Ta historia była szokująca i zadziwiająca. Nabrać się dała kobieta inteligentna, wykształcona i - jak myślała o sobie - zawsze czujna i ostrożna w zawieraniu znajomości, nie tylko tych internetowych. Powiedziała, że po tej historii nigdy już nie zaufa osobie poznanej w sieci. Usunęła też wszystkie prywatne zdjęcia, które zamieszczała na portalu społecznościowym. Oszust obserwował ją długo, śledził profil, jej zainteresowania. To nie było typowe szybkie oszustwo na kliknięcie w link i zrobienie przelewu. Zanim złodziej osiągnął cel, trochę się napracował.
Kobieta miała oznaczone miejsce pracy na Facebooku, stąd wiedział, że pracuje przy organizowaniu różnych eventów i przyjazdów obcokrajowców. Zamieszczała też informacje o zawodowych sukcesach. Nie było więc dla niej dziwne, kiedy ktoś obcy odezwał się w wiadomości prywatnej i zapytał, czy zorganizuje wizytę dla znanego dyplomaty. Powołał się na jej znajomych z zagranicy, powiedział, że ją polecili. Gdyby kobieta w tym momencie to sprawdziła i napisała krótką wiadomość do wskazanych przez oszusta osób, już by wiedziała, że z nikim takim nie rozmawiał.
- Tutaj doskonale sprawdzi się powiedzenie "Kontrola najwyższą formą zaufania" - mówi podinsp. Alicja Jędo z KPP w Oławie. - Gdyby poszkodowana wykonała parę prostych ruchów, prawdopodobnie oszustowi nic by nie wyszło z planu.
Wystarczyłoby, aby zadzwoniła lub napisała do osób, które wskazywał. Ten człowiek wzbudził zaufanie, bo cały czas odpowiadał na wiadomości, wysyłał zdjęcia, mówił o życiu prywatnym. Żerował na podstawowych uczuciach. Był też bardzo dobrze przygotowany do działania. Ale to normalne w takich akcjach, wbrew pozorom oszuści są bardzo dobrze przygotowani do gry psychologicznej z ofiarą.
Fałszywy dyplomata skradł tożsamość z internetu i posługiwał się zdjęciami zupełnie innej osoby. Na wszystko miał odpowiedź. Kiedy oławianka zapytała, gdzie teraz przebywa, w ciągu paru minut reagował wysyłając zdjęcia. A to że je obiad z przyjaciółmi, że jest na spotkaniu z urzędnikami, że robi zakupy na targu, że wieczór spędza z synem na wytwornej kolacji. Tak naprawdę tylko czekał na takie banalne zaczepki. Wcześniej na dysk pobrał całą serię zdjęć z wizerunkiem jednego mężczyzny i dopasowywał obrazki do pytań i sytuacji...
Widzieliśmy te zdjęcia. Kobieta udostępniła je nam. Gdyby wiedziała, że w łatwy sposób można sprawdzić, skąd pochodzą, i że po prostu oszust ukradł komuś tożsamość z Facebooka, na pewno odpowiednio wcześnie by zareagowała. Nie trzeba być biegle obeznanym w komputerach, żeby w ciągu paru minut mieć wszystko jak na tacy. Wystarczy skorzystać z wyszukiwarki Google grafika. Wejść na www.images.google.com, kliknąć w ikonę aparatu i wgrać zdjęcie, które chcemy sprawdzić. Tak zrobiliśmy ze zdjęciami od oszukanej mieszkanki. Wystarczył jeden ruch, aby przekonać się, że na tych, które otrzymała, nie ma żadnego dyplomaty o imieniu Travis. Jest za to serbski polityk, parlamentarzysta, przewodniczący partii demokratycznej. To z jego profilu na Facebooku skradziono masę zdjęć, którymi oszust posługiwał się, żeby wzbudzić zaufanie (informację o tym, że skradziono zdjęcia i popełniono przestępstwo, wysłaliśmy do polityka, którego wizerunkiem posługiwał się przestępca). Kobieta dostała też zdjęcie biletu, które miało być potwierdzeniem, że dyplomata na pewno w wyznaczonym terminie zjawi się w Polsce. To zdjęcie również sprawdziliśmy w grafice Google - i też natychmiast mieliśmy odpowiedź - mężczyzna ukradł je ze strony internetowej z biletami, tylko w programie graficznym zmienił datę, godzinę i miejsce podróży...
Kobieta - myśląc że działa w słusznej sprawie - w pocie czoła zajęła się profesjonalną organizacją wizyty, opłaciła luksusowy hotel, taksówkę dla VIP-a, zapewniła masę atrakcji. - Założyłam za niego pieniądze, bo wcześniej pokazał dowód nadania środków na pobyt w Polsce, pokazał zdjęcie, że przesyła 20 tys. dolarów pocztą dyplomatyczną, a jeśli to miała być prywatna wizyta, to nie mógł pójść przelew, bo dyplomata nie chciał zostawiać po sobie śladów. W związku z tym podał pieniądze na opłacenie pobytu w Polsce kurierem, dyplomatyczną pocztą z immunitetem... Nikt nie ma prawa otwierać takiej przesyłki, ale nagle dostałam wiadomość, że wszystko szlag trafił w rejonie Turcji.
Od tego momentu zaczęły się prawdziwe problemy. Odezwali się do niej mężczyźni, podający się za tureckich celników. Poinformowali, że otworzyli rzekomą przesyłkę, i że od 20 tys. dolarów trzeba zapłacić podatek, inaczej pieniądze do niej nie dotrą. Wizyta dyplomaty wisiała na włosku. Nie było więc czasu na zwłokę. Kobieta zrobiła pierwszy przelew, później drugi. - Po pierwszym już mnie tknęło, bo odbiorcą był jakiś Salomon, a nie instytucja celna w Turcji...
W tzw. międzyczasie non-stop kontaktowała się z dyplomatą, a ten błyskawicznie odpisywał na każdą wiadomość i obiecywał, że jak już będzie na miejscu, to w pierwszej kolejności zwróci jej wszystkie pieniądze. Kiedy zrobiła drugi przelew, zorientowała się, w co dała się wciągnąć. - Kolega podesłał mi link do portalu, gdzie były opisane takie przypadki jak mój. Do koloru, do wyboru - mówi. - Już wiedziałam, co się stało... Usiadłam, zrobiło mi się gorąco i się poryczałam. Wiedziałam, że mam jeszcze szansę zatrzymać drugi przelew i odzyskać 4,5 tys. dolarów, bo pierwszy szedł dwa dni, a ten drugi wysłałam kilka godzin wcześniej. W nerwach dzwoniłam do banku, prosiłam, żeby to zablokowali, mieli na to jeszcze cały dzień! Ale, niestety, nie zareagowali odpowiednio.
Zgłosiła sprawę policji i dzięki dowodom, że padła ofiarą oszustwa, odzyskała zaliczki, które płaciła m.in. za wynajęcie taksówki, apartamentu. Nie odzyskała natomiast pieniędzy ani z pierwszego, ani z drugiego przelewu, którego bank nie zablokował, mimo ogromnych starań poszkodowanej.
Historię oławianki przypominamy ku przestrodze. Do redakcji wciąż zgłaszają się osoby, które dały się wciągnąć w podobną grę. Po tym, jak zasygnalizowaliśmy w internecie, że będziemy poruszać ten temat, szybko odezwały się inne kobiety, potraktowane tak samo jak ta z Oławy. To była Iwona z Opola. Ona dała się nabrać na "amerykańskiego żołnierza". Różnica była taka, że zakochała się w oszuście i wykonywała wszystkie polecenia jak zahipnotyzowana, wierząc że wkrótce wpadną sobie w ramiona. Codziennie kontaktował się z nią za pomocą videoczatu. Zapewniał, że kocha, że wróci specjalnie dla niej, że wszystko będzie jak w bajce, ale sprawy się skomplikowały i potrzebuje pieniędzy na przylot do Polski... Gdy tylko zrobiła przelew, miłosna bańka prysła...
- To są niewiarygodne historie - mówi policjant z Oławy, który pracował nad identyczną sprawą. - Trudno w to uwierzyć, ale oszuści doskonale zmanipulowali te panie i to bardzo prostymi metodami. Kiedy zapytałem, dlaczego przelała te pieniądze, ze łzami w oczach powiedziała, że po prostu się zakochała. To nie są nastolatki, tylko dorosłe kobiety, z reguły mają około 40 lat, a jednak uwierzyły obcym ludziom, poznanym w internecie.
- Takie wyłudzenia to obok oszustw na policjanta i wnuczka prawdziwa plaga - mówi podinsp. Alicja Jędo. - Na te drugie często dają się nabrać starsze osoby, ale internetowi oszuści kradnąc tożsamość innych ludzi z profili społecznościowych żerują na młodych i tych w średnim wieku. Nie można bezkrytycznie wierzyć zdjęciom czy informacjom zamieszczanym w sieci.
Skradziony wizerunek serbskiego polityka był przez cały rok wykorzystywany również na zagranicznych profilach randkowych. Do dziś z łatwością można znaleźć posty pisane przez złodziei. Są tam wklejone te same zdjęcia, które otrzymała oławianka, tyle że na forach do randkowania to już nie dyplomata, a lekarz, biznesmen, farmaceuta itd, itd... Pisze o sobie, że jest spokojny, kocha kwiaty, zwierzęta, dobrą muzykę, podróże. Jest samotnym ojcem wychowującym córkę. Pod jedną tożsamością pisze, że chce mieć dzieci, pod drugą, że nie... Za każdym razem dodaje, że szuka kobiety na resztę życia i że jest bardzo cierpliwy.
*"Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych z Polsko-Amerykańską Komisją Fulbrighta "Media bliżej ludzi", finansowanego ze środków Departamentu Stanu USA".
Agnieszka Herba [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze