- Mamy parę mieszkań, które wynajmowaliśmy specjalistycznej firmie, zajmującej się zatrudnianiem Ukraińców na naszym terenie - mówi szef jednego z oławskich przedsiębiorstw. - Teraz wszystkie stoją puste, bo jedni Ukraińcy wyjechali, a ci, którzy mieli na ich miejsce przyjechać, już nie mogą przekroczyć granicy. Za kwiecień firma zgodziła się zapłacić za te puste mieszkania, ale co będzie dalej?
Takie pytania zadają dziś sobie wszyscy, którzy postawili na wynajem mieszkań, a nawet całych domów Ukraińcom, bez których polska gospodarka nie mogłaby się tak szybko rozwijać. Interes się kręcił, ceny poszły w górę. Jeszcze parę lat temu za kawalarkę w Oławie można było zapłacić 500 zł miesięcznie. Potem wystarczyło wstawić trzy dodatkowe łóżka i każdy z Ukraińców płacił te 500 zł. W miasto poszły legendy o bogaczach, którzy rzucali dotychczasową działalność, kupowali domy, wstawiali dodatkowe łózka i wynajmowali gościom ze Wschodu, co miało przynosić krocie.
Interes szedł, aż zabił go koronawirus
- Mieliśmy około 200 Ukraińców - mówi przedstawiciel innej firmy, zajmującej się zatrudnianiem osób na rzecz różnych przedsiębiorstw. - Obecnie zostało 80, którzy pracują, ale to taka praca rotacyjna, każdy 2-3 dni w tygodniu. Totalna masakra na rynku!
W najgorszej sytuacji są ci, którzy sami wynajęli dla siebie i swoich rodzin mieszkanie (często z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia), kupili sobie samochody za tysiąc czy dwa tysiące złotych. Co teraz mają zrobić? Raczej nie mają oszczędności, jak zresztą większość Polaków. Kto i z czego zapłaci ratę? Kto od nich kupi takie stare auto, którego właśnie pozbył się jakiś Polak? Kto pomoże w Polsce Ukraińcom, kiedy wszyscy rodacy wymagają pomocy?
- Rozliczenia za marzec to będą ostatnie pieniądze, a potem będzie bardzo ciężko - mówią w branży. - Sytuacja jest patowa. Część, może z 30%, uciekła z Polski przed koronawirusem, bo w takiej trudnej sytuacji chcieli być u siebie w kraju, bliżej rodziny. I to trzeba zrozumieć. Ale inni chcieliby tu przyjechać. Prosimy, aby na razie się wstrzymali, bo nie ma dla nich pracy. To domino, które klocek po klocku zawali wszystko. Nie ma pracy, to nie ma pracowników, nie ma pracy dla nas, nie ma pieniędzy dla wynajmujących mieszkania, nie będzie komu zapłacić rachunków za wodę czy prąd itd.
- Wytrzymamy może 2-3 miesiące - mówi szef jednej z oławskich firm, pośredniczącej w zatrudnianiu Ukraińców. - Obecnie wspieramy się urlopami, bo i tak nie ma co robić. Potem czarna dziura. Nikt nie wie, jak będzie. Na razie tego najczarniejszego scenariusza nie bierzemy pod uwagę. Oczywiście jest pomoc rządowa, ale obawiam się, że to za mało. Zakłady deklarują, że będą zatrudniać, gdy to wszystko minie, ale nie minie tak szybko. Proszę sobie wyobrazić, że np. w jelczańskiej strefie, która w przeważającej części opiera się na motoryzacji, ponad połowa komponentów powstaje w Chinach, Hiszpanii czy we Włoszech. Szybko wszystko nie wróci do normy...
Obawy potwierdza właściciel domu, kupionego właśnie pod wynajem dla Ukraińców.
- Wynajmowaliśmy go jednej z dużych oławskich firm - mówi. - Mieszkało w nim niemal 40 pracowników, teraz zostało 10. Dostaliśmy jednomiesięczne wypowiedzenie umowy i po temacie. Jeszcze za kwiecień zapłacą, a potem... Ja sobie jeszcze jakoś dam radę, bo mam swoje lata, przeżyłem stan wojenny, trudne chwile. Ale jak sobie dadzą radę ci młodzi, którzy wychowali się w dobrobycie i wszystko mieli zawsze na wyciągnięcie ręki?!
Tekst i fot.: Jerzy Kamiński [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze