Ideą "Jestem przeciw!", projektu Marzeny Niżyńskiej, Renaty Leśkiewicz oraz Anna Kowal-Goliszek, jest przeciwdziałanie hejtowi w internecie i w życiu realnym, poprzez uświadamianie groźnych skutków wynikających z tego zjawiska, jakimi są m.in. rany psychiczne i wyalienowanie ze społeczeństwa.
Zjawisko nienawiści i wielowymiarowego wykluczenia społecznego jest znane nie od dziś. Współczesne rozwiązania technologiczne przyniosły nowe możliwości szykanowania i obrażania drugiego człowieka. Jest to szczególnie niebezpieczne dla młodych ludzi, którzy dopiero kształtują się społecznie. Jelcz-Laskowice to miasto, w którym mieszka liczna grupa ukraińskiej mniejszości narodowej, wobec tego uczniowie szkół są narażeni na istnienie wykluczenia z powodów narodowościowych. Dotyczy to zarówno młodzieży polskiej, jak i ukraińskiej.
Projekt ma więc na celu stworzenie platformy dla wymiany kulturowej i edukacyjnej, społecznej współpracy, zwiększającej świadomość w zakresie zapobiegania agresji zarówno w internecie jak i poza nim. Współpraca szkoły i centrum kultury ma na celu zacieśnienie więzi pomiędzy instytucjami, nauczanie poprzez sztukę, kulturę i partnerstwo. Instytucje odpowiedzialne za kształcenie dzieci, powinny być w stanie szybko reagować na zmiany zachodzące zarówno w szkole, jak i poza nią. Założeniem projektu jest również umożliwienie dzieciom aktywnego uczestnictwa w życiu kulturalnym, pobudzenie ich kreatywności, poprzez stymulowanie naturalnej ciekawości oraz przekazywanie wiedzy na temat przeciwdziałania hejtowi.
Projekt dofinansowano ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach programu Bardzo Młoda Kultura 2019-2021. Operatorem programu na Dolny Śląsk jest Ośrodek Działań Artystycznych "Firlej" we Wrocławiu.
- Jak to się stało, że dwie pedagożki i jedna animatorka kultury jednym głosem powiedziały "jesteśmy przeciw"?
Marzena Niżyńska: - Nie ukrywam, że inicjatywa wyszła z Miejsko-Gminnego Centrum Kultury. Projekt "Bardzo młoda kultura" jest znany w środowisku animatorów. Jako MGCK wyszliśmy z inicjatywą, żeby zaprosić panie nauczycielki do współpracy. Nie mogliśmy tam jednak startować jako instytucja, bo inicjatywa jest skierowana do osób prywatnych. Dlatego zaangażowałam się ja, namówiłam do tego Renatę oraz Anię i stworzyłyśmy trzyosobową grupę nieformalną. Autorom programu zależy, by osoby prywatne mogły wystartować i zrealizować jakąś fajną inicjatywę. Jest sporo młodych ludzi, projekty są niezwykle ciekawe, ale to konkurs, więc wygrać mogą tylko najlepsze. Nam się udało!
Anna Kowal-Goliszek: - Bardzo podobają mi się tego typu akcje. To świetna sprawa, gdy możemy zaangażować młodzież, niekoniecznie poprzez działania w szkole. Jasne, że podczas lekcji przeprowadzę pogadankę, zrobię warsztaty, ale to zupełnie coś innego, gdy ktoś z zewnątrz zaprasza młodzież do siebie. Temat jest ważny, nie chciałabym, żeby był traktowany jak tabu. Oczywiście jest podejmowany w szkole, ale im więcej będziemy o tym mówić, tym lepiej. Działania we współpracy z zewnętrznymi jednostkami, mogą przynieść bardzo dobry efekt.
MN: - Temat hejtu w mojej głowie był od dawna. Gdy okazało się, że dostaliśmy to dofinansowanie i pochwaliłam się tym na Facebooku, wiele osób pisało mi, że to bardzo ważny problem, więc cieszą się, że chcemy go poruszać.
- Rozumiem, że temat w szkole się pojawia, ale czy jest go wystarczająco dużo?
AKG: - Jeżeli mówimy o tak ważnym problemie, jakim jest hejt, to zawsze będziemy mogli stwierdzić, że warto byłoby o tym rozmawiać więcej. Aczkolwiek myślę, że niekoniecznie podczas zwykłej lekcji. Do szkoły może przyjść policjant i powiedzieć o odpowiedzialności karnej związanej z cyberprzemocą. Jaki będzie oddźwięk? W optymistycznym scenariuszu dotrze do 50%. Innym razem, możemy zaprosić psychologa i jego przekaz trafi do kolejnej grupy, dzięki czemu świadomość będzie się zwiększała.
