- Jak rozpoczęła się twoja przygoda z tańcem?
- Miałam 6 lat, jak mama zaprowadziła mnie na pierwsze zajęcia taneczne. Najpierw miał być to taniec towarzyski. Po czym bardzo mądry nauczyciel stwierdził, że nie nadaję się do tańca towarzyskiego, że mam za dużo energii i zaproponował rodzicom dom kultury, gdzie pracowała pani Marta. Wzięła mnie pod swoje skrzydła i zaczęłam tańczyć, wtedy disco-dance. Szaleństwo się zaczęło. Moi rodzice bardzo mocno się zaangażowali. Wiedzieli, że stało się to moją pasją, choć wtedy byłam dzieciakiem. Ale dzięki temu moja energia została gdzieś upłynniona, została mądrze spożytkowana. Z ośrodka kultury zaczęłam trafiać do lepszych zespołów. Zaczęła się przygoda bardziej profesjonalna. Gdy miałam 12 lat, zdobyłam mistrzostwo Polski w kategorii disco-dance. To był moment, kiedy rodzice zauważyli, że to jest naprawdę bardzo serio, że ja bardzo chcę. Rodzice bardzo mi pomagali. Mieszkaliśmy wtedy w Wałbrzychu, dojazd na treningi na przykład był czasochłonny, często rodzice kończyli pracę o 15.00, a potem biegiem na trening, wracaliśmy późno wieczorem. Jako młoda dziewczyna przeprowadziłam się do Oławy. Tutaj nie było żadnego wyboru, nie było żadnej szkoły tańca, która by się podjęła tego, w co ja bym chciała się zaangażować. Założyłam grupę taneczną w liceum "Exclamation", występowałyśmy z dziewczynami na różnego rodzaju wydarzeniach, na Dniach Koguta, majówkach. Zawsze też marzyłam o tym, aby założyć szkołę tańca. Dziwne dla mnie było to, że w Oławie powstała taka nisza, że nikt nie zajmuje się hip-hopem, którym już wtedy się zajmowałam. Tak trafiłam pod skrzydła Krzysztofa Mazura z Wrocławia, potem była przygoda z Euro 2012 i to wszystko stanowiło podstawę do stworzenia czegoś nowego. Tym czymś była szkoła tańca "Next dance" na ulicy Młyńskiej. Od 2012 zaczęłam mocno pracować "na swoje", na własną markę. Cała rodzina, bliscy, przyjaciele mnie w tym wspierali. Kolejnym krokiem było stworzenie wraz z mężem, który zajmuje się fotografią, "Art Studia". Po kolejnych dwóch latach trafiliśmy na Kasię i Staszka, z którymi na początku współpracowaliśmy dość luźno. Ale, że bardzo dobrze się nam pracowało razem, postanowiliśmy stworzyć coś większego. Coś, czego jeszcze w Oławie nie było. I tak powstał pomysł Oławskiego Centrum Tańca. Wspólnie udało nam się znaleźć fajne miejsce, dostosować je do naszych potrzeb. Z ogromną przestrzenią, o czym zawsze marzyliśmy. Bo to daje wolność, swobodę, co jest niezmiernie ważne dla tancerza. Pracuję już w tym biznesie 8 lat, prowadząc swoją działalność, a tańczę 24 lata.
- Jak się udało połączyć reżim treningowy z innymi rzeczami, zwłaszcza w dzieciństwie? Z czego trzeba było zrezygnować? Rozmowa w całości w e-wydaniu TUTAJ - koszt 2.90 zł
Napisz komentarz
Komentarze