Obie te instytucje podlegają władzom powiatu oławskiego i wraz z Domem Pomocy Społecznej wyróżniają się tym, że pracują całodobowo, zajmując się "skoszarowanymi" tam podopiecznymi.
- Tuż przed oficjalnym wprowadzeniem w całym kraju stanu epidemii, czyli 11 marca, przebywało u nas około 30 wychowanków - mówi Renata Zalewska, dyrektor Domu Dziecka w Oławie. - Kiedy stało się jasne, że przez dłuższy czas nie będą działać w dotychczasowym trybie szkoły i inne placówki edukacyjne, w ciągu dwóch-trzech dni udało nam się "rozparcelować" część dzieci, które za zgodą sądu rodzinnego trafiły do swoich bliższych lub dalszych rodzin - najczęściej do wujków czy dziadków, uprawnionych do sprawowania opieki rodzicielskiej nad wnukami, siostrzenicami bądź bratankami. Obecnie mamy pod swoją bezpośrednią opieką 24 wychowanków w wieku od 8 do 20 lat i różnej płci. Nie wszyscy są jednak obecnie w naszej placówce, bo tuż przed ogłoszeniem epidemii kilku było na urlopach rodzinnych lub w szpitalach, gdzie byli leczeni na inne choroby, niezwiązane z koronawirusem. No i musieli tam zostać, bo ze względów bezpieczeństwa nie mogą obecnie do nas wrócić.
- U nas sytuacja była i jest nieco odmienna, bo w ramach jednego zespołu prowadzimy dwie odrębne placówki - Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii i Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy - wyjaśnia Małgorzata Mrozińska, dyrektor Zespołu Placówek Resocjalizacyjno-Socjoterapeutycznych w Oławie. - Tak jest od 2011 roku, kiedy to radykalnie zmieniła się ustawa o postępowaniu w sprawach nieletnich. Zgodnie z jej zapisami, do MOS-ów trafiają dzieci na wniosek rodziców lub opiekunów prawnych, natomiast do MOW-ów kierowani są podopieczni na mocy decyzji Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego. Minister edukacji narodowej od 12 marca zawiesił zajęcia w szkołach i innych placówkach oświatowych, ale wyłączył z tego początkowo młodzieżowe ośrodki socjoterapii i młodzieżowe ośrodki wychowawcze. Biorąc pod uwagę zagrożenie epidemiologiczne, w uzgodnieniu z władzami Starostwa Powiatowego w Oławie, któremu podlegamy, postanowiłam jednak urlopować i wysłać do domów wszystkich wychowanków z ośrodka socjoterapii, zalecając im aktywne i stałe uczestnictwo w zdalnym nauczaniu. Do domu pojechało także kilku chłopców z MOW-u, ale na to musiał wyrazić zgodę sąd i musieliśmy mieć pewność, że nasz podopieczny będzie miał w swoim rodzinnym środowisku odpowiednie i bezpieczne warunki do życia oraz będzie mógł uczestniczyć w zdalnym nauczaniu. W momencie już pełnego ogłoszenia stanu epidemii, zostało u nas 10 chłopców, podopiecznych MOW. Niestety, jeden z nich we wtorek 14 kwietnia samowolnie oddalił się z naszej placówki i jest obecnie poszukiwany przez policję. Mamy więc obecnie pod opieką 9 chłopców - wszyscy są cali i zdrowi.
Obawa przed "nagłymi"
Prawdziwym utrapieniem dla Domu Dziecka i dla ZPR-S są tzw. "ucieczkowcy", "przemocowcy" lub inni wychowankowie o zaburzonym zachowaniu. Mogą się tam bowiem znaleźć w trybie nagłym i z różnych przyczyn, także w czasie pandemii. Więcej o tym piszemy w e-wydaniu: dostępnym TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze