Tekst jest częścią projektu "Jelczańskie HIStorie", zrealizowanego przez Miejsko-Gminne Centrum Kultury.
*
Muzyką żyje od zawsze, a ona żyje w nim. Słyszy ją i nią oddycha. Wszystko, co wydarzy się później, jest tego konsekwencją.
Praca nad debiutanckim albumem Bartka Deryło była na tyle zaawansowana, że stwierdził, iż występ w programie "The Voice of Poland" jest naturalną drogą, aby pokazać publiczności kawałek swojego świata i swojej muzyki. Bo tak już jest, że ludzie chcą się dzielić z innymi tym, co tworzą.
Co dźwięki robią w mojej głowie...
Gdy Bartek miał dwa lata, jeszcze dobrze nie mówił, ale śpiewał. Na poważnie zajął się muzyką w oławskiej szkole muzycznej i tu widzi początki swojej dalszej drogi. Muzykę chłonął i rozumiał intuicyjnie. To jego sposób wyrażania emocji, ale także ich wyzwalacz. Żaden bodziec nie działa na niego tak mocno. Ukończył klasę skrzypiec i nadal gra. Uważa, że skrzypce są analogiczne do śpiewu, bo gra się jedną linię melodyczną. To wzmocniło go jako wokalistę - w wymyślaniu melodii, w improwizacji na bazie akordów. Ceni improwizację, naturalność i emocje, które nie są wykreowane. Raczej wypuszczone niż wymyślone.
- Mam nadzieję, że ta iskra związana ze spontanicznością nie zgaśnie u mnie - mówi dziś 22-letni Bartek, student Uniwersytetu Zielonogórskiego na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w klasie wokalnej. - To jest bardzo mocno związane z tym, że to kocham i jest nie do opisania, co wytwarza w mojej głowie muzyka. To jest poza jakąkolwiek skalą. Będę bardzo pielęgnował tę spontaniczność, która jest we mnie.
Z utworów Bartka przebija szczerość i autentyczność. Teksty do swoich utworów, żeby wymienić te najbardziej znane "Lód" czy "Deszcz", pisze sam. To nie jest bez znaczenia, a nawet ma znaczenie ogromne.
Coś, w czym można się zatopić
Debiutancka płyta Bartka ukaże się w marcu 2021 roku. Prace nad nią trwały od czasu przekroczenia przez niego progu pełnoletności. Wtedy podjął decyzję, że sam będzie pisał teksty, które śpiewa. Nie umiał poczuć tych, które ktoś mu napisał. Stąd to ogromne znaczenie samodzielnego tworzenia. Teraz tak czuje, w tym momencie, i taką wybiera drogę, wiedząc że z jego tekstów płynie moc szczerości. Uważa, że nie muszą być doskonałe w warstwie lirycznej, poetyckiej i nie ma aspiracji przegonienia mistrzów.
- W piosence ma być przekazana historia – mówi Bartek. – Uczę się tego i wychodzi mi to nieźle. Gdy śpiewam swoje teksty, przekazuję więcej emocji. Nawet na koncertach wychodzi coś takiego, że gdy śpiewam cover, nie potrafię zanurzyć się w tej twórczości, chociaż niektóre utwory są znakomite. Wykonywanie swojej muzyki i swoich tekstów wnosi do muzyki jeszcze coś innego, w czym można się wręcz zatopić.
Można powiedzieć, że to osiągnięcie jakiegoś metapoziomu. Emocje są połączone z treścią i warstwą muzyczną. Co powstaje najpierw - tekst czy muzyka? Bartek wychodzi zawsze od muzyki, ponieważ to ona jest pierwotną iskrą tego, dlaczego tworzy. Musi najpierw poczuć emocje związane z samą muzyką, podstawia sobie sylaby zgodne z linią melodyczną, a potem dopisuje do tego tekst. To bardzo muzyczne podejście do piosenki, ale jak mogłoby być inaczej, skoro Bartek najpierw słyszy dźwięki. Później przychodzi czas na warstwę tekstową. Na początku jest zawsze linia melodyczna.
Dobra muzyka zawsze się obroni
Wracając do "The Voice of Poland", którego został półfinalistą, była to przygoda, podczas której zebrał mnóstwo doświadczeń. Rok po programie może śmiało powiedzieć, że to etap, na którym wokół niego zbudowało się zainteresowanie i dobrze jest je wykorzystać. Każdy ma inny sposób. Jedni stawiają na stronę wizualną, budowanie marki, inni zajmują się muzyką. Bartek od samego początku wiedział, że muzyka jest i będzie priorytetem. Program i występy były dla niego ważne, ale - podobnie jak wyniki - nie były najistotniejsze. Liczyła się muzyka. W półfinale zaśpiewał przepiękny numer "Another Day" Buckshot LeFonque.
- Pierwsza myśl po otrzymaniu propozycji tego utworu była taka, że to nie jest do końca programowa piosenka - opowiada Bartek. - Że to nie jest utwór w nurcie popowym, czteroakordowy, robiony do radia, dla masowego odbiorcy. Pomyślałem sobie, że produkcja wybrała dla mnie świetnie, zapewne kierując się obserwacjami uczestników i intuicją. Byłem zachwycony, że przy tak dużej oglądalności daje się ludziom do posłuchania tak znakomity numer, znakomitą muzykę. Jestem zaszczycony, że mogłem zaśpiewać tę ambitną piosenkę. Okazało się, że da się szerzyć dobrą muzykę w polskiej telewizji, w mediach masowych. Dla mnie to nadzieja, że taka muzyka się obroni nawet w sytuacjach telewizyjno-masowych.
Emocje - naturalny narkotyk
O pierwszych przesłuchaniach do programu mówi, że towarzyszyła im ekscytacja z lekkim lękiem przed oceną. Buduje to duży ładunek emocjonalny. Kolejne występy były już inne. Uważa, że to dobrze, że takie emocje towarzyszą ludziom w takich momentach, bo to one tworzą później naturalny narkotyk, od którego są uzależnieni występujący na scenie. Do tego chce się potem wracać. Bartek jest aktywny koncertowo już od trzech lat. W ubiegłym roku we wrześniu zagrał we Wrocławiu koncert z debiutanckim albumem. Zobaczył na nim skalę działania telewizji, gdy publiczność śpiewała jego piosenki, a po koncercie usłyszał, że jego muzyka coś dla nich znaczy.
- Przy tym jest taki wybuch endorfin, hormonów, które nie towarzyszą nam codziennie, więc przełamanie strachu jest czymś, co zawsze działa pozytywnie - mówi Bartek.
Jeden z trenerów powiedział do niego "Bartek, jesteś asem!". Podejście trenerów do uczestników programu było dla Bartka zaskakujące, bo spodziewał się "masówki". Tymczasem nawiązywali oni dobre, a nawet serdeczne relacje z uczestnikami. On miał najlepsze kontakty z Kamilem Bednarkiem i Margaret. Utrzymuje je nadal. Z Bednarkiem nagrał nawet piosenkę. Wiele zależy od ekipy produkcyjnej i uczestników. Okazało się, że nawet wielka produkcja telewizyjna ma ludzką stronę.
Wzruszenie, przeżywanie chwili
Był taki rok w życiu Bartka, że chciał poznawać jak najwięcej muzyki, utworów jazzowych, słuchać tyle, ile się da, poczuć jak najwięcej, wziąć dużo doświadczenia od innych twórców. Po tym okresie bardzo intensywnego słuchania coś mu się jednak przestawiło i stwierdził, że potrzebuje analizowania utworów. W kółko słuchał jednej piosenki przez dwie, trzy godziny, wyciskał z niej wiele emocji dla siebie, nowych przeżyć, wzruszeń. Wtedy uznał, że w takim podejściu do muzyki jest największa siła. Przeżycie i poczucie emocji. Jeśli ktoś mówi mu, że dzięki jego piosence coś poczuł, to niczego więcej mu nie potrzeba. Wie, że każdy słuchacz odbiera muzykę inaczej i nawet ten sam utwór może wywołać u różnych osób różne emocje, bo każdy ma inne doświadczenia, co innego dzieje się w jego życiu. To przyciąga ludzi do muzyki, która bardzo mocno działa na emocje. Bartek zastanawiał się, dlaczego tak jest i doszedł do wniosku, że muzyka najbardziej działa na wyobraźnię, bo pobudza wszystkie bodźce. Widać to szczególnie na koncertach.
***
Bartek chce się muzycznie rozwijać. Lubi czuć, jak jego emocje wibrują, zmieniają się, wzrasta ich intensywność. Lubi patrzeć, jak to dzieje się u tych, którzy go słuchają. Wie, że dzięki muzyce ludzie czują wzruszenie, radość, nostalgię. I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.
Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze