Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 29 lipca 2025 23:51
Reklama BMM
Reklama https://www.mario-web.pl/?fbclid=IwY2xjawKmdmpleHRuA2FlbQIxMABicmlkETFoU1Vyd1F2VmVBTEJTZXZIAR4R7OQoIiStikie9PkVq_jed6ugpLqCXRABOmzOXsgh5-xjWxRaek2puL_0KA_aem_vRRkult5-xnxh4novgQbiw

To była tragedia, przede wszystkim tragedia

W wełnianych rękawiczkach i puchowych kurtkach jako pierwsi ludzie na świecie stanęli na szczycie Broad Peak Middle. A potem zaczęli umierać...
Podziel się
Oceń

Strajk szerpów

Reklama

Żeby przelecieć przez doliny Karakorum, muszą poczekać na odpowiednie warunki. Pierwszeństwo ma kobieca wyprawa pod kierownictwem Wandy Rutkiewicz, więc okno pogodowe jest dla niej. Alpiniści z Wrocławia - już w komplecie - kilkukrotnie pakują się na pokład samolotu, by po chwili usłyszeć, że trzeba wysiadać. Dolatują po tygodniu.

Tak naprawdę dopiero w tym momencie prawdziwa wyprawa się rozpoczyna. Dla Pakistańczyków kilkunastoosobowa grupa wspinaczy z Polski to widok rzadki, właściwie wcześniej niespotykany. Trwa pierwszy rok, w którym krajowe władze zaczęły wydawać wspinaczkowe pozwolenia na szerszą skalę. Lokalni tragarze, tak zwani szerpowie, są jednak gotowi, by pomóc i przy okazji zarobić. Ekwipunek do bazy niesie aż 165 z nich. Karawana maszeruje przez 14 dni. Polacy zapewniają szerpom buty oraz niezbędne wyposażenie. Ci pędzą kozy, które jeszcze w trakcie drogi zjadają.

Początkowo droga wiedzie przez doliny i przypomina Bieszczady. Są pola, wioski, gdzieniegdzie uprawy. Najwyższych gór nie widać długo. Jeśli już wyłaniają się szczyty, to raczej spiczaste słupy, jak w Dolomitach. Dopiero pod koniec, na lodowcu Godwin-Austen, otaczająca aura zmienia się w alpejską.

Po dwóch tygodniach są - Gaszerbrumy, Broad Peak i K2. Nie ma za to tragarzy, którzy w trakcie drogi strajkują. Ze 165 do bazy zlokalizowanej na wysokości 4,5 tysiąca metrów dociera ich jedynie 10. Razem ze wspinaczami wahadłowo wnoszą pozostawiony przez resztę ekwipunek W tym czasie pod Broad Peakiem z namiotów powstaje miasto.

 

Listy przez ambasadora

Jest początek lipca 1975, baza. Każdego poranka szybkie spojrzenie w niebo i decyzja. Jeśli pogoda ładna, to w górę, by założyć poszczególne obozy i zaciągnąć liny. To żmudne zadanie, które stopniowo staje się trudniejsze wraz z zyskiwaną wysokością i coraz mocniej rozrzedzonym powietrzem. Bez ekwipunku byłoby ciężko, a każdy z alpinistów ma 20 kilogramów na plecach. Żeby wejść na szczyt, potrzebna jest dobra aklimatyzacja. Uzyskuje się ją spędzając noce na konkretnych wysokościach. Dlatego obozy w drodze na wierzchołek są niezbędne.

Gdy pogoda się psuje, w bazie trwa integracja. Przychodzi mail runner, któremu wspinacze przekazują listy do rodziny. Teraz mężczyzna przez kilka dni będzie schodził w dół. Ze Skardu koperty polecą do Islamabadu, a tam ambasador wyśle je do Polski. Szanse, że dotrą jeszcze w trakcie wyprawy, są znikome, ale piszą je wszyscy obecni. To jedyna możliwość kontaktu z bliskimi.

 

Sukces i śmierć

Jest 19 lipca 1975, trwa pierwszy atak szczytowy. W trakcie drogi pogoda się psuje i nie udaje się wyjść ponad obóz trzeci. Trzeba się wycofać i zejść do bazy.

Tydzień później - kolejna próba. Idą Głazek, Kuliś, Kęsicki, Nowaczyk, Bebak i Sikorski. Znów docierają do trzeciego obozu na wysokości 7200 metrów i tam spędzają noc. O 2.00 nad ranem rozpoczynają drogę na szczyt. Jest sporo świeżego śniegu. Idzie się więc ciężko, za każdym razem zanurzając stopę w grubej warstwie białego puchu. Radiotelefony pozwalają utrzymać kontakt z bazą. Wspinacze regularnie przekazują, że czują się dobrze. Pogoda dopisuje i nic nie wskazuje na to, by miała się zmienić.

O 15.30 są na przełęczy. Roman Bebak jest mocno osłabiony, więc zawraca do obozu trzeciego. Pozostała piątka idzie dalej. Na szczyt docierają około 20.00. Są pierwszym ludźmi, którzy postawili nogę na Broad Peak Middle i pierwszymi Polakami, którzy stanęli na ośmiotysięczniku. Udało się, choć w tym momencie nikt o tym nie myśli. Jest coraz ciemniej, pada śnieg i zrywa się wiatr. Pogoda psuje się bardzo szybko, sił brakuje, a muszą jeszcze zejść.

Wycofują się na przełęcz i tracą kontakt radiowy z bazą. Po kolei zjeżdżają na linie. Przedostatni jest Janusz Kuliś. Po nim zostaje tylko Bohdan Nowaczyk. Czekają na niego, ale on nie zjeżdża. Nie widać też liny. Spędzają noc w śniegu, przy temperaturze -35 stopni Celsjusza. Rano kolegi wciąż nie ma. Wiedzą, że zginął, muszą się ewakuować.

Schodzą bardzo stromą ścianą w koszmarnych warunkach. Andrzej Sikorski dostrzega nagle, że Marek Kęsicki spada w przepaść. Dochodzą do niego i próbują reanimować. Bezskutecznie. Właśnie stracili drugiego kolegę. Wybitnego alpinistę, jednego z najlepszych w Polsce, prawdopodobnie najmocniejszego z nich.

Nie mają namiotów i jedzenia, a każda godzina w górze przybliża ich do śmierci. Chowają się gdzie tylko mogą, przykrywają folią. To niewiele pomaga. Mija kolejna noc. Rankiem Kazimierz Głazek i Janusz Kuliś idą w dół, aż dostrzegają leżącego Andrzeja Sikorskiego. Nie ma żadnych obrażeń. Być może zaczął schodzić i się przewrócił, być może spadł. Zamarzł z głową zanurzoną w głęboką warstwę śniegu.

Głazek rusza dalej, chce sprowadzić pomoc. Kuliś zostaje, choć wie, że długo tak nie wytrzyma. Ma odmrożone palce u stóp, brakuje mu sił, ale walczy. Dochodzi do trzeciego obozu. Tam są Głazek i Bebak, radio działa. W górę wychodzi Jan Juszkiewicz.

Wspólnymi siłami schodzą do bazy. Było ich sześciu, wraca trzech. Radości ze zdobycia szczytu nie ma i już nigdy nie będzie. Roman Bebak czuje się dobrze, ale on nie wszedł powyżej trzeciej bazy. W niezłej formie jest też Kazimierz Głazek. Najgorzej cierpi Janusz Kuliś, który nie jadł nic przez kilka dni. Palce u stóp ma tak odmrożone, że czeka go amputacja. Najważniejsze jednak, że żyje.

Teraz muszą złożyć bazę i wrócić do Skardu. 11 sierpnia 1975 roku są już w samolocie.


Powiązane galerie zdjęć:

Więcej o autorze / autorach:

Napisz komentarz

Komentarze

ZASTRZEŻENIE PODMIOTU UPRAWNIONEGO DOTYCZĄCE EKSPLORACJI TEKSTU I DANYCH

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji ze strony internetowej tuolawa.pl i publikacji przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody wydawcy - RYZA Sp. z o.o. jest niedozwolone. 

Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są TUTAJ

KOMENTARZE
Autor komentarza: PikoloTreść komentarza: Pozostawią wezwanie za wycieraczką, a kierujący przyjdzie np. po kilku godzinach. Takie pojazdy powinny być odholowane na płatny parking.Data dodania komentarza: 29.07.2025, 20:07Źródło komentarza: Tu posypią się mandaty!Autor komentarza: MarcinTreść komentarza: Sami się gubią w tych tłumaczeniach.Data dodania komentarza: 29.07.2025, 19:58Źródło komentarza: Wciąż ciemna Oława. Dlaczego? Miasto tłumaczyAutor komentarza: Brak Bardziej SkompromitowanychTreść komentarza: Pożal się premierowi Gosia, dopisz także, że w poprzednim liście trochę minęłaś się z prawdą z tym twoim poparciem i głosowaniem na PO.Data dodania komentarza: 29.07.2025, 19:56Źródło komentarza: Nie ma zagrożenia powodziowegoAutor komentarza: zrozpaczonyTreść komentarza: Ile to będzie kosztowało nas podatników? Ile to np metrów chodnika? No ale wójt będzie mógł sobie pośpiewać z Elektrycznymi Gitarami "Jestem z miasta..."Data dodania komentarza: 29.07.2025, 19:38Źródło komentarza: Elektryczne Gitary zagrają w GaciAutor komentarza: myślicielTreść komentarza: Myślę że prognozy dla Oławki nie są przesadnie alarmujące to zasługa WdO i PO gdyż pozbierali papierki.Data dodania komentarza: 29.07.2025, 17:58Źródło komentarza: Jak wygląda sytuacja hydrologiczna w OławieAutor komentarza: SymetrystaTreść komentarza: Czy to kolejny wybieg burmistrza i urzędników, aby odsunąć od siebie odpowiedzialność? Nagle okazało się, że są trzy umowy? Jedna jest negocjowana? Może ktoś po prostu tego nie potrafi zrobić? A może po prostu miasto nie wliczyło podwyżek cen energii w budżecie - teraz oszczędności są robione naszym kosztem, zwłaszcza naszego bezpieczeństwa? I ostatnie pytanie czy w związku z mniejszym zużyciem prądu w mieście, te pieniądze zostaną przeznaczone na lepszą umowę z Tauronem - prawda?Data dodania komentarza: 29.07.2025, 17:56Źródło komentarza: Wciąż ciemna Oława. Dlaczego? Miasto tłumaczy
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama
Reklama