Janina Halecka była bardzo dobrą nauczycielką matematyki, ale też bardzo wiele od nas wymagała. Sama była pedantyczna, wręcz perfekcyjna i takiej postawy oczekiwała również od swoich uczniów. Była także - a może przede wszystkim - harcerką. O druhnie Janinie Haleckiej opowiedziała nam pani Maria Kucabowa z Osieka, emerytowana nauczycielka i również harcerka - opiekunka X Drużyny Harcerskiej w Osieku.
- Druhnę Halecką poznałam w lipcu 1938 roku, na obozie harcerskim w Szeszorach koło Kosowa, w Karpatach (obecnie Ukraina). Pamiętam jazdę odkrytym samochodem ciężarowym ze Śniatyna do Szeszor, górską nierówną drogą. Młodsze harcerki (obóz był żeński) ulokowano w stodole przy leśniczówce. Czekały na nas prycze, a właściwie jedna duża, po jednej stronie stodoły. Opiekowała się nami druhna Halecka. Starszym harcerkom i kadrze rozbito parę namiotów na szczycie góry, gdzie był maszt i odbywały się ogniska. Pamiętam, jak w strugach deszczu nosiłyśmy na górę deski, potrzebne do budowy prycz. Stół i ławki do naszej obozowej "jadalni" ustawiono pod dużym, rozłożystym drzewem, poniżej był domek, w którym ulokowano kuchnię. Mycie i pranie robiłyśmy w górskiej rzeczce. Gdy nie było pogody i nie miałyśmy zajęć, zbiórek czy wycieczek, siedziałyśmy na naszej pryczy, a druhna Halecka opowiadała nam ciekawie o harcerstwie, albo uczyła nas piosenek, które pamiętam do dziś. Ktoś ułożył piosenkę o naszym obozie:
Nie zaznał życia, kto nie jeździł na obozy,
Kto się nie wczuwał w alarmów grozy.
Kto rano wczas biegiem do rzeki nie mknął wcale,
Nie zaznał życia nas, harcerek - ten ma żale
Kto nie drżał przed obliczem naszej szarży,
Która na nasze łóżka się skarży.
Te wieczorne capstrzyki, alarmy i ogniska wciąż fascynują nas,
Te raporty, apele, wycieczki w niedzielę to żywioł nasz.
Niechaj ten obóz tu w Szeszorach trwa bez końca,
Byśmy użyły deszczu i słońca!
Byśmy wracały wczas do domu pełne wrażeń,
By te wspomnienia drogie były cały rok!"
Dla mnie wspomnienia z Szeszor pozostały drogie na całe życie.
- W lecie 1939, tuż przed wybuchem wojny, byłam z druhną Halecką na obozie w Małastowie koło Gorlic. Wieś była łemkowska, ale jej mieszkańcy Rusini byli usposobieni do nas przyjaźnie.
Janina Halecka pochodziła z ormiańskiej rodziny z Kołomyi, gdzie jej ojciec miał zakład fryzjerski. Była jedynaczką, wcześnie straciła matkę. Jeszcze przed wojną przygotowywała się do zawodu nauczycielskiego. Często jeździła do krewnych, w Kutach. Miała chłopaka, który w czasie wojny trafił do Anglii i tam później pozostał. Po wojnie Janina Halecka wraz z ojcem wyjechała z Kołomyi do Śniatyna, skąd wyruszyli transportem na Zachód. Osiedlili się w Oławie, zamieszkali przy ul. Browarnianej.
- Spotkałyśmy się na konferencji metodycznej zorganizowanej dla nauczycieli matematyki. Ucieszyłyśmy się bardzo. Druhna Halecka, doświadczona harcerka, i ja również zafascynowana harcerstwem, ale potrzebująca rady i opieki. Miałam dużo różnych podręczników, z których uczyłam się, jak zorganizować zastęp czy drużynę, jak przeprowadzić grę lub ćwiczenie, ale to nie to samo, co żywy, osobisty kontakt. Odwiedzałam ją, słuchałam i przeglądałam kroniki opisujące ciekawe życie obozowe. W 1966 otrzymałam od druhny Haleckiej jej zdjęcie z dedykacją: "Kochanej i miłej druhnie Marysi ofiaruje swoją podobiznę J. Halecka (w dniu przyjazdu na obóz 3 lipca 1966)".
Rok później autorka niniejszych wspomnień znalazła się w szpitalu, gdzie przechodziła ciężką operację. Z zapisków jej dziennika widać, że tam również pozostawała harcerką i opierała się na ideałach wpojonych jej m.in. przez druhnę Halecką:
"15 lutego 1967 - Nudzi mi się - staram się przypomnieć sobie moich harcerzy i to, co robiliśmy w drużynie przez 20 lat, tj. od 1947;
16 lutego 1967 - Mam dziś złe samopoczucie. Muszę je zwalczyć. Jak? Mieć życzliwy stosunek do innych, być uśmiechniętą, wesołą ale nie służalczą, żartować z niepowodzeń i swoich ułomności. Nie wzbudzać litości, przełamać się, pokonać kompleksy, cenić siebie za inne wartości, lepsze, mieć więcej energii życiowej.
16 lutego 1967 - Mam dziś złe samopoczucie. Muszę je zwalczyć. Jak? Mieć życzliwy stosunek do innych, być uśmiechniętą, wesołą ale nie służalczą, żartować z niepowodzeń i swoich ułomności. Nie wzbudzać litości, przełamać się, pokonać kompleksy, cenić siebie za inne wartości, lepsze, mieć więcej energii życiowej.
28 lutego 1967 - Przed pięcioma dniami miałam operację. Dziś odwiedziła mnie druhna Halecka. Ktoś jej powiedział, że jestem w szpitalu. Bardzo to miłe z jej strony. Jej obecność przypomina mi, że muszę być dzielna.
1 marca 1967 - Przeglądałam dziś kronikę przyniesioną przez druhnę Halecką. Podobał mi się cytat z wiersza Ł. Górnickiego: "Pracuj skromnie, bez rozgłosu, dla dobra współbraci, bez widoków na nagrodę. Czyn dobry sam płaci".
Nie do pomyślenia było, żeby druhna Halecka spóźniła się na umówione spotkanie lub obiecała coś komuś i nie zrobiła tego. Była człowiekiem, na którym można było zawsze polegać, który nie zawiedzie w żadnej sytuacji. Była moim mistrzem i wzorem do naśladowania.
Podczas pobytu w szpitalu autorka wspomnień poczuła się gorzej, wystąpiło osłabienie, były problemy kardiologiczne.
- Druhna Halecka przyniosła mi mleko i specjalnie przez nią upieczone bułeczki. Zmusiła mnie, bym zjadła, choć nie miałam siły i broniłam się. Wiele razy przynosiła mi coś pożywnego. Leki nie pomagały - straciłam dużo krwi i miałam niską hemoglobinę. Dopiero podanie krwi mi pomogło. Druhna Halecka czuwała przy mnie, nie pozwalała mi zasypiać, pomogła mi przezwyciężyć kryzys. "Harcerz w każdym widzi bliźniego, a za brata uważa każdego innego harcerza". Byłam dla niej siostrą, której pomogła.
Mimo że nie miała własnej rodziny, nie czuła się samotna - miała dużą rodzinę harcerską, która dawała jej radość i zadowolenie z życia, nie pozwoliła zgorzknieć i egoistycznie ustosunkować się do życia. Przeciwnie, cechowała ją otwartość na cudze potrzeby, życzliwość i ciągła gotowość do niesienia pomocy innym. Zbyt wcześnie umarła. Mogła jeszcze dużo zdziałać w harcerstwie, które tak ukochała. Jej życzeniem było, by ją pochowano w mundurze harcerskim. Obok moich najbliższych zmarłych druhna Halecka zajmuje ważne miejsce w moim sercu i pamięci. Wierzę, że pomaga mi nadal.
Janina Halecka zmarła w 1980 w wieku 68 lat. Jej grób znajduje się na starym cmentarzu, przy ul. Zwierzynieckiej w Oławie.
Na podstawie wspomnień Marii Kucabowej opracowała Grażyna Notz
Napisz komentarz
Komentarze