Rodzinna, a nawet wielorodzinna. Rozmowa z Leszkiem Wasiem
- Co ta nagroda dla Pana znaczy?
- To wielkie osiągnięcie i satysfakcja, bo to jest nagroda jak najbardziej obiektywna, oceniająca faktyczną sytuację firmy, jej aktualny stan. Tu się nic nie zgłasza, nie płaci. Forbes bierze pod uwagę i majątek firmy, i jej zadłużenie, i innowacyjność, i rentowność, i wzrost obrotów - wiele czynników. W zeszłym roku w tym samym zestawieniu byliśmy najcenniejszą firmą rodziną do 100 mln zł przychodów na Dolnym Śląsku, a teraz... w całym kraju. To spory awans. Oczywiście myśmy już przekroczyli te 100 mln zł przychodu, ale Forbes posługuje się danymi za 2018 rok, bo za 2019 jeszcze nie wszystkie firmy złożyły sprawozdania, która można pobrać i analizować. Wyróżnienie Forbesa cenię. Jak dostałem rok temu nagrodę za to pierwsze miejsce na Dolnym Śląsku, to artykuł był potem u nich na 4 strony. Reklama poszła niesamowita na cały kraj. Gdybym taki tekst chciał wykupić, to musiałbym naprawdę sporo zapłacić. A tu mieliśmy reklamę gratis.
- Firma WAŚ co roku zdobywała wiele nagród i wyróżnień. W tym roku otrzymaliście dwa złote medale na Targach Poznańskich. Za co?
- Za innowacyjne produkty, m.in. za światło fantomowe. Po raz pierwszy umieściliśmy światło poza kloszem, jest jakby zawieszone w powietrzu. Opatentowaliśmy to rozwiązanie. Motoryzacja dotąd tego nie widziała. Proszę sobie wyobrazić kulkę czy świecące logo umieszczone za szybką, na zewnątrz, jakby wiszące w powietrzu – osiągamy
to
dzięki systemowi luster, wykorzystujemy efekt mirażu. Światło fantomowe było już znane, ale nie w motoryzacji. Tu byliśmy pierwsi. Promujemy tę lampę i zaczynamy sprzedaż. Na targach wzbudziła sensację. Na razie przygotowaliśmy lampę ze światłem fantomowym do pojazdów ciężarowych i dostawczych.
- Zostaliście docenieni jako firma rodzinna. Jak wiadomo z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu, więc praca w takim gronie to zapewne i plusy, i minusy. Czego więcej?
- Jednak plusów. Firmy rodzinne stanowią w naszym kraju znaczną większość. Korzyść pierwsza to władza w jednym ręku. Nie ma udziałowców z zewnątrz, nie ma tygodniowych narad, aby kogoś przekonać. Wszystko jest skoncentrowane, można bardzo szybko podejmować decyzje, a co za tym idzie jesteśmy elastyczni, szybko wdrażamy nowe produktu. Co jeszcze jest ważne? Tu jest moje nazwisko, na które pracuję. Na każdej naszej lampie na świecie. Więc trzeba dbać o jakość.
- Słyszał pan zapewne opinie, że w firmach rodzinnych człowiek z zewnątrz nie ma szans na pracę, bo trzeba zatrudnić wszystkich szwagrów, kuzynów i innych pociotków.
- Tak, słyszałem, ale gdyby się tylko czymś takim kierować, to taka firma rodzinna padnie. Jeżeli będziemy się kierowali tylko powiązaniami rodzinnymi i będziemy widzieli, że ktoś się nie nadaje, a pracuje tylko dlatego, że jest z rodziny, to teraz, przy tak silnej konkurencji, firma nie ma szans przetrwać. Tylko samobójca zatrudniałby jedynie na zasadzie klucza rodzinnego. Zdarzało mi się, oczywiście, że odmawiałem zatrudnienia komuś, kogo jedyną zaletą było jakieś powiązanie rodzinne. Zwrócę jednak uwagę na inne rozumienie firmy rodzinnej. Bo my tu mamy nie tylko naszą rodzinę, ale i inne rodziny. Mamy całe pokolenia ludzi związanych z firmą. W tym sensie firma też jest rodzinna. Jeśli jest dobry pracownik i poleca mi swojego brata albo siostrę, to ja wiem, że jeżeli ktoś jest dobry, to też ta polecona osoba będzie dobrze pracowała. Bo polecającemu zależy, żeby ten brat nie zepsuł mu opinii. Mamy więc tu całe rodziny. Pracują tato, mama, syn i córka, a wcześniej i dziadek u nas pracował. Czyli rodzina, owszem, tak. I to nawet wielopokoleniowa.
Napisz komentarz
Komentarze