Reklama
Tragedia coraz bliżej! Remontują, a kierowcy wypadają z drogi...
- 11.12.2018 15:38 (aktualizacja 27.09.2023 10:09)
O remoncie drogi Oława-Janików pisaliśmy kilkakrotnie, kierowcy skarżyli się na fatalną jakość wykonywanych prac i brak odpowiednich zabezpieczeń ostrzegających przed niebezpieczeństwem na drodze. - Tu w końcu ktoś zginie - pisał do redakcji kilka dni temu jeden z kierowców. Dziś po godz. 14.00 niewiele brakowało, a doszłoby do tragedii.
*
Drogowcy znów zostawili niezabezpieczoną drogę. Starsze małżeństwo jadące fordem fiestą nie zauważyło przeszkody i najechało na nią. - To już naprawdę przechodzi ludzkie pojęcie - mówi kierowca, który był w pobliżu całej sytuacji. - Zatrzymałem się, aby pomóc tym ludziom, bo najechali na hopkę i wpadli do rowu. Na szczęście im nic poważnego się nie stało, ale auto wylądowało w rowie. Mówili, że to właśnie przez tą zostawioną na drodze hopkę! Pytali, co mają teraz zrobić, samochód jest uszkodzony, muszą wzywać lawetę. Poradziłem im, żeby w pierwszej kolejności wezwali policję!
*
Policja przyjechała na miejsce, ukarała kierowcę forda mandatem, ponieważ przyznał, że jechał 50-60 km/godz., natomiast kilometr wcześniej jest ustawiony znak informujący o robotach drogowych i ograniczeniu do 40 km/godz. Mieszkaniec nie dostosował więc prędkości do warunków drogowych. Nie ma jednak wątpliwości, że sposób prowadzenia tego remontu też przyczynił się do zdarzenia. Policja przyznaje, że miała uwagi do braku właściwych zabezpieczeń i oznakowań na remontowanym odcinku. Wykonawcę ukarano już mandatem.
W zdarzeniu, do którego doszło dziś po 14.00 oprócz forda brał również udział opel. Kiedy kierowca fiesty po najechaniu na uskok stracił panowanie nad autem, otarł się o nie opel.
Kierowca forda nie wyklucza skierowania sprawy na drogę sądową przeciwko wykonawcy remontu.
*
Kilka dni temu zamieściliśmy odpowiedź DSDiK w sprawie tego remontu:
*
A tak 3 grudnia informowaliśmy o niebezpieczeństwie: - Najpierw drogowcy wycięli duże połacie asfaltu i dziury pozostawili na noc bez oznaczeń, więc zawieszenia aut miały gdzie ryzykownie „popracować” albo trzeba było niebezpiecznie jechać slalomem - pisał mieszkaniec. - Na dodatek przez większość dnia drogowcy zostawiali na środku drogi kupki gruzu z wycinanego asfaltu, więc auto wjeżdżające w taką górkę o wysokości 10-15 cm wyrzucało do góry, co mogło się bardzo źle skończyć. Dopiero po skargach kierowców postawiono parę pachołków...
*
Kierowcy twierdzą, że firma remontująca ten odcinek powinna powinna ponieść konsekwencje za narażanie zdrowia i życia użytkowników drogi...
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze