Wszystko zaczęło się na gminnych dożynkach w Piekarach. - Trenujesz coś? - zapytał Tomka nieznajomy chłopiec na wózku. - Nie, nigdy nie trenowałem - odpowiedział Tomek. I w taki sposób dowiedział się, że we Wrocławiu funkcjonuje klub sportowy "Start", zrzeszający osoby niepełnosprawne. Dyscyplin do wyboru jest sporo, ale młody mieszkaniec Jelcza-Laskowic uznał, że spróbuje sił w ciężarach. Początki były trudne. - Pamiętam pierwszy trening - opowiada. - Gryf w dłoniach latał jak wiosło. Nie potrafiłem w ogóle utrzymać równowagi. Gdy w końcu to opanowałem, zacząłem od 60 kilogramów. Na pierwszych zawodach udało mi się wycisnąć 70. Spodobało mi się, więc zostałem. Leszek Zając jest dumny z syna i podkreśla, że to jedyna niepełnosprawna osoba w gminie Jelcz-Laskowice, która podnosi ciężary i odnosi sukcesy. Jest się czym chwalić! Tomek ma już na koncie wicemistrzostwo Polski juniorów, puchar Polski w swojej kategorii oraz złoty medal na międzynarodowych zawodach na Słowacji: - To się bardzo rzadko zdarza, żeby ktoś po 9 miesiącach treningów podnosił 95 kilogramów. A mój syn to robi! Niektórzy ćwiczą w klubie wiele lat i nie mogą przekroczyć bariery 70 kilogramów. Nie bez znaczenia z pewnością jest fakt, że trenujemy codziennie w Bystrzycy pod okiem byłego strongmana Stanisława Szymańskiego. Trener powiedział nam, że jeśli dobrze pójdzie, to Tomek do końca roku podniesie 100 kg.
Dla Tomka to pierwsza aktywność sportowa w życiu. Ludzie z niedoborem wzrostu najczęściej nie trenują nic. Sportowiec przyznaje, że wcześnie nie wiedział o istnieniu takich klubów jak wrocławski "Start". Dziś ma pasję, jeździ na zawody, poznaje nowych ludzi i w końcu odnalazł życiową drogę. Marzy o występie na paraolimpiadzie i założeniu własnego klubu, w którym mogliby trenować zarówno ludzie zdrowi, jak i niepełnosprawni: - Łatwo nie będzie, ale wierzę, że uda mi się zrealizować moje cele. Żeby zacząć myśleć o igrzyskach paraolimpijskich, musiałbym wyciskać 120-130 kilogramów. Krok po kroku chcę się rozwijać i wierzę, że jeszcze wszystko przede mną. Chciałbym też kiedyś wystąpić na zawodach z pełnosprawnymi. Żeby pokazać im, że tacy jak ja też mogą. Tata Tomka nie ukrywa, że problemem są pieniądze. Z jego skromnej pensji i emerytury małżonki niełatwo jest zapewnić treningi czy wozić syna na zawody w całym kraju. A jest to niezbędne, by zapewnić mu stabilny rozwój. - Marzy nam się sponsor - mówi Leszek Zając. - Robimy co możemy, ale brakuje nam środków. Każda pomoc się przyda. Tomek jest świetnym przykładem, że w żadnej sytuacji nie można się załamywać. Takie osoby jak on też mogą mieć pasję i osiągać sukcesy. Zanim zaczął trenować, często czuł się odepchnięty i niepotrzebny. Dziś wszystko się zmieniło.
Kamil Tysa [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze