Wspólne dzieło twórców pomnika: Zbigniewa Frączkiewicza, Bolesława Telipa (wspomaganego przez Pawła Jaszczuka) oraz Emilię Rodzińską - odsłonięto i poświęcono 30 sierpnia 2013. Do współtwórców tego monumentu trzeba zaliczyć Urząd Miasta i Gminy J-L (reprezentowany przez wiceburmistrza Aleksandra Mitka), spółkę Jelcz-Komponenty oraz wykonawcę tej artystycznej kompilacji - jelczańską firmę "Granit Styl" Witolda Nisiniewicza.
– Jak doszło do powstania pomnika?
– Pomnik odsłonięto 31 maja 1977, a powstał z inicjatywy ówczesnego dyrektora ekonomicznego Jelcza, Zbigniewa Liedkego – wyjaśnia rzeźbiarz. – Poznałem go w "Legmecie", gdzie w roku 1971 pracowałem jako plastyk zakładowy. Dzięki wsparciu dyrektora Liedkego powstał monument, z którego jestem dumny. To chyba najlepsze moje dzieło – ze względu na formę i ekspresję.
– Do najlepszego rozwiązania jakoś się dochodzi.
– Wkomponowałem istniejący kamień-pomnik, poświęcony ofiarom Gross Rosen, w stalowy czworobok, przedstawiający metrowej wysokości płytę. Jeden jej róg jest wzniesiony w górę i w tej części są ukazane głowy symbolizujące ofiary, które kryje cała płyta. Pomnik nawiązuje do historii JZS, które powstały w obiektach fabryki zbrojeniowej Berthawerk, zbudowanej według projektu Kruppa przez więźniów miłoszyckiego obozu koncentracyjnego. Wykorzystałem projekt tych samych głów, które w Chocianowie – w roku 1973 – zastosowałem w pomniku poświęconym ofiarom II wojny światowej. Kolejną moją pracą było wykonanie w Wałbrzychu znaku rzeźbiarskiego, nawiązującego do losu więźniów Gross Rosen. I dzięki tym doświadczeniom rzeźbiarskim oraz wsparciu dyrektora Liedkego dotarłem do Jelcza. "Jelczańskie" głowy, które również były odlewane w Ciechanowie, tworzą relief, scalający jelczański pomnik z poprzednimi moimi pracami.
– Pomnik odsłaniał ówczesny dyrektor JZS – Wiesław Gruszecki. Podobno jego następcę "wkurzyło", że pomnik nie jest pomalowany, jakby w Jelczu farby nie było.
– Pomnik z założenia miał być rdzawy – moim marzeniem było stworzenie właśnie takiego monumentu. Cieszę się, że tak to zostało. W Chocianowie tamtejszy pomnik pokryto srebrną farbą. Tamtejsi decydenci przekonali mnie, że dzieła Władysława Hasiora – mego idola – również tak "zabezpieczono". Teraz chocianowski monument jest pomalowany na brunatno, a więc upodobnił się do jelczańskiego.
– Zestawienie dwóch pomników – granitowego (z krzyżem) oraz pańskiego stalowego – nie budzi kontrowersji?
– Forma i treść miały być dramatyczne i moim zdaniem, takie są. Współpracując z architekt Emilią Rodzińską, doszliśmy do porozumienia, które mnie uszczęśliwia. Krzyż trzeba uszanować. Dodam, że w trakcie realizacji mojego projektu Liedke zaproponował mi też stworzenie alegorii tego, co w ówczesnym wielkim Jelczu tworzono. Miał to być gigantyczny pojazd, ustawiony w sąsiedztwie wieżowca, na kołach wielkości oryginalnych kół samochodu ciężarowego, z postaciami geonautów. Model tego pomnika istnieje, był eksponowany na wielu wystawach.
– Ludzie zazdroszczą artystom, uważając, że są obdarzeni przez Boga szczególnym darem.
– Może tak jest, ale codzienność artysty nie jest taka łatwa. Myślę, że życiowa sytuacja – np. pracowników magistratów – jest o wiele bardziej ustabilizowana.
Napisz komentarz
Komentarze