- Z aut kochasz tylko volkswageny?
- Nie, po prostu kocham stare samochody. A VW był pierwszym autem, przy którym grzebałem. Miałem wtedy 15 lat, a mój przyjaciel miał golfa pierwszej generacji z 1974 roku. W tamtych czasach modne było przerabianie go na nowszy model, szerokie lampy itd. Ale wtedy, gdy miałem 15 lat, ten golf to było pierwsze zagraniczne auto, z jakim się zetknąłem. W tamtej Polsce królowały duże fiaty, polonezy, syrenki, a nawet jeszcze warszawy. To auto, przy którym wtedy miałem okazję pogrzebać, tak mi utkwiło w pamięci, że moje marzenie to nie było lambo czy ferrari z plakatów, tylko właśnie taki golf. Oczywiście życie poszło swoim trybem i moim pierwszym autem wcale nie był golf, tylko garbus. Potem były nowsze auta na tapecie, zabawa w jakieś tuningi, ściganie... Pewnego razu pojechałem do znajomego. Podjeżdżam pod dom, a tam stoi bordowy golf kabriolet. Serce zaczęło mocniej bić. Już wtedy byłem statecznym człowiekiem, bo po ślubie, dzieci, więc te etapy już miałem za sobą. Rzuciłem propozycję człowiekowi, że chciałbym odkupić. Oczywiście odmówił, bo - jak powiedział - to jest jego oczko w głowie. Usiłowałem odkupić to auto kilka lat z rzędu, ale zawsze słyszałem NIE. Po 5-6 latach dzwoni kumpel, który był sąsiadem tego człowieka, i mówi, że gość właśnie zdecydował się go sprzedać temu typowi, który chciał kiedyś kupić. Pojechałem. Stał zapuszczony w jakiejś hali pod Środą Śląską. Zrobiłem go i mam już około 15 lat. Teraz, po ostatnim remoncie, sam mam non stop propozycje, aby go sprzedać, bo auto dostało nowy lakier, nowy dach, odnowiłem koła, więc mimo swego wieku, a ma 27 lat, wygląda naprawdę dobrze.
- Ale nie sprzedasz?
- Oczywiście, że nie chcę się go pozbywać. Za to po paru miesiącach jeżdżenia nim pojawił się w głowie taki chory pomysł, aby zrobić samochód stary, ale tak na nowo, czyli ze wszystkimi bajerami, które mamy współcześnie, typu centralne zamki, elektryczne szyby, nagłośnienie itp. Jakoś tak wyszło, że akurat pojawił się ostatni wypust golfa pierwszej generacji z 1983 roku, w takiej rzadkiej wersji GTD, która była dużo rzadsza niż GTI, obecnie bardzo poszukiwana. I takie auto udało mi się kupić. Szykowałem się do remontu jakiś dwa lata, składałem części, odkładałem na półkę. Potem był cały proces odbudowy, w czym pomogli mi koledzy z takiej nieformalnej grupy Old School Squad. Jeden jest mechanikiem samochodowym z krwi i kości, drugi ma lakiernię i samochodowy zakład blacharsko-lakierniczy. a Jednym z moich zawodów też jest technik-mechanik pojazdów samochodowych, choć tym się aktualnie nie trudnię, więc jakoś to poszło.
- Jak poznałeś tych kumpli?
- Przy pracy nad tym moim drugim golfem, aktualnie pomarańczowym, bo pierwotnie był czerwony, poznałem przypadkowo ludzi, którzy okazali się też świrami na punkcie startych aut. Od słowa do słowa usłyszałem: "To weź go przywieź, pogrzebiemy razem". I zrobiliśmy go, co w sumie trwało około 4 lat. Wyjechaliśmy na drogę w 2014 roku na - jak to mówimy - największy polski zlot w Niemczech. To jest w Rothenburgu na lotnisku, zaraz za granicą. Dostaliśmy ze 2 czy 3 nagrody. Daliśmy wywiad do niemieckiej gazety tuningowej, była sesja zdjęciowa i tak się zaczęło.
- To pogadajmy o tym golfie, bo wygląda dość niepozornie... Ciąg dalszy rozmowy w e-wydaniu "Powiatowej" dostępne TUTAJ
Poniżej galeria zdjęć z autami Mariusza
Napisz komentarz
Komentarze