Tekst jest częścią projektu "Jelczańskie HIStorie", zrealizowanego przez Miejsko-Gminne Centrum Kultury.
Na początku był akordeon. A były to lata 60. ubiegłego wieku, gdy Grzegorz Klekot uczył się na nim grać w filii wrocławskiej Szkoły Muzycznej, która mieściła się w Laskowicach Oławskich. Wtedy w głównym nurcie preferowana była muzyka ludowa, tryumfy święciły zespoły "Śląsk", "Mazowsze".
Potem była gitara, która w tamtych latach kojarzyła się z awangardą, długie włosy, The Beatles, na przekór społecznym oczekiwaniom i tak zwanej "normalności". Grzegorz też przez to przeszedł, podobnie jak przez wiele innych gatunków muzycznych. Grał w zespole, który - jak mówi - grał muzykę młodzieżową, zafascynowany gitarą, słuchał rocka. Wiadomo - Led Zeppelin, Deep Purple, dziś klasyka. Muzyczna droga zaprowadziła go w końcu do korzeni, czyli muzyki ludowej. To bowiem z niej wszystko bierze swój początek. Ona jest źródłem.
I tak to biegnie
Muzyka ludowa pojawiła się w jego życiu ponownie na początku lat. 90.. Zespół, w którym grał, o wdzięcznej nazwie "Rapsodia", spotkał się z mającymi próbę "Świteziankami", śpiewającymi repertuar ludowy. Zespół akompaniował paniom i to był początek zespołu "Świtezianie".
- To się jakoś spięło i trwa do tej pory - opowiada Grzegorz Klekot, wieloletni muzyk zespołu "Świtezianie". - Wtedy zaczęliśmy współpracę, zespół zaczął się rozwijać muzycznie. Gmina dała nam instruktorów, wspinaliśmy się po drabince coraz wyżej, wprowadziliśmy tańce i choreografię, pracowaliśmy nad dykcją i przekazem. Każdy instruktor wniósł coś nowego, gdy to się skumulowało, postęp był coraz bardziej widoczny. O tym, co się dzieje w zespole, decydujemy razem, wszyscy członkowie.
I tak to biegnie, na ludowo. Utwory, które są kanonem tej muzyki, takie jak "Szła dziewczynka przez las", "Cyt, cyt", "Kukułeczka" dostają autorskie aranżacje i nowe życie.
- Nie chcemy niczego powielać, bo wiadomo, że oryginału się nie podrobi - mówi Grzegorz. - Wykorzystujemy swoją przygrywkę. Ja gram na gitarze, koleżanka na skrzypcach, pozyskaliśmy kolegę, który przeprowadził się z Wałbrzycha i gra na akordeonie.
Z pokolenia na pokolenie
Muzyka w jego życiu... Raz w tygodniu próby w Miejsko-Gminnym Centrum Kultury w Jelczu-Laskowicach, zawsze trwają dłużej niż jest w planie. Niedawno zespół nagrał koncert, wydał dwie płyty, popularność rośnie. To także wyjątkowa promocja gminy.
Czy to, co robi zespół "Świtezianie", jest ważne dla lokalnej społeczności?
- Ważne, wręcz potrzebne - odpowiada. - Kultura ludowa powoli zanika, nie jest rozpropagowana tak, jakby się chciało. Brakuje koncertów, ostatnio graliśmy w Dębinie z okazji kolejnej gwiazdy w "Alei Gwiazd", a później spotkaliśmy się pod dębem "Słowianin" i zagraliśmy koncert. Podobało się!
Są jednak inicjatywy, które pozwalają ujrzeć światełko na krętej drodze kultury ludowej, takie jak Lista Przebojów Ludowych Radia Wrocław, spotkania zespołów ludowych, kiermasze produktów lokalnych oraz rzemiosła artystycznego, co cieszy naszego bohatera. Jednak ogólny trend, wzmocniony przez postępującą homogenizację kultury i społeczeństwa, jest niekorzystny dla wszystkiego, co ludowe.
- Społeczeństwa wiejskie i miejskie scalają się i wynaturzają - uważa. - Dzieje się to w rozwiniętych gospodarkach, gdzie szybko rozwija się technika. W Polsce jest jeszcze przekaz z pokolenia na pokolenie, tradycje są podtrzymywane, ale zaczyna to zanikać. Szkoda, bo przecież kołysanki, pieśni żołnierskie, kościelne, weselne, kolędy, pastorałki - to wszystko muzyka ludowa. Niektórzy artyści sięgają do tego. Gdy ktoś otarł się o szkołę, to grał też klasykę, a klasyka jest fundamentem. Kujawiak, mazurek, polonez, oberek, krakowiak to najważniejsze polskie tańce ludowe. Czerpał z nich Chopin, Moniuszko i inni. To są nasze korzenie!
Wymiana pokoleniowa
Ta spuścizna jest niedoceniana. Możliwe, że wpływ na to ma zbyt duże tempo życia, zmiany w strukturze społecznej, przenikanie się kultur. Nie od dziś wiadomo, że dominująca kultura narzuca swoje wzorce. No i wymiana pokoleniowa, młodzi nie garną się do muzyki ludowej. Grzegorz Klekot podkreśla, że muzyka łączy pokolenia, a tam gdzie muzyka, są dobrzy ludzie. Tak, sięga do przysłów ludowych, bo one są mądrością. Oczywiście, nie tylko muzyka, także rzeźba, malarstwo, ogólnie kultura.
- Muzyka jest ważna podczas celebrowania uroczystości, świąt i tu można jeszcze dostrzec ludowe tradycje - twierdzi Grzegorz. - Wraca w różnych wersjach, nie zawsze dobrych, często widać przewartościowanie, nadinterpretację. Jak jest tradycyjna kolęda, zagraj ją tradycyjnie!
Duchowe dziedzictwo
W rodzinie Grzegorza były tradycje muzyczne. Mama grała na skrzypcach, brat też chodził do szkoły muzycznej, w święta było wspólne muzykowanie. Jego ulubione utwory ludowe to "Czerwone jabłuszko", "Stoi grusza w polu", "Cyt, cyt". Ale zespół "Świtezianie" potrafi też grać z rockową nutą, wystarczy dobrze posłuchać...
- To zostało, to wszystko jest w nas, ta muzyka - mówi muzyk. - Trzeba ją wydobyć w odpowiednim momencie, we właściwej chwili i wpleść w nasze utwory, żeby poszerzyć spectrum i włożyć w to, co robimy swoje duchowe dziedzictwo. Dzięki muzyce ludzie lepiej myślą, bo muzyka ma to w sobie, że uczy pamięci słuchowej, wzrokowej, koncentracji, wyliczania i współpracy zespołowej. To czynniki ważne w szkole, procentują na przyszłość.
***
Grzegorz Klekot zastanawia się, czy pierwsza była muzyka czy matematyka. Muzyka to przecież organizacja dźwięków w czasie, wszystko jest zharmonizowane, a nuty są jak alfabet. Ale jest jeszcze radość z grania i śpiewania, przekaz energii. Tego nie da się przeliczyć
Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze