Fragment kazania-wspomnienia, jakie wygłosił ks. Robert Szwabowicz 5 stycznia podczas mszy pogrzebowej księdza Stanisława Bijaka w oławskim kościele pw. Miłosierdzia Bożego:
"Panie, gdybyś tu był". To słowa, które moglibyśmy traktować trochę jak wyrzut do Pana Jezusa, że stało się to, co się stało. To słowa, którymi Maryja zaczęła rozmowę z Jezusem, ale w trakcie tej rozmowy dochodzi do pewnego wyznania wiary. Ja wierzę. Ja wierzę w ciebie, w zmartwychwstanie, w życie wieczne. Ale zaczęła tak po ludzku. "Panie, gdybyś tu był". I tak bardzo przyzwyczajeni jesteśmy mówić, że Jezus zapłakał po śmierci Łazarza, ale czy mógł płakać ten, który wiedział, gdzie Łazarz odszedł? Czy mógł nad nim płakać ten, który wiedział, że człowiek przeszedł do życia wiecznego, do lepszego życia, do życia z Bogiem, do życia bez ograniczeń? Jak dobrze przyjrzymy się tej ewangelii, to zobaczymy, że Jezus wzruszył się, bo zobaczył, jak inni płaczą. Bo człowiek patrzy na tym świecie bardzo po ludzku, widząc tylko, że kogoś traci, że ktoś odchodzi. I Jezus wzruszył się, że może ten człowiek, który pozostał na ziemi, jeszcze tak do końca nie rozumie, tak bardzo był związany na ziemi więzami miłości, więzami rodzinnymi, więzami przyjaźni. "Panie, gdybyś tu był". To może słowa, które wypłynęły z ust, z serca niejednemu z nas, gdy dowiedzieliśmy się o śmierci świętej pamięci księdza Stanisława. Naszego Księdza, naszego Proboszcza. Gdy dowiedzieliśmy się o śmierci kogoś nam bardzo bliskiego. "Panie, gdybyś tu był". Ale zapewne niejednemu z nas za chwilę pojawił się spokój w sercu, bo my wiemy, gdzie poszedł. Bo my przecież wiemy, gdzie taki człowiek mógł trafić. I kto po Niego przyszedł. Nie Śmierć, ale Ten, który daje życie wieczne. "Panie, gdybyś tu był". Trudno jest, Drogi Księże Proboszczu, wspominać Ciebie wobec tych wszystkich tu zebranych. Trudno, bo przecież każdy z nas ma swój obraz Ciebie. Poprzez nasze wspólne spotkania, bardzo osobiste, zawsze bardzo serdeczne. I każdy może powiedzieć coś innego. Ale chyba każdy z nas powiedziałby jedno. To był nasz ksiądz. Po prostu. I to jedno słowo "nasz" mówi dużo więcej niż wiele innych słów. Pozwólcie, że ja, który od dzieciństwa podpatrywałem Naszego Proboszcza, Jego człowieczeństwo, Jego kapłaństwo, podzielę się z wami takimi trzema punktami, które są, były bardzo charakterystyczne dla Jego życia, dla Jego kapłaństwa. Zacznę od tego, co mógłby powiedzieć każdy z nas. Od człowieka, od drugiego człowieka. Bo to zawsze ten drugi był dla Niego ważniejszy niż on sam. Kiedy pytano Go o to, jak on się czuje, co u Niego słychać, zawsze obracał to krótko w żart, w specyficzny dla siebie humor i pytał o ciebie. Tego, który do Niego przyszedłeś, który z nim rozmawiałeś. Dla wielu tu u nas, w Oławie, będzie On budowniczym kościoła, ale to dla nas wierzących za mało. On nie zbudował kościoła, on zbudował rodzinę parafialną, kiedy tu przyszedł, a ta rodzina parafialna razem z nim, pod jego przewodnictwem, zbudowała ten kościół. I stworzył tę rodzinę parafialną bardzo szybko. Bo miał takiego ducha, bo był otwarty zawsze na drugiego człowieka. I na tego, który przychodził do Niego z życzliwością. I na tego, który nieraz może do kancelarii przychodził nie zawsze z dobrym, pozytywnym nastawieniem. Dla każdego miał to otwarte serce i każdy, kto Go znal osobiście, mógłby powiedzieć spokojnie, że to był mój człowiek, mój ksiądz. To był dobry człowiek, po prostu. Oczywiście tę dobroć wielu z nas będzie wspominać, będzie o niej opowiadać innym. On każdemu, kogo spotkał na swojej drodze, w sercu pozostawiał dobry i ciepły znak, który wcale nie był krótkotrwały. Trwał długo. Miałem okazję pracować w dekanacie wołowskim, w którym był On kiedyś proboszczem w Głębowicach. I kiedy po wielu latach, gdy już tam nie pracował, przyjechałem do Głębowic odprawić mszę świętą, tamtejszy ksiądz proboszcz przywitał mnie mówiąc do ludzi, że jest coś, co nas łączy. "On jest od księdza Bijaka". Poruszenie w całym kościele. Uśmiechy na twarzy. Po wielu latach, kiedy księdza Bijaka dawno już tam nie było. A potem, kiedy wychodziłem z kościoła, wielu ludzi podchodziło do mnie i mówiło, że to był nasz proboszcz, niech ksiądz Go pozdrowi, co tam i u Niego słychać? I zdążyłeś jeszcze, Księże Proboszczu, pojechać tam w sierpniu na odpust. I powiedzieli o Tobie proste słowa. Że jesteś ludzkim księdzem. Byłeś po prostu człowiekiem, który był dla drugiego człowieka...
Więcej wspomnień w kolejnym wydaniu "Gazety Powiatowej"
Napisz komentarz
Komentarze