A chodzi o niezwykły pojazd, zbudowany przez jej tatę, inżyniera Jana Lisieckiego. Myślała, że już nigdy nie zobaczy tego "oławskiego jelcza".
Oto fragment gazetowego tekstu Wojtka Połomskiego sprzed roku:
*
Zadzwoniłem do jednego z pasjonatów motoryzacji w województwie dolnośląskim. Podzieliłem się z nim historią pojazdu i informacjami przekazanymi mi przez panią Elę. Poprosiłem też o pomoc w sprawdzeniu miejsca pobytu pojazdu, co do którego miałem podejrzenia. Po godzinie otrzymałem telefon z informacją, że auto jest w miejscu, o którym myślałem. W tym momencie nasunęły się pytania. Co dalej? Czy obecny właściciel zechce odsprzedać pojazd? Jeżeli tak, to jaka kwota wchodzi w grę? Mój rozmówca odpowiedział na moje pytania jednym zdaniem:
- Odkupię ten pojazd i przywiozę go do Oławy. Odrestauruję go.
Nie wiem, jak opisać swoją reakcję. Nie wiem, co pomyślała sobie pani Ela, gdy zadzwoniłem do niej z nowinami.
- Jak mam dziękować?- te jej słowa najbardziej utkwiły mi w pamięci.
Poniedziałek 24 sierpnia 2020, godzina 19.49
Smartfony i internet to dziś rzeczy, bez których nie wyobrażamy sobie funkcjonowania. Są chwile, w których te dwie rzeczy pozwalają zorganizować wiele rozmaitych spraw. Nie potrafię powiedzieć, ile godzin w sumie rozmawiałem z panią Elą i chcącym pozostać anonimowym miłośnikiem pojazdów z Oławy, który w poniedziałek przed godziną 20 przysłał mi kilka aktualnych zdjęć poszukiwanego pojazdu. Wykonanych w... Oławie.
Oczywiście od razu do niego zadzwoniłem, nie dowierzając, że auto już jest w Oławie!
- Wojtek, ja działam szybko! Przekaż pani Elżbiecie, że jutro może przyjechać na godzinę 8.00 rano i obejrzeć samochód swojego taty.
Teraz także i ja nie wiedziałem jak dziękować.
Oczywiście po zakończonej rozmowie z nowym właścicielem pojazdu zadzwoniłem do pani Eli i przekazałem jej wszystkie informacje. Możecie sobie wyobrazić, jakie słowa i wrażenia towarzyszyły tej rozmowie.
Oława, wtorek 24 sierpnia 2020, godzina 8.00
Ewa Lisiecka wraz z siostrą Urszulą po raz pierwszy od wielu lat zobaczyły pojazd, który skonstruował i zbudował ich tata. Co mogły czuć w tej chwili? Radość, szczęście, dumę z tego, że udało się poruszyć wiele ludzkich serc w sieci? Zmobilizować jednym wpisem na portalu społecznościowym ogromną rzeszę ludzi, którzy pomagali w poszukiwaniach? Z pewnością tak.
Zapewne popłynęły też łzy wzruszenia. Jak niejednokrotnie podkreślała pani Ela - to, że auto się odnalazło, zostało odkupione i sprowadzone do Oławy, to prawdziwy cud.
Dlaczego szukała tego pojazdu? Chciała jeszcze raz go zobaczyć, dotknąć, oddać tym hołd swojemu zmarłemu ojcu. To było największe marzenie jej życia. I to marzenie, dzięki zaangażowaniu wielu osób, się spełniło.
*
O oławskim jelczu pisaliśmy TUTAJ:
https://www.tuolawa.pl/wiadomosci/20591,nie-wiem-jak-mam-dziekowac-czyli-jedyne-takie-auto-na-swiecie
Napisz komentarