- Nie. Kontaktowałem się z menadżerką, a jako dowód wiarygodności mojej wysłałem jej zdjęcia z Anją i po jakichś tam negocjacjach menadżerka zgodziła się na ten koncert.
- Spodziewa się pan tłumu?
- Liczę, że będą ludzie z naszego powiatu, ale oprócz nich, że przyjadą też fani z Wrocławia, Brzegu, okolicy. To jest dla mnie ważne z dwóch powodów. Bardzo ważne. Po pierwsze, żeby frekwencja dopisała i żebyśmy nazbierali jak najwięcej pieniędzy dla stowarzyszenia "Tęcza", a po drugie - to niewiarygodna satysfakcja, że zrobiłem coś takiego i poświęciłem pół roku życia na to i się udało. Ludzie przychodzą, są zadowoleni i mówią "Krzysiek, jest zajebiście, czekamy na następny koncert". Takie momenty i takie wydarzenie to jest sukces. Większość mnie kojarzy już z tymi koncertami, ludzie wiedzą, że staram się zrobić coś fajnego. Myślę o innych, nie zamykam się w jednym nurcie, nie chodzi o to, aby to zawsze była muzyka elektroniczna czy rockowa, starałem się i będę się starał ściągnąć też jak największą gwiazdę i niekoniecznie polską.
- Mówisz, że zapraszasz zespoły niszowe, ale udaje ci się na tych koncertach zapełnić salę po brzegi. W Oławie o to trudno. Ludzie, którzy słuchają elektroniki czy rocka alternatywnego, wolą pojechać na taki koncert do Wrocławia. Pamiętam jak na oławskiej majówce zagrał zespół Oszibarack, w środowisku słuchającym elektroniki bardzo szanowany. Pod sceną w Oławie było zaledwie kilkanaście osób, a wokalista mówił, że na pewno zapamięta ten koncert do końca życia... Tutaj ciężko o dobrą frekwencję. Jak tobie się to udaje?
- Nie wiem, nie mam pojęcia, ale najważniejsze, że się udaje. W ogóle muzyka to jest mój sposób życia, to jest coś, czego nie mógłbym się pozbyć, teraz praca pozwala mi na to, że mogę słuchać 8 godzin na słuchawkach.
- To chyba praca marzeń, co w takim razie robisz?
- Jestem stolarzem, skręcam meble i mam to szczęście, że nikt mi nie przeszkadza, nie czepia się, zrobiłem sobie listę utworów z 40 płyt na telefonie, pracuję i słucham cały dzień.
- Dlaczego tym razem wybrałeś stowarzyszenie "Tęcza", a nie konkretną osobę potrzebującą pomocy, jak podczas poprzednich koncertów charytatywnych?
- To największe oławskie stowarzyszenie, najdłużej istnieje, robi dobrą robotę i myślę, że to właściwa droga. Na początku pomagaliśmy tak po znajomych, ale w pewnym momencie doszedłem do wniosku, że za duży jest to ciężar dla mnie decydować dla kogo przeznaczyć pieniądze i stąd się zrodził pomysł koncertu dla "Tęczy", bo tak, jak ja się znam na muzyce, tak "Tęcza" zna się na tym, komu najlepiej pomóc.
- Przed Closterkeller zagra oławski zespół the Cox, tutaj są znani, nie trzeba ich przedstawiać, ale będzie też Sebastian Piórecki. Czy to ten człowiek, który występował wiele lat temu w programie Idol, i tworzył pod pseudonimem Marlon Kozaky?
- Tak. Poznałem go na koncercie w Karpaczu, super człowiek o wielu twarzach. To będzie zupełnie nowe odkrycie, zupełnie nowa twarz Pióreckiego. To taki trochę mój plan na niego, bo byłem na jego koncercie akustycznym, zupełnie przez przypadek, kiedy spędzałem weekend w Karpaczu i po tym koncercie rozmawialiśmy, wziąłem do niego kontakt, bo już wiedziałem, że może się przydać. Bardzo długo myślałem, co z nim zrobić i zmieniłem trochę jego oblicze...
- Można powiedzieć, że wykreowałeś go na nowo?
- Myślę, że tak. Sebastian Piórecki wystąpi w zupełnie nowej odsłonie. To jest człowiek, który nie obrał konkretnego kierunku, tylko może wciąż szuka siebie, mam nadzieję, że moja wizja jego występu przyda mu się...
- Brzmi tajemniczo. Kto powinien przyjść i posłuchać Pióreckiego, dla jakiego odbiorcy to muzyka?
Napisz komentarz
Komentarze