- Co zmieniło się w twoim życiu po udziale w "The Voice of Poland"?
- Chwilę przed programem przygotowywałem się do rozpoczęcia pracy w branży, którą kocham. Starałem się wejść na drogę, która intuicyjnie przyszła do mnie po programie. "The Voice of Poland" otworzył mi drzwi i pojawiło się pytanie, co dalej. Mogłem wykorzystać szansę lub nie. W ten sposób trafiłem do mojej wytwórni. To niezwykle ważne, bo zobaczyłem, że ktoś zaczął we mnie wierzyć. Zmieniło się więc na pewno to, że wokół mnie pojawili się profesjonaliści, zechcieli ze mną współpracować nie tylko przyjacielsko, ale też biznesowo. Moje podejście do muzyki na szczęście pozostało takie samo.
- Zrobiłbyś dziś coś inaczej? Mam na myśli ten czas telewizyjnego show.
- Zupełnie nie. Dzięki udziale w programie wydarzyło się naprawdę wiele niesamowitych rzeczy, takich jak chociażby nagranie piosenki z Kamilem Bednarkiem. Nie mogłem zakładać, że coś takiego się mi przytrafi. To kwestia chwili i wspólnej energii, którą z Kamilem wymieniliśmy. Nie byłoby jednak tej szansy, gdyby nie program. To przerosło moje oczekiwania. Wcześniej nie mogłem sobie nawet wyobrazić, że taka postać wyciąga do mnie rękę i proponuje wspólny utwór. Przez talent show przewijają się setki ludzi i większość z nich nie dostaje takiej możliwości. Cieszę się, że mi się udało, ale wcześniej kompletnie nie mogłem zakładać, że tak się stanie.
- Współpraca z Bednarkiem to dowód, że relacje nawiązane w programie przełożyły się później na życie prywatne?
- I tak, i nie. Każdy w "The Voice of Poland" miał świadomość, że jest tam sporo ludzi i wszyscy jesteśmy w pracy, szczególnie trenerzy. Atmosfera, którą udało się stworzyć na potrzeby programu, była świetna, mam z trenerami kontakt do dziś, ale nikt nie oczekiwał, że na bazie kilku spotkań w trakcie produkcji nawiążemy bliską przyjaźń, którą będziemy pielęgnować w życiu prywatnym. To, że udało mi się nagrać z Kamilem, było czymś dodatkowym, ale też z mojej perspektywy zaskakującym. Taka osoba jak on nie musi już robić wielu rzeczy dodatkowych. Była więc to jego dobra wola, chęć pomocy i wyciągnięcie ręki do młodszego kolegi. Krążę trochę wokół tego jednego wydarzenia, ale nie o wszystkim mogę mówić, bo pewne rzeczy wydarzą się na płycie i nie chciałbym ich zbyt wcześnie zdradzać.
- Tuż po programie rozpoczęła się pandemia. Postawię tezę, że miałeś pecha, bo to zahamowało rozwój twojej popularności. Chociażby dlatego, że na tej fali rozpoznawalności nie mogłeś koncertować.
- Miłym wyjątkiem był mój koncert we wrześniu 2020 roku, podczas którego wypełniliśmy prawie cały Stary Klasztor. Do tego czasu faktycznie czułem, że pewne rzeczy gasną. Nie miałem jednak na to wpływu, więc nie chciałem się bardzo na tym skupiać. Kompletnie nie wiedziałem więc, czego się po tym koncercie spodziewać. Gdy wyszedłem na scenę i zobaczyłem masę ludzi śpiewających moje piosenki, dostałem takiego zastrzyku pozytywnych emocji, jakich nie czułem nawet w "The Voice of Poland". Wszyscy mieliśmy pecha, każdy z nas przez pandemię miał trochę gorzej, ale naprawdę starałem się na tym nie skupiać. Przede wszystkim miałem dużo szczęścia, bo jestem zdrowy, wirus nie wpłynął na moją sytuację rodzinną i to jest najważniejsze. Cała reszta to dalszy plan. Oczywiście chciałem koncertować po programie, ale nie uważam też, że straciłem szansę. Przykładowo Natalia Nykiel też wystąpiła w talent show, którego nie wygrała. Wydała singiel, potem drugi, trochę nie poszło, więc wraz z zespołem uznała, że powinna bardziej popracować nad materiałem. Po dwóch czy trzech latach wróciła i nagle okazało się, że radia chcą jej piosenki grać, a ludzie słuchać. Tych czynników, które decydują o sukcesie, jest tak dużo, że kompletnie nie martwię się tym, że moja kariera przyhamowała. Coraz częściej widzę, że wielu ludzi wciąż mnie pamięta. Udało się zbudować drużynę, która mnie wspiera, więc zobaczymy, co się wydarzy po płycie. Nie ma gotowego przepisu na to, by piosenka odniosła sukces. Ludzie mają przeróżne upodobania, więc nie zakładam, że trafię do wszystkich.
(...)
- Jednym z singli nadchodzącej płyty jest "Burza", czyli utwór który zaśpiewasz podczas koncertu debiutów Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Jak tam trafiłeś?
- Po prostu wysłałem zgłoszenie. Ze wszystkich kandydatów komisja wybrała sześć osób. Reszta to laureaci "Szansy na sukces", "Festiwalu Zaczarowanej Piosenki" i konkursu Narodowego Centrum Polskiej Piosenki. Zaskakuje mnie skład tegorocznego festiwalu, bo są tam trzy osoby z mojej edycji "The Voice of Poland", a jedna z ostatniej edycji tego programu. 40% osób stanowią więc reprezentanci tego talent show. Okazuje się, że debiuty tym razem składają się z ludzi, którzy mieli już szansę pokazać się szerszej publiczności, dlatego stawka jest bardzo mocna. Spotkaliśmy się kilka dni temu na próbie do utworu, który wykonamy wspólnie i mogę potwierdzić, że to grupa niezwykle interesujących postaci. Nie mam wątpliwości, że koncert będzie stał na wysokim poziomie. Jestem bardzo daleki od klasyfikowania i "konkursowania" muzyki, bo to nie jest sport. Uważam, że ilość emocji, którą sam wkładam w twórczość, nie jest czymś, co można wymiernie ocenić. Oczywiście festiwal w Opolu ma swoją koncepcję od wielu lat, jest to dla mnie wielka wartość, że mogę tam być, ale nie podchodzę do tego jak do bitwy z innymi wokalistami. Przede wszystkim chcę pokazać moją twórczość i moje emocje. Oczywiście pięknie byłoby wygrać, bo z pewnością przyniosłoby to bardzo miłe konsekwencje, ale nie skupiam się na tym. W koncercie debiutów przyznawane są dwie nagrody - jedna przez jury, a druga na podstawie głosów widzów. Jeśli ktoś zechce na mnie zagłosować, będzie mi bardzo miło.
- "Burza" to był oczywisty wybór?
- Dla mnie tak. Jeśli chodzi o materiał z płyty, jest to piosenka, która powstała jako jedna z ostatnich. Jestem z niej bardzo dumny. Wybierając utwory, które mają promować krążek, musisz postawić na szali emocje, melodię i całą kompozycję, która powinna mieć pierwiastek hita. Wydaje mi się, że w tym utworze udało się znaleźć ten odpowiednio wyważony środek. Bardzo lubię ten numer, świetnie się go gra z chłopakami z zespołu i wyzwala on we mnie taką energię, którą chciałbym pokazać na festiwalu.
- Opole jest spełnieniem jednego z dziecięcych marzeń?
- Zdecydowanie. To jeden z najbardziej prestiżowych festiwali muzycznych w Polsce. Wydaje mi się, że każdy wokalista chciałby na pewnym etapie kariery tam zagrać. Prestiż i cała otoczka tego miejsca, a także lista artystów, którzy przez lata tam występowali, stwarza niesamowitą atmosferę, co czuliśmy już podczas prób. Każdy ma świadomość tego, że jest to coś naprawę gigantycznego. Poza tym od dłuższego czasu nie dostawałem tylu cudownych reakcji - zarówno od bliskich, jak i tych zgromadzonych w mediach społecznościowych. Czuję ich radość oraz dumę i wiem, że będą mnie mocno wspierać.
- Wspomniałeś o tym, że nie zależy ci na "konkursowaniu" twojej muzyki. Liczysz jednak na to, że występ w Opolu będzie dla ciebie nowym otwarciem szerokiej publiczności, czyli także dla tych, którzy nie śledzili cię po "The Voice of Poland"?
- Mam nadzieję, że dobrze się przypomnę. Tym bardziej cieszę się, że zaśpiewam "Burzę", bo wierzę w ten utwór i jest dla mnie niezwykle ważne, że na scenie będę z moim zespołem. Tuż przed festiwalem widzę więc same plusy, zero minusów.
Koncert debiutów z udziałem Bartka Deryły odbędzie się 3 września o godz. 22.40 - transmisja w TVP 1. Debiutanci będą walczyć o nagrody wykonując autorskie piosenki. Zwycięzcę nagrody głównej im. Anny Jantar wyłoni profesjonalne jury. Drugi ze zwycięzców zostanie wyłoniony w głosowaniu SMS przez publiczność. Aby wesprzeć Bartka, wyślijcie SMS o treści 1 pod nr 7350. Szczegóły na festiwalopole.tvp.pl.
To tylko fragment wywiadu z wokalistą z Jelcza-Laskowic. Całość przeczytacie w papierowym wydaniu "GP-WO".
Zdjęcia: Ola Bodnaruś
Napisz komentarz
Komentarze