- Do sklepu weszłam z dzieckiem w wieku przedszkolnym, od razu po przekroczeniu tych metalowych barierek podszedł do mnie ekspedient, miał tą przezroczysta maskę jak panie w Hercie... - pisze Czytelniczka. - A wie Pani, że nie można z dzieckiem chodzić i że grozi pani teraz 30 tys. kary? Wytłumaczyłam, że nie mi, tylko osobom na kwarantannie, a nie wszystkim...Poszłam dalej w alejki, a on za mną i znowu mi o tym mówi, upomina, wiec wychodząc powiedziałam, że to zweryfikuję, dwie panie kasjerki też krzyczały, że mi grozi kara i nie wolno z dzieckiem wychodzić, a mało tego powoływali się na nasza miejscową policję, że byli i jedną panią zabrali czy kazali wyjść i stwierdzili, że co ja gadam, że co niby policja kłamie...? O to chodzi, że ludzie stanęli jak wryci, a oni fake newsy ogłaszają. Zbulwersowana poczułam się jak intruz w sklepie. Wyszłam z dzieckiem, w aucie szukałam nr infolinii policji, ale nie znalazłam, wiec zadzwoniłam bezpośrednio na 112 i nie blokując długo linii szybciutko przedstawiłam sytuację i powiedziano mi, że to bzdura!
Tylko osobom na kwarantannie nie wolno wychodzić i to ich obowiązuje kara, a nie że każdego i matki z dziećmi. Pani z komisariatu potwierdziła to co ja wiedziałam, więc pouczyłam pracowników, że głupoty gadają, Poinformowałam ich, żeby policji nie wkopywali i nie rozgadywali głupot, bo ludzi straszą, nie czytają ze zrozumieniem, co rząd uchwalił. Dwie panie ekspedientki jakoś to zrozumiały, ale ten pan pracownik nadal nie był przekonany i wręcz uparty w swoich racjach stwierdził na koniec, że rząd w takim razie kłamie i policja nasza też. No bzdura, jakiś niedoinformowany nie zrozumiał tego co rzad powiedział i stojąc przy kasach, ogłasza takie rzeczy, gdzie stoją klienci i słuchają jego głupot. Chodzi o to, że pracownicy w sklepie nie są doinformowani albo sami swoją wersję mają. Naskoczył na mnie, a ludzie stali i słuchali, niby ostrzegawczo mnie o karze 30 tys poinformował, ale idąc za mną w kolejną alejkę i powtarzając o tej karze, mówiąc o żłobkach i przedszkolach dał do zrozumienia, że powinnam wyjść, poczułam się jak intruz....
Nie ma wywieszki na sklepie, że sobie nie życzą, aby z dziećmi wchodzić... Mnie obowiązuje zalecenie, aby nie wychodzić, a nie zakaz całkowity, unikam skupisk i ograniczyłam wychodzenie do sklepu, z dzieckiem na place nie wychodzę, jedynie na działkę z dala od ludzi, ale w tym sklepie tak reagowali na mnie i moje dziecko jak na intruzów, mówiąc że kare dostanę, bo z dzieckiem wyszłam. Jak tylko mam opiekę dla syna, to staram się go nie zabierać, dbając o jego zdrowie i bliskich, ale samotnie wychowuję dziecko i nie mam zawsze okazji zostawić go pod opieką kogoś innego.
Mieszkanka (Dane do wiadomości redakcji)
Napisz komentarz
Komentarze