Niemrawo i bez polotu
I od samego początku spotkania w Gdańsku widać było, że przyjezdni zawodnicy podzielają moją opinię. Nie atakowali agresywnie i nie szukali bramek. Zresztą, przez pierwsze pół godziny Lechia nie była wcale lepsza; dopiero w ostatnim kwadransie pierwszej połowy Jose Gomes dwukrotnie zmusił Placha do interwencji. To nieco przebudziło gliwiczan, bo w ciągu kilku kolejnych minut dwie niezłe okazje mieli Jorge Felix i Parzyszek, ale nieprecyzyjne uderzenie Hiszpana wybronił Kuciak, a po dobrej główce Polaka futbolówka minęła słupek. W odpowiedzi Lechia przeprowadziła prawdopodobnie najładniejszą akcję spotkania, w której fenomenalnym dośrodkowaniem popisał się Mihalik. Choć podkręcona wrzutka idealnie minęła Placha i trafiła za plecami Koruna prosto do Paixao, to kapitan Lechii przy skierowaniu piłki do siatki pomagał sobie ręką, przez co sędzia musiał anulować trafienie.
Nie ma zwycięstw bez ryzyka
Zakładam, że to właśnie powiedzieli swoim piłkarzom obaj trenerzy, bo zaraz po powrocie z przerwy byliśmy świadkami dwóch dobrych strzałów, które ostatecznie odbiły się od obramowania bramki i wróciły do gry. Najpierw nieco zza zasłony uderzał Parzyszek, a chwilę później z większego dystansu swojej szansy szukał Jose Gomes. Piast miał jeszcze jedną fantastyczną okazję do objęcia prowadzenia, ale Jorge Felix przegrał pojedynek sam na sam z Kuciakiem. To był ostatni popis tego wieczoru w wykonaniu podopiecznych Fornalika. No, przynajmniej licząc te pozytywne popisy. Na kwadrans przed końcem spotkania Korun zaatakował bowiem we własnym polu karnym Conrado, za co sędzia podyktował „jedenastkę”. Część kibiców uważa, że arbiter się pomylił, ale defensor gliwiczan z premedytacją staranował Brazylijczyka, nie mając nawet szans na poprawną interwencję. Do piłki podszedł Flavio Paixao. Portugalczyk z reguły nie myli się w takiej sytuacji i tak też było tym razem.
Niezła Lechia, średni Piast
Rok temu bezpośrednie starcie tych dwóch drużyn okazało się kluczowe dla losów całego sezonu. Po zwycięstwie nad Lechią, Piast uwierzył, że mistrzostwo jest w zasięgu ręki. Trudno nie zauważyć tu pewnej klamry spinającej ostatnie dwanaście miesięcy w naszej ligowej rzeczywistości. Dziś Piast, choć bardzo podobny do siebie sprzed roku, porażką z Lechią całkowicie zamknął sobie drogę do tytułu. Bo choć gliwiczanie wiele się nie zmienili, ich rywal z Warszawy odnotował wyraźny progres i bez ryzyka zakładam, że to podopieczni Vukovicia po raz kolejny zostaną mistrzami Polski. Rozgrywki Ekstraklasy to emocje nie tylko piłkarskie, też też świetna okazja do zabawy dla miłośników zakładów bukmacherskich.
(tekst sponsorowany)
Napisz komentarz
Komentarze