarzy. Gdy wszystkie są pozytywne, dostaje się klasę zdrowia na szybowce. Wymagana jest minimum druga klasa, natomiast pierwsza jest dla pilotów, którzy planują latanie zawodowe. Przede wszystkim trzeba mieć chęci i zapał oraz w miarę odpowiednie warunki. Nie musi to być zdrowie kosmonauty czy pilota wojskowego. Wystarczy nie mieć jakichś poważnych wad zdrowotnych.
Napisz komentarz
Komentarze