„Duch Pogórza” to bieg, którego trasa prowadzi przez wąwozy, koryta strumieni, górki i rezerwaty. Zawodnicy mają do pokonania ultramaratoński dystans w trudnym terenie, mierzą się ze znacznymi przewyższeniami i muszą się zmieści w ustalonym limicie czasowych. Jak twierdzą sami biegacze, impreza organizowana na obszarze malowniczego Pogórza Przemysko-Dynowskiego jest wymagająca technicznie, a bieg jednym z trudniejszych w Polsce. Na mecie tegorocznej edycji tej imprezy zameldowała się policjantka z dolnośląskiej komendy – kom. Beata Borowicz. Bieganie to obok marszu najbardziej naturalna forma aktywności dla człowieka. Co ważne jest także jednym z najzdrowszych sposobów spędzania wolnego czasu. Z roku na rok ta forma rekreacji zdobywa coraz więcej entuzjastów, którzy bez biegania nie wyobrażają sobie życia. Jednak są również osoby, dla których bieg po płaskim terenie, nawet na maratońskim dystansie, to za mało. Szukają wyzwań, pokonując ekstremalne trasy w trudnym terenie, często w ciężkich warunkach atmosferycznych. Jednym z takich zapaleńców jest kom. Beata Borowicz z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, dla której bieganie to życiowa pasja i sposób na realizowanie swoich marzeń. Policjantka regularnie trenuje i uczestniczy w różnego rodzaju zawodach, gdzie z sukcesami rywalizuje z zawodniczkami z całej Polski. Kolejnym osiągnięciem w jej biegowym CV jest ukończenie „Ducha Pogórza” – niezwykle wymagającego technicznie biegu organizowanego na obszarze Pogórza Przemysko-Dynowskiego, który uznawany jest za jedną z trudniejszych imprez tego typu w naszym kraju.
Bieg odbywa się po pętlach, a do wyboru są jedna, dwie lub trzy - każda wynosi 34 km. Trasa wiedzie przez wiszące mosty, strumienie, górki i wąwozy. Dolnośląska funkcjonariuszka rywalizowała na dystansie 68 kilometrów, pokonując jednocześnie 2670 m przewyższenia, biegnąc w błocie, poza szlakami, w korytach strumieni, a wszystko to w czasie poniżej 13 godzin. Dotarcie do mety zawodów, jak sama twierdzi, było dla niej spełnieniem marzeń i przezwyciężeniem własnych słabości. „Po pierwszej pętli byłam podekscytowana, ale walka zaczęła się na 42 km. Kolejne 26 kilometrów było prawdziwą próbą, gdy biegłam strumykiem i w bagnie, a zamoknięte nogi odmawiały posłuszeństwa. Jednak dotarłam do mety. Wygrałam siebie, bo spełniłam swoje marzenie.”
Napisz komentarz
Komentarze