Piękna aura 4 kwietnia przyciągnęła w okolice historycznego grodu aż 800 uczestników - to absolutny rekord w piętnastoletniej historii imprezy. Z Oławy, Jelcza-Laskowic, Brzegu i Lipek wyruszyli piechurzy i rowerzyści, młodzież szkolna, studenci Uniwersytetu III Wieku, podopieczni oławskiego Domu Dziecka.
Organizatorzy zadbali o zachowanie tradycji bojowych, związanych z ryczyńskim grodem. Prezentowały je grupy airsoftowe i bractwo rycerskie z Brzegu. Oglądając miecze, topory i maczugi, a zaraz potem repliki najnowocześniejszej broni używanej przez komandosów z GROM-u, można było doznać lekkiego szoku. Nie przeszkadzało to uczestnikom rajdu, którzy równie chętnie pozowali do zdjęć w rynsztunku średniowiecznego rycerza, co oddawali serie strzałów do tarczy z amerykańskiego karabinu.
- Ja już strzelałem - mówi Sebastian Gniewek z Oławy. - Teraz czekam w kolejce z moją dziewczyną Agnieszką. Niech też się nauczy bronić ojczyzny...
Kosztowne hobby
- Staramy się prezentować najlepsze wzorce i dlatego rekonstruujemy GROM - Kamil Zieliński z Pierwszego Brzeskiego Pułku Specjalnego ma na sobie mundur pokryty długimi nićmi i wygląda jak zielone yeti. - Na dzisiejszy festyn przywieźliśmy między innymi repliki karabinu wyborowego L96A1 oraz karabinków M4 i M16A4.
- Airsoft wywołuje dużo adrenaliny - stwierdza Krzysztof Wojtkowski z brzeskiej S1. - Dla niektórych to czysta przyjemność, a u innych wyzwala się agresja, cóż, taki sport...
- Zabawa w wojsko jest moją największą pasją - mówi Malwina, jedna z dwóch dziewczyn z jednostki S1 z Brzegu. - Kosztowną - na tę replikę amerykańskiego M16A3 wydałam 1500 złotych - ale i ekscytującą, bo lubię rywalizować z mężczyznami.
Wcale nie tańsze jest rekonstruowanie średniowiecznej broni.
- Ceny mieczy kształtują się od 350 do kilkunastu tysięcy złotych - informuje Tomasz Dziedzic z drużyny ryczyńskiej w Brzegu. - Mój miecz wykonał Aladin, kowal z Pomorza, jeden z najlepszych specjalistów w kraju. Sam zajmuję się wykonaniem najprostszej broni, jestem w stanie odlewać buławki, wykonać proste noże. Natomiast żeby wykuć miecz, potrzeba lat praktyki. Stal musi być odpowiednio twarda, ale i odpowiednio sprężysta, żeby przy uderzeniu nie robiły się wżery.
Woodstock w Ryczynie
Pracownicy Nadleśnictwa Oława rozstawili tablice edukacyjne, a z głośników dobiegały słowa pogadanki o zwyczajach ptaków.
Trzeba jednak przyznać, że akcja wygrała z edukacją. O wiele większe zainteresowanie budziły wozy strażackie Nadleśnictwa Oława i OSP Wójcice. Jacek Sękowski fachowo omawiał wyposażenie wójcickiej straży, Marcin Nowostawski wspomniał, że ich wóz uczestniczył w gaszeniu pożaru w Kuźni Raciborskiej, palił się wtedy las, który w sumie ma około 50.000 hektarów. Adam Fik i Karol Głąb prezentowali dzieciom węże, hełmy i pozowali z maluchami do zdjęć na strażackim jelczu. Kiedy pracownicy nadleśnictwa Adam Cebulski i Robert Kurka zaczęli polewać wodą, dzieciaki oszalały. - Woodstock w Ryczynie - komentował ktoś zabawy w słupie rozpylonej wody.
Pani archeolog rozpaliła umysły
Tymczasem starsi turyści wybrali się do grodziska z Magdaleną Przysiężną-Pizarską z Uniwersytetu Opolskiego. Archeolog przedstawiła dzieje Ryczyna, wystąpieniu przysłuchiwał się z zainteresowaniem oławianin Krzysztof Żyniewicz. - Widziałem już niejeden gród, na terenie Zgorzelca, w Będkowicach koło Sobótki, trudno je zliczyć. A na rajdzie do Ryczyna jestem pierwszy raz.
Przysiężna-Pizarska mówiła o tajemniczym pochówku w łodzi, gdzie obok zmarłego umieszczono niezwykłą ofiarę. Stos ze szczątków zwierząt, ułożony w charakterystycznym porządku: na górze największe zwierzęta, kawałki konia i krowy, niżej drobniejsze gatunki, świnia, owca i pies, pod spodem kości ptaków, na najniższym poziomie archeolodzy odnaleźli rybie łuski, muszelki i skorupki jajek.
Pani archeolog skończyła, a między mężczyznami, którzy przysiedli na pieńku, rozgorzała dyskusja na temat kultów pogańskich, o mongolskim pochodzeniu Sarmatów i państwie Dżyngis-chana.
Na polanie intelektualiści nie mieli czego szukać. Tu w konkurencji przeciągania liny Studentki III Wieku uległy Uśmiechniętym Dziewczynom, które w drodze do finału wyprzedziło Biuro Ochrony Lasów.
Zaczęło się od garstki zapaleńców
Na deser zarezerwowano lekcje gorących tańców z Południowej Ameryki. - Ciało nie tak sztywno jak Polaki, tylko tak jak Murzin - instruował Jose Luis. Wenezuelczyk po raz pierwszy udzielał w lesie lekcji tańca. Natomiast w jego ojczyźnie tańce na wolnym powietrzu to tradycja.
- Zaczynało się od garstki zapaleńców, Janek Janota, ktoś jeszcze z Jelcza-Laskowic... - przewodnik PTTK Marian Stachuła pamięta pierwsze rajdy. - Szliśmy na pieszo, nie było tych wszystkich grup, które teraz uczestniczą. Ale mieliśmy entuzjazm i dzięki niemu udało nam się tę imprezę tak rozpropagować. Kiedy oprowadzamy grupy po zamku w Brzegu, pokazujemy makietę Ryczyna, opowiadamy, że to taki nasz Biskupin. No i doczekaliśmy się pięknych efektów. Z ogromną przyjemnością stwierdzam, że mamy do czynienia z nieprzerwaną eskalacją.
Tekst i fot.: Xawery Piśniak i galeria Karol Mendocha
Napisz komentarz
Komentarze