- Gdy na łamach naszej gazety ukazała się rozmowa z Markiem Drabińskim, który zaatakował Bezpartyjny Blok Samorządowy, spodziewałem się, że na drugi dzień, jak zwykle, będzie telefon i usłyszę: - Wiem pan, w jakiej sprawie dzwonię? - Tak, wiem, chce się pan do tego wszystkiego odnieść... Ale takiego telefonu nie było. Pierwszy raz pan nie zareagował, za to była informacja, że przestaje pan kierować klubem radnych BBS. Co się dzieje w BBS? Przestaje reagować na krytykę?
- Nie. To coś innego. Jeżeli chodzi o te ostatnie wybory samorządowe, to w ogóle nie miałem ochoty startować. Nie chcę o tym opowiadać, ale mój stan zdrowia, zmęczenie, przesyt tą działalnością... To wszystko powodowało, że już nie chciałem, ale z różnych względów jednak to zrobiłem. Mam mandat radnego, ale kierowanie BBS, do tego przewodniczenie w klubie stało się dla mnie zbyt męczące. Byłoby jednak nieelegancko, gdybym w tej chwili złożył mandat. Dlatego odpuściłem sobie reagowanie na przytyki Marka Drabińskiego, mając nadzieję, że szybko o tym zapomnę...
- A ja przypominam...
- Pan wybaczy, ale według mnie nie warto tego tematu kontynuować.
- Zostawmy więc na razie Drabińskiego i wróćmy do początków. Mówi się, że Oławą od lat rządzi BBS, czyli kto?
- Gdy utworzyliśmy BBS w 2002 roku, a burmistrzem został Franciszek Październik, na walnym zgromadzeniu stowarzyszenia ustaliliśmy, że on będzie liderem. To było wtedy dla nas oczywiste. Od tego momentu nieprzerwanie stosujemy tę zasadę - jeśli mamy burmistrza, to jest liderem. Jako kierujący stowarzyszeniem jestem od kierowania stowarzyszeniem, a nie od kierowania sprawami miasta. Po burmistrzu Październiku w sposób naturalny liderem BBS jest burmistrz Tomasz Frischmann.
- Czy prawidłowe jest stwierdzenie, że BBS jest zapleczem politycznym burmistrza?
- Od początku naszym celem było spowodowanie zmian, które umożliwią rozwój miasta. Był zastój, była stagnacja, mieliśmy bezrobocie nawet na poziomie 25% i trzeba było coś z tym zrobić. Tylko dlatego doszło do powstania BBS. Od samego początku nie stawialiśmy sobie żadnych innych celów, tylko rozwój miasta. I uważam, że to nam się udało. Spotykamy się kilka razy w ciągu roku na 2-3 godziny, więc nie jest to jakieś wielkie obciążenie dla członków. Ostatnio nie spotykaliśmy się z przyczyn oczywistych. Burmistrz na takim spotkaniu przedstawia sytuację miasta, na te spotkanie może przyjść każdy sympatyk BBS, nie tylko członek. Zresztą każdy może przyjść, nigdy nie zamykaliśmy drzwi przed nikim...
- Ale też przesadnie nie reklamowaliście takiej możliwości, bo nigdy tego nie wiedziałem, więc nie skorzystałem. Nie przypominam sobie, aby były jakieś plakaty zapraszające.
- Nie, oczywiście że nie, ale samo stowarzyszenie jest otwarte na wszystkich, więc gdyby ktoś chciał, a dowiedział się od członka BBS czy sympatyka... Zresztą parę razy było tak, że ktoś przychodził ze znajomym, który nie miał z nami nic wspólnego. Oczywiście nikt mu nie powiedział "do widzenia", tylko mógł również zadawać pytania, wnosić o jakąś sprawę.
- Czy burmistrz w jakikolwiek sposób jest zobowiązany wykonywać polecenia, decyzje stowarzyszenia, wytyczone kierunki?
- Nie, to jest wyłącznie doradztwo. Absolutnie nie możemy sobie przyznawać takiego prawa.
- Ilu jest członków BBS?
- Kilkudziesięciu?
- A kto może zostać członkiem BBS?
- Każdy.
- Albert Zieliński też?
- Wie pan (śmiech), gdyby się zgłosił, to musielibyśmy się spotkać w swoim gronie i porozmawiać. Generalnie powinien być ktoś, kto wprowadza nowego członka i rekomenduje. Ale chyba niepotrzebnie pan pyta, bo taka możliwość jest mocno nieprawdopodobna... Żeby nie było niedomówień, od razu zaznaczę, że nie pytamy nikogo o to, jakie wyznaje poglądy polityczne, czy jest wierzący albo niewierzący itp.
- A przynależność partyjna? ROZMOWA w CAŁOŚCI do przeczytania w E-WYDANIU dostępne TUTAJ - koszt 2.60 zł
Napisz komentarz
Komentarze