Stowarzyszenie "Służby Ratownicze" z Oleśnicy, a w jego imieniu prezes Tomasz Krawczak oraz jego zastępczyni Marta Kubiak, zawiadomili prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Adriana Winiarskiego i jego dziewczynę. Chodziło m.in. o te cytowane groźby, ale też o stroje ratownicze (za kilkaset złotych), których - jak twierdzi Marta Kubiak - nie zwrócono po zakończeniu współpracy dwójki oławian z oleśnickim stowarzyszeniem, podobnie jak sprzętu ratowniczego, w tym masek pediatrycznych czy ciśnieniomierza (wszystko wartości ok. 1000 zł). Dlaczego zawiadomienia w tej sprawie trafiły do prokuratury dopiero teraz, skoro wspólna przygoda ratownicza oławian z oleśnickim stowarzyszeniem zakończyła się już w grudniu 2019, a zaraz potem Adrian Winiarski założył Oławskie Stowarzyszenie Ratownicze?
- Adrian bardzo mocno chciał z nami działać, on faktycznie jest mocno zakochany w ratownictwie - przyznaje Tomasz Krawczak, prezes stowarzyszenie "Służby Ratownicze" z Oleśnicy. - Ale teraz pomawia nas na różnych forach.
- Nagle przestali się do nas odzywać - opowiada Marta Kubiak o Adrianie i jego dziewczynie. - To było między świętami a sylwestrem, więc przez nich musieliśmy przeorganizować nasze działania. Potem przyszli i zaczęli podnosić jakieś kwestie rozliczeń, że oni to wolontariat, a my niby mamy z tego pieniądze. Głupie zarzuty. Jak już nie ma co powiedzieć, to się słyszy, że w organizacji muszą być jakieś przekręty finansowe.
- Nasza cierpliwość się skończyła - tłumaczy pani Marta. - Bo oni przez cały rok próbują psuć nasze dobre imię. Organizują jakieś spotkania, knują przeciwko nam, wydzwaniają do dziennikarzy z oskarżeniami wobec nas, ale nie pokazują żadnych dowodów. Promujemy np. obóz ratowniczy dla dzieci i zaraz pod tym jest wpis "lepiej oddajcie moje pieniądze".
Słyszę od oleśnickich ratowników, że "ulało im się" i są gotowi iść na zwarcie. - Żeby wreszcie się uspokoiło - mówi prezes.
Przez telefon proszę panią Martę o przysłanie skanów wpisów Adriana Winiarskiego, szkalujących dobre imię oleśnickiego stowarzyszenia. Obiecuje dostarczyć. Ponawiam prośbę esemesem i mailem. Do dziś ich nie otrzymałem.
- Mówią, że ich oszukaliśmy, w grę mają wchodzić jakieś pieniądze, ale nie wiemy, o co im chodzi - mówi pan Tomasz. - Chcieli u nas pracować, byliśmy tym zainteresowani, ale u nich ciągle był problem z uzupełnieniem dokumentacji. Owszem, pomagali nam trochę w pracy, ale nigdy nie zostało to sformalizowane z powodu ich zaniechania. Nie doszło do podpisania żadnych umów.
- Na wszystkich grupach Adrian wypisuje, że poszukuje osób pokrzywdzonych przez stowarzyszenie "Służby Ratownicze" w Oleśnicy lub nasze spółki, bo mamy też takie, zajmujące się usługami medycznymi czy reklamą - mówi pani Marta. - Już samo takie pytanie sugeruje, że coś jest nie tak.
- Może byłoby prościej, gdyby oni poszli do sądu przeciwko nam, przynajmniej dowiedzielibyśmy się, o co im chodzi, bo sformalizowaliby te zarzuty - przekonuje pan Tomasz.
- Czemu nie składają żadnych doniesień na policję czy do prokuratury? Ja bym bardzo chciała, żeby coś złożyli - dodaje pani Marta.
Niewykluczone, że właśnie do tego dojdzie, bo Adrian Winiarski nie zamierza bezczynnie czekać, gdy jest - w jego mniemaniu - szkalowany... CIĄG DALSZY ARTYKUŁU w e-wydaniu - w całości TUTAJ - koszt e-wydania 2.90 zł
Napisz komentarz
Komentarze