- Tato z mamą kazali, to się ożenił - mówi żartobliwie pan Józef, ale za chwilę dodaje. - Kolega do mnie ją przyprowadził, jak z wojska wróciłem, to był zupełny przypadek, ale popatrzyłem w te oczy i zdurniałem. Poznali się w Oławie. Pan Józef wspomina, jak tutaj trafił: - Mieszkam tu dokładnie od 23 czerwca 1945 roku, Wrocław jeszcze się palił, towarzysze radzieccy wyrzucili nas z wagonu, bo rabowali Siechnice i potrzebowali wagonów. Wylądowałem za Odrą, przyjechaliśmy pierwszym transportem, 3 tygodnie żyliśmy na łące. A jakie ma wspomnienia związane z małżeństwem? - Ale jakie tam wspomnienia? To tak szybko przeleciało, kochana, że nie wiadomo, kiedy to wszystko się stało. Ten czas nieprzeciętnie szybko gna. Już 63 lata jesteśmy małżeństwem i nie wiadomo, kiedy to minęło... Pan Józef lubi pożartować, widać, że patrzy na życie z przymrużeniem oka.
- Przyczepiło się to do mnie, było trudno wyrzucić z domu - żartuje pytany o 63 lata razem.
- Żona pewnie musi być wyrozumiała dla pana?
- A czemu dla mnie? To ja musiałem być dla niej! - odpowiada śmiejąc się.
Pani Danuta natomiast ze wzruszeniem podchodzi do jubileuszu i zdradza sekret udanego małżeństwa: - Ja powiem tak, żeby tyle lat uzyskać, to jedno i drugie musi nad sobą pracować, szczególnie nad charakterem. Dużo trzeba cierpliwości, trzeba nieraz bardzo dużo tolerancji, ale najwięcej to cierpliwości, takiego zrozumienia się, bo to w życiu różnie bywa. Mieli też ciężkie chwile, ponieważ syn urodził się chory i jak miał 3,5 roczku, ledwo udało się go uratować. Ale najgorsze minęło. Pani Danuta mówi, że jest zadowolona z życia i podkreśla jeszcze jedną niezwykle ważną dla niej kwestię. To między innymi sprawiło, że małżeństwo było lepsze. - Dużo daje wiara - mówi. - Dzięki temu człowiek ma więcej cierpliwości, ja na przykład ją uzyskałam razem z wiarą. W małżeństwie jeden drugiego musi zrozumieć, być cierpliwym.
Co by zmieniła w swoim życiu? - Prawdę mówiąc, teraz, jak już człowiek jest dojrzały, to na pewno wiele by jeszcze zmienił na lepsze, na pewno, żeby więcej tych dni było takich radośniejszych, chociaż nie było źle, nie mogę powiedzieć. Mąż też jest taki bardzo wyrozumiały, jestem mu wdzięczna, że pozwolił mi na pielgrzymki jeździć. Pani wie, jak to było dla mnie ważne? Tak się umocniłam, bardzo, dzięki temu byłam wyrozumiała, a on to widział, i też był. Państwo Sobczakowie mieszkają na placu Zamkowym. Mają dwoje dzieci (syna i córkę), wnuczkę i prawnuczkę. 30 czerwca burmistrz Tomasz Frischmann w imieniu prezydenta wręczył małżeństwu medale, które są symbole wierności, miłości i trwałej przyjaźni. - Tylko nieliczni mają zaszczyt obchodzić taką uroczystość - powiedziała Renata Wolf.
Tekst i fot.: Agnieszka Herba [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze