Dawniej w naszych domach rodzinnych przedświąteczne przygotowania rozkładało się na cały tydzień, a nawet dłużej. Tradycje obchodów Święta Zmartwychwstania Pańskiego zaczynały się już od Niedzieli Palmowej. To właśnie ta niedziela przypominała o zbliżających się świętach. Charakterystycznym jej elementem były ogromne palmy składające się z gałązek brzózki, wierzby z baziami, bukszpanu, kaliny, sosny, jałowca i olchy. Od poniedziałku zatem gospodynie zaczynały zabiegać o zgromadzenie produktów do przyrządzania posiłków świątecznych. Gdy zakupy zostały poczynione, przychodził czas na wiosenne porządki z nieodłącznym myciem okien, zmianą firanek, aby wiosenne słońce miało lepszy dostęp do okien i mieszkań, a domownicy mogli się upajać budzącą się do życia przyrodą. Wysiewano też do ozdobnych pojemników owies i żyto, aby w czasie świąt złożyć w nich pisanki i inne dekoracje symbolizujące Wielkanoc.
Kolejnym etapem było przygotowanie domowych wypieków, a wśród nich najbardziej charakterystycznych - chleb, wieniec wielkanocny, plecionki drożdżowe z posypkami, strucle, drożdżowa baba wielkanocna i najważniejsze – baranek i zajączek z ciasta. Typowym smakołykiem, który tradycja na trwałe związała ze świętami wielkanocnymi, jest pascha. Przepis na nią, zmodyfikowany współczesnością, jest prosty. Tajemnica paschy polega na idealnym utarciu świeżego białego sera, a następnie dokładnym wymieszaniu z nim wszystkich składników. Do sera należy dodać cukru do smaku, 1 żółtko, bakalie. Gotową masę przekłada się do ozdobnej foremki.
Wielki Piątek to malowanie pisanek. Tą ostatnią funkcją były obarczone kobiety - babcie, mamy i najważniejsi członkowie rodziny - dzieci. Każdy miał możliwość wykazania swej inwencji twórczej. Nierzadko były to prawdziwe dzieła sztuki ludowej. W moim domu tworzono dekoracje na zabarwionych płatkami cebuli i malwy jajach, za pomocą ostrego końca noża, brzytwy, żyletek oprawionych w drewno lub skórę. Stosowano też inne techniki. Malowano wzory woskiem, a potem barwiono. Motywy były różne. Od miniaturowych bukiecików, listków, bazi, gałązek, serduszek aż do baranków, zajączków połączonych z wyskrobanymi artystycznie życzeniami "Wesołych Świąt", "Smacznego Święconego", "Wesołego Alleluja". Wszystkie te wzory były wkomponowane symetrycznie lub asymetrycznie w kształt jaja, tworząc wielkie dzieło małego formatu. Ukazywały tym samym ogromny kunszt artystyczny i poczucie piękna wykonawców.
Kolejnym etapem było obdarowywanie pisankami członków rodziny, krewnych i sąsiadów. W Wielką Sobotę, w godzinach przedpołudniowych, najczęściej mama wraz z krzątającymi się dziećmi przygotowywała kosz potraw do poświęcenia. Jego zawartość to szynka, pisanki, kiełbasa własnego wyrobu, chleb, babka wielkanocna, masło zdobione w maselniczce, baranek, zajączek, sól, czasem kołacz. Wszystko to było oddzielone białą serwetką, a kosz dekorowany bukszpanem, barwinkiem i kolorowymi kokardkami.
Po powrocie do domu stół był ubrany według starego zwyczaju, na którym paradnie układano kosz ze święconką. Po tych wszystkich przygotowaniach, nadchodził czas Zmartwychwstania Pańskiego. Domownicy, odświętnie ubrani, z odrodzonym duchem, wcześnie rano spieszyli na Rezurekcję. Po powrocie do domu, zasiadano do uroczystego śniadania i degustacji smakołyków.
O ile pierwszy dzień spędzano w gronie najbliższych, to drugi był dniem "wędrownym". Już od wczesnego ranka wszyscy, nie tylko dla tradycji, ale ku ogólnej wesołości, brali udział w dyngusie. Rodzice zawsze przypominali o umiarze i kulturalnym stosunku do tej tradycji świątecznej. Powinniśmy pielęgnować te tradycje i nie pozwolić im zaginąć. Przetrwały wiele pokoleń. Uważam, że naszym obowiązkiem jest przekazywanie tego, co przetrwało, naszym dzieciom. Niech wyniosą one z rodzinnych domów wspomnienie tych świąt Zmartwychwstania Pańskiego, radosną krzątaninę, przy pieczeniu ciast, wspólne ozdabianie pisanek. Takie wspomnienia pozostaną na długo w pamięci każdego, utwierdzą w przekonaniu, że święta były "naprawdę". Może już nie potrafimy wrócić do większości obyczajów świątecznych, ale próbujmy utrzymać to, co zostało i nie zaginęło przez wiele dziejowych wichur historii.
Danuta Kiwak
Tekst został opublikowany w Wiadomościach Oławskich nr 7/1993
Napisz komentarz
Komentarze