Tekst jest częścią projektu "Jelczańskie HIStorie", zrealizowanego przez Miejsko-Gminne Centrum Kultury.
Od zawsze o tym marzył. Że w koszuli, w krótkich spodenkach i gumiakach chodzi po ogrodzie własnego domu. Od dziecka lubił grzebać w ziemi, pomagać przy żniwach, a jeśli jeszcze był koń... Pełnia szczęścia.
Teraz Edward Kłapkowski, członek Dolnośląskiego Towarzystwa Miłośników Lilii i Ogrodów ma 9 arów działki za domem, a na niej mnóstwo kwiatów. Mówi, że brakuje mu gruntu, ale siedemdziesiątka minęła...
Wyhodował, wypielęgnował, doglądnął ponad 500 odmian lilii, ciągle szuka nowych. To jego ukochane kwiaty.
- Największe miłości mojego życia to żona, siatkówka i lilie - mówi Edward Kłapkowski. -– W siatkówkę grałem wyczynowo wiele lat, byłem założycielem klubu, gdy żył jeszcze szef LZS Zdzisław Kińczyk. Przestałem grać, gdy miałem 54 lata.
Delikatne i wymagające
Z liliami zaczęło się jeszcze zanim stanął dom, chociaż wtedy nie było tak wielu gatunków. Najpierw posadził drzewa, potem już poszło. Ciągle poszukuje. Oprócz lilii ma też inne kwiaty, na przykład liliowce, ziemowity (do wszystkich nazw polskich Edward dodaje nazwę łacińską), hiacynty, mieczyki, tulipany, przylaszczki, sasanki, a oprócz tego - jak mówi - różne ciekawostki. Azalie, rododendrony... miał ich ponad 60.
Czym się różni lilia od liliowca? Odpowiada szybko: liliowce to kwiaty dla leniwych, lilie dla wymagających. Bo lilie wymagają lepszej gleby i opieki, a liliowce posadzi się i jest pięć lat spokoju. Lilia jest delikatna, podatna na choroby, lubią ją nornice, myszy oraz karczowniki. Tak jak człowiek potrzebuje jedzenia i picia. Dobrej ziemi, nawozu. Ważna jest również walka z chorobami grzybowymi oraz chrząszczem zwanym poskrzypnikiem liliowym. Ostatnio Edward używa do nawożenia popiołu drzewnego, co ma związek z fosforem i potasem, a one dają siłę i wzmocnienie korzeni roślin, aby mogły przetrwać zimę. Lilie orientalne trzeba na zimę wykopać, inne nakrywa sporyszem lub włókniną. Zima jako taka liliom nie przeszkadza, lubią jak jest śnieg, który okrywa je jak kożuszek. Najgorsze są deszcze i różnice temperatur.
Życie roślin
Wie o tych kwiatach wszystko. Na przykład lilie azjatyckie, biała lilia świętego Antoniego to także lekarstwa. Kroi się i zjada. Jadalne są cebule lilii i kwiaty. Edward jadł, poleca i zaprasza latem na sałatkę z kwiatów liliowca. Mówi, że można jeść nawet surowe kwiaty. Ale na miłość boską, przecież nie hoduje ich do jedzenia! Nie, do miłości. Piwonie są piękne, ale nietrwałe. Lilia natomiast, tak jak róża, utrzymuje się dwa tygodnie na ogrodzie i dwa tygodnie w domu.
- Nieraz można coś ustrzelić na targu, ale na ogół sprzedający nie mówią całej prawdy - opowiada. - Mnie nie oszukają, mam katalogi lilii, wydawane i uaktualniane co roku, i pamięć do kwiatów.
Rosną jak w wojsku, w szeregu, wszystkie są opisane (nie dla Edwarda, on ma to wszystko w głowie). Każdą lilię fotografuje. Dla niego są bardzo ładne, przepiękne, cudowne, ciekawe...
Rośliny fascynują go, co widać w domowej biblioteczce. Teraz na topie są lilie drzewiaste. Żeby zrobić nalewkę z mleczu, trzeba zebrać 500 kwiatów, liście rzodkiewki można dodać do sałatki, czosnek niedźwiedzi to rarytas.
Wystawy, wykłady
Do Dolnośląskiego Towarzystwa Miłośników Lilii trzeba było dopisać Ogrody i tak powstało Dolnośląskie Towarzystwo Miłośników Lilii i Ogrodów. Edward Kłapkowski jest jednym z jego najstarszych członków, działa już ponad 30 lat. Siedziba mieści się na terenie wrocławskiego Ogrodu Botanicznego, w Arsenale raz w roku organizują wystawy, takie jak "Lilia w lesie", "Lilia w ogrodzie". To główna bohaterka. Ostatnia wystawa była przepiękna.
- Musieliśmy dopisać te ogrody z uwagi na to, że słyszeliśmy głosy, dlaczego tylko same lilie, skoro rosną w ogrodach - tłumaczy Edward. - Zgodziliśmy się, żeby pozyskać nowych członków. Nie ma co ukrywać, starzejemy się... Rocznie płacimy 40 zł składki, mamy w tym różne wykłady, prowadzone przez pracowników naukowych Uniwersytetu Wrocławskiego, zaprzyjaźnionych fachowców z Dolnego Śląska. Chcemy rozszerzyć zakres działalności, jesteśmy po rozmowie z prezydentem Wrocławia na temat ewentualnych dotacji. Wśród nas są osoby bardzo aktywne, zasłużone, nagradzane, jeździmy na wystawy.
Edward, który wielokrotnie był ze swoimi liliami wyróżniany w konkursach, próbuje zarazić pasją do kwiatów lokalną społeczność, organizował wystawy podczas imprezy w parku na osiedlu Jelcz. Były bardzo ładne. Jeśli chodzi o rodzinę, to ma nadzieję, że bakcyla połknął jeden z wnuków, jego prawa ręka w ogrodzie.
Obdarowuje z radością
Od marca grzebie w ziemi. Lilie zaczynają wychodzić pod koniec maja. Pielęgnuje je, codziennie patrzy, jak rosną. Tak, ma fioła na tym punkcie! O miłości już było.
Gdy ktoś mówi, że jakaś lilia jest ładna, taka czerwona, on wymienia dwadzieścia czerwonych odmian. Od drugiej dekady maja ogród to jeden kwiatowy dywan, feeria kolorów. Lubi obdarowywać kwiatami. Zawiezie paniom do apteki, pielęgniarkom, rozda sąsiadom, znajomym. Nadwyżki sprzedaje, żeby kupić nowe cebulki. Ceny są różne, to zależy od odmiany.
Dziesięć lat temu było skatalogowanych ponad dziesięć tysięcy odmian lilii. Oczywiście, że się różnią. Pylnikami, gardzielą, płatkami, są lilie, które mają cebulki powietrzne (rozmnaża się przez nie na przykład lilia tygrysia). A tak w ogóle to są trzy sposoby rozmnażania lilii - z cebuli głównej przez podział, z łuskowania i za pomocą tych powietrznych cebulek.
- Teraz jest masa krzyżówek - mówi. - Holendrzy robią to na wielką skalę, Stany Zjednoczone są kolebką lilii drzewiastych. Szukam nowości, sprowadza się lilie z Czech, niepowtarzalne okazy z USA. Mój ulubiony program telewizyjny to "Rok w ogrodzie" oraz "Rok w ogrodzie extra". Muszę obejrzeć, jest edukacyjny i przyjemny, można coś podpatrzeć.
***
O liliach i innych kwiatach może opowiadać godzinami, chodząca encyklopedia ogrodnictwa. Ale nie to jest najważniejsze. Miłości i pasji nie da się skatalogować, choć można je nazwać. Po polsku czy po łacinie, to najmniej ważne...
Monika Gałuszka-Sucharska
Napisz komentarz
Komentarze