MN: - Nam też chodziło o to, by wyjść poza mury szkolne. Mamy wrażenie, że ma to wtedy nieco inną siłę rażenia.
- Hejt, cyberprzemoc i mowa nienawiści. Co różni te słowa?
AKG: - Mowa nienawiści jest jednym z elementów hejtu. Jakbyśmy chcieli zrobić taki wykres kołowy, to najpierw będziemy mieć cyberprzemoc. W tej cyberprzemocy będzie hejt, a jeszcze głębiej mowa nienawiści. Generalnie mowa nienawiści jest uderzeniem w konkretną grupę społeczną, ze względu na wyznanie, kolor skóry, orientację seksualną czy przynależność do subkultury. Hejt jest zjawiskiem bardziej codziennym, wypływającym pod wpływem chwili, nie tylko w internecie. Objawia się nawet wtedy, gdy napiszemy do koleżanki lub kolegi coś obraźliwego, skomentujemy jego zdjęcie lub jakąś twórczość w sposób, który może go zranić.
- Opisując projekt, mówicie o tym, że w dzisiejszej rzeczywistości pojawiły się nowe możliwości szykanowania.
AKG: - Wiąże się to z bardzo dużą dostępnością do internetu. Dzieci często mają nieograniczony zasięg. To się czasami wymyka spod kontroli. Część rodziców to kontroluje, a część nie. Część próbuje zakładać na telefonach blokady rodzicielskie, ale inni nawet nie wiedzą, jak takie blokady działają. Dopiero gdy pojawia się namacalny dowód, mamy szansę na to, by otworzyć oczy rodzicom, którzy zaczynają rozumieć, że być może tego internetu było trochę za dużo. Nieograniczona dostępność może być groźna, ale do tego dochodzą właśnie te różne formy. Mamy mnóstwo portali społecznościowych. Dorośli, którzy wychowywali się w zupełnie innych realiach, po prostu nie są w stanie nadążyć. To dzieci tłumaczą im, na czym polega dana aplikacja. Rozmawiając o mediach społecznościowych, myślimy głównie o Facebooku. A przecież tego jest zdecydowanie więcej i jestem przekonana, że spore grono rodziców nie ma zielonego pojęcia, z ilu i z jakich portali korzystają ich dzieci. I nie ma co się oszukiwać, że nagle wejdziemy w ten świat tak mocno, że będziemy w nim sprawniejsi niż dzieci. To niemożliwe. Dlatego musimy rozmawiać i tłumaczyć, jakie są zagrożenia.
MN: - Rozwój internetu sprawił, że mamy złudne poczucie anonimowości. Jesteśmy przekonani, że nikt nas tam nie zna, a to oczywiście nieprawda. Łatwiej jest coś napisać, niż powiedzieć prosto w oczy. Zwłaszcza, jeśli dziecko nie zna czasów bez internetu i przez Messengera komunikuje się prawie od zawsze. Warto się też zastanowić, czym jest wolność słowa. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że kończy się ona tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. To, że możesz swobodnie wypowiadać się na różne tematy, nie oznacza, że masz prawo używać stwierdzeń rasistowskich, homofobicznych czy ksenofobicznych.
- Dlaczego inicjatywa "Jestem przeciw" została skierowana do uczniów klas ósmych?
MN: - Nie byłybyśmy w stanie zrobić tego dla wszystkich, trzeba było więc zawęzić grupę, a zależało nam, by była to młodzież.
AKG: - Ważnym jest też, że uczniowie z klas siódmych i ósmych zaczynają sami odpowiadać za swoje wykroczenia. Stąd też należy im uświadamiać, że to nie rodzic będzie stał przed sądem, tylko oni sami.
- Hejt jest dziś największym problemem życia społecznego młodzieży?
AKG: - Powiedziałabym, że generalnie cyberprzemoc, choć hejt oczywiście wychodzi też poza ramy internetu i w "realu" też jest groźny. Widzimy różne napisy na murach, na przystankach, blokach, czy ławkach.
- Internet jest ciężej kontrolować.
MN: - Bo zawsze był wolny. Nie da się go ocenzurować, zablokować i ułożyć pod siebie. Dlatego jest to takie trudne, ale - tak jak mówi Ania - trzeba też pamiętać, że nadużycia w sieci nie są jedynym problemem. Hejt wychodzi także poza ten obszar i w trakcie realizacji projektu chcemy o tym przypominać.
- Co dziś jest najczęstszym powodem hejtu?
AKG: - Dzieci krytykują i oceniają to, co ktoś powiedział, jak się ubrał, co stworzył na lekcji. Można wrzucić na grupę zdjęcie i otrzymać falę nieprzychylnych komentarzy. Problem w tym, że ta krytyka nigdy nie jest konstruktywna. Żart miesza się z hejtem i uczniowie mają kłopot ze zrozumieniem, kiedy przekraczają granice. Konstruktywna krytyka jest czymś pozytywnym. A hejt to wyszydzanie, publiczne żarty itp. Takim typowym powodem hejtu jest nawet nie tyle wygląd zewnętrzny, co przynależność do jakiejś subkultury. Mam wrażenie, że w pewnym sensie poradziliśmy już sobie z wytykaniem kogoś, bo jest grubszy czy ma niepełnosprawność. Gdy tylko coś takiego się dzieje, staramy się w szkole natychmiastowo reagować. To się oczywiście wciąż zdarza, ale zdecydowanie rzadziej niż kiedyś. Całkiem niedawno byłam świadkiem sytuacji, w której otyły chłopiec wykonywał pewne zadanie, a jego kolega zanosił się śmiechem. Bez chwili zastanowienia podeszłam do tego ucznia i zaczęłam z nim rozmawiać. Co takiego spowodowało twój śmiech? Jak ty byś się czuł, gdyby ktoś inny tak traktował ciebie? Po chwili zrozumiał, dlatego uważam, że takie sytuacje należy dusić w zarodku. Pomaga też fakt, że naprawdę nie ma już ich zbyt wiele. Wygląd, otyłość, niedowaga, piegi, okulary, aparat na zębach czy rudy kolor włosów - to nie są problemy dzisiejszych nastolatków. Za to ofiarami hejtu mogą stać się osoby, które grają w określoną grę komputerową. Jedni uwielbiają grę X, więc szydzą z tych, którzy wolą grę Y. I odwrotnie. To jest dla nich cały świat, a wszyscy inni, którzy grają w coś innego, są gorsi.
- Dlaczego dzieci obrażają się wzajemnie?
AKG: - Psychologowie twierdzą, że dziecko może być niedowartościowane, więc próbuje w ten sposób zaistnieć. Czasem ktoś jest samotny, nie ma kolegów i koleżanek, więc próbuje słowami atakującymi pokazać się w grupie. Osoba, która wyśmieje i wyszydzi, prędzej rzuci się w oczy, niż ta, która powie coś miłego. Dlatego to łatwy sposób, by zdobyć poklask kolegów. Nasza psychika jest zresztą tak skonstruowana, że jeśli zauważamy głównie niewłaściwe zachowania dzieci - a mamy taką tendencję - to dziecko czuje, że tylko w ten sposób jest w stanie zwrócić na siebie uwagę. Jeśli my dorośli zaczniemy zauważać więcej rzeczy dobrych, chwalić nawet za drobnostki, to dzieci szybciej zrozumieją, że pozytywnymi zachowaniami też mogą się pokazać. Niestety, zwykle jest w drugą stronę i potem widać to w szkole. Uczniowie wiedzą, że gdy wrzucą negatywny komentarz, duża grupa rówieśników będzie o nim mówić. Dodatkowo może ktoś się przyłączy, dopisze coś od siebie, stworzymy paczkę i będziemy trzymali się razem.
MN: - Pomyślmy też o tym, czym w ogóle jest nienawiść. To uczucie, które z jakiegoś powodu musi być wygenerowane. To mogą być braki, to może być poczucie psychicznego dyskomfortu. Wydaje mi się, że zawsze bierze się z jakiejś niesytości. Warto więc poszukiwać źródła hejtu i zastanawiać się, skąd on się wziął.
- W niedawnej kampanii wyborczej Polaków podzieliła sprawa osób LGBT, w sieci roiło się od mowy nienawiści skierowanej w stronę mniejszości seksualnych. Czy tematy, które dzielą dorosłych, trafiają też na szkolne korytarze?
AKG: - Na podstawie swojego doświadczenia pracy w szkole podstawowej mogę powiedzieć, że takie tematy się raczej nie pojawiają. To są jeszcze dzieci, kwestia tego, jaką mają orientację seksualną, jeszcze do nich przyjdzie. Gdybyśmy byli w szkole ponadpodstawowej, gdzie mielibyśmy do czynienia z siedemnasto- czy osiemnastolatkami, to być może te kwestie byłyby mocniej obecne. W podstawówce, do której uczęszczają uczniowie do czternastego roku życia, jeszcze się nie spotkałam z tym, żeby dzieci jakkolwiek ten temat poruszały czy wyśmiewały kogoś ze względu na orientację. Nie mówię, że tego w ogóle nie ma, ale być może skala jest tak niewielka, że do nauczycieli nie dociera.
- W opisie projektu "Jestem przeciw" czytamy, że "Jelcz-Laskowice to miasto, w którym mieszka liczna grupa ukraińskiej mniejszości narodowej, wobec tego uczniowie szkół są narażeni na istnienie wykluczenia z powodów narodowościowych". To problem?
AKG: - To akurat niekoniecznie przenosi się na internet, ale jest zauważalne w trakcie spotkań pozaszkolnych, na podwórkach czy czasem na korytarzu. Wynika najczęściej z różnicy kulturowej i trudności w porozumiewaniu się. Dzieci, które tutaj przyjeżdżają, zwykle nie potrafią płynnie mówić po polsku. Część słów zastępują słowami ukraińskimi. W takich sytuacjach łatwiej o nieprawidłową interpretację, pojawiają się emocje i zdenerwowanie. Hejt jest odpowiedzią na niezrozumienie intencji drugiej osoby. Nasza wyobraźnia sporo nam podpowiada, a wtedy wiele już nie trzeba...
MN: - Skupiamy się głównie na internecie, ale nie chcemy udawać, że tego problemu nie ma. Dzieci z Ukrainy i innych krajów wschodnich przychodzą do nas na zajęcia w MGCK. Zwykle są w mniejszości, ale wszystko wygląda tak jak powinno, każdy traktuje każdego na równi. Wiemy jednak, że nieporozumienia się zdarzają, a dodatkowo chcemy też działać trochę ku przestrodze. Dla mnie ten projekt jest o uprzedzeniach i tolerancji. Zależy mi, by z tych wszystkich warsztatów zrobić pozaszkolne lekcje tolerancji. Nienawiść zamienić w miłość i pokazywać dobre przykłady. Przed nami m.in. protest song pełen pozytywnych haseł.
- Niektórzy boją się dziś otwarcie mówić o tolerancji, która choć niewątpliwie jest czymś pozytywnym, generuje ogromne emocje. Pierwszym z brzegu przykładem może być "Tęczowy Piątek", który też tolerancję miał na sztandarze, a spotkał się z wielkim sprzeciwem społecznym.
MN: - Ja się nie boję. Na razie spotykam się z samymi pozytywnymi komentarzami. Słyszę, że temat jest ważny i potrzebny.
AKG: - Proszę pamiętać, że "Jestem przeciw" to projekt, który dotyczy hejtu, mowy nienawiści i cyberprzemocy. Oczywiście, że elementem tego wszystkiego jest nauka tolerancji, ale nie zamykamy się tylko na jeden temat i nie chcemy rozmawiać o tolerancji tylko w odniesieniu do mniejszości seksualnych. Idziemy znacznie szerzej, nagłaśniamy problematykę hejtu i pokazujemy, jak należy z nim walczyć.
MN: - Będziemy m.in. zwracać uwagę na piramidę nienawiści Gordona Allporta. Jej podstawą jest słowny brak akceptacji. Od tego się zaczyna i to jest najczęstsze. Ale co ważniejsze - słowo może zamienić się w czyn i doprowadzić do wykluczenia, przemocy fizycznej, a nawet eksterminacji.
- Projekt trwa. Co już za wami, co jeszcze będzie się działo?
MN: - Zaczęłyśmy w piątek od spotkania dyskusyjnego, połączonego z warsztatami literackimi. Oglądaliśmy spoty, które zostały wyprodukowane podczas podobnych akcji. Były wystąpienia prawniczki, policjanta i psycholożki. Zależało nam, żeby to były krótkie spotkania, które nie zamienią się w wielką konferencję. Zaczęliśmy od przypomnienia pewnych faktów i zasygnalizowania problemu, zarówno w aspekcie psychologicznym, jak i prawnym. Odbyły się też warsztaty kreatywnego pisania, na których wypracowaliśmy kilka fraz, które potem będzie można wykorzystać podczas warsztatów bębniarskich z zespołami Foliba i Bakshish. Tam też powstanie pozytywny protest song. 22 i 23 września mieliśmy warsztaty projektowania plastycznego z konkursem na najlepszy motyw graficzny związany z przeciwdziałaniem hejtu. Na koniec będzie praca nad teledyskiem podczas warsztatów filmowych. Uczniowie staną się bohaterami spotu na temat hejtu i sami go wyprodukują. Planujemy krótki filmik, ale bardzo wymowny. Taki, który trafi ze swoim przekazem.
- Co dorośli mogą zrobić, by hejtu było mniej?
MN: - Tak najprościej odpowiadając: myśleć, co się mówi i pisze.
AKG: - To bardzo ważne, by ta kolejność została zachowana!
*
Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych z Polsko-Amerykańską Komisją Fulbrighta "Media bliżej ludzi", finansowanego ze środków Departamentu Stanu USA.
Napisz komentarz
Komentarze