- Pan na co dzień naprawia ludzi, a potrafi samochody?
- Nie, nie! Nie jestem analfabetą samochodowym, ale nie potrafię naprawiać. Mam zaprzyjaźnione osoby, którym oddaję auta i dla przekory powiem, że bardziej psuje mi się fabrycznie nowy samochód, niż to prawie 24-letnie auto.
- Musi pan być cierpliwy i odważny, decydując się na jaguara, bo znam historię człowieka z Oławy, który kupił XJ-a z lat 90 i delikatnie mówiąc, to był test dla jego nerwów. Wyjechał nim chyba 4 razy w ciągu roku i za każdym razem coś się psuło i nie były to błahostki. Wśród zmotoryzowanych jest sporo opinii, że to piękne auta, ale dla ludzi o mocnych nerwach...
- Nie wiem, co o tym myśleć. Moje auto było w trochę kiepskim stanie wizualnym, a i technicznie też wymagało poprawek. Nadal wymaga. Nie wszystko jest może zrobione tak, jakbym chciał, ale jakoś specjalnie się nie psuje. Natomiast to prawda, że bolą go pewne rzeczy. Ja należę do grupy Old School Squad i wychodzimy z jednego założenia: - Auta muszą jeździć! Te, które nie jeżdżą, później odwdzięczą się tym, że stoją w warsztacie, dlatego my naprawdę klasykami jeździmy. Moje auto ma 250 tysięcy kilometrów przejechane i jeżdżę nim cały czas. Nie wyciągnąłem go dziś specjalnie na spotkanie z panią.
- Popieram takie podejście, uważam, że klasyki powinny być widoczne, cieszyć nie tylko właścicieli, ale też innych i jak już decydujemy się kupić takie auto, to powinniśmy być świadomi, że będzie wymagało pieniędzy na naprawy, bo jak nie, to będzie umierać powoli w garażu...
- Oczywiście. Znam na przykład ludzi, którzy jeżdżą na zloty lawetami, czyli klasyk na lawecie i ciągną go nowym autem tylko po to, żeby ludzie zobaczyli, a później znów chowają do garażu i auto w ogóle nie jeździ. Moje jeździ i wszystko w nim działa. Nie rozumiem, czemu miałbym nim nie jeździć. Dzieci czasami mają problem z tym, że tutaj nie działają multimedia, tak jak w nowych samochodach, ale... sam klimat auta jest fantastyczny. Chociaż ten jaguar to jeszcze nie jest oldtimer, tylko youngtimer, bo był produkowany w latach 1997-2003.
- Jak się poznaliście?
- Kupiłem ten samochód za sprawą Mariusza Pogody, który kiedyś miał takiego 3-litrowego jaguara, krótszego, ale też granatowego z jasnym środkiem. Jak ja to zobaczyłem, to strasznie mi się spodobał i było tak, że któregoś razu mój nowy samochód odmówił posłuszeństwa, a jechałem na lotnisko do Niemiec, wybierałem się na wakacje. Mariusz mówi "bierz jaguara". Zobaczysz jak się tym jedzie. I rzeczywiście po tej przejażdżce pomyślałem "ja coś takie chcę mieć".
- Długo pan szukał? Odpowiedź na to i wiele innych pytań znajdziesz w e-wydaniu "Powiatowej" - DOSTĘPNE TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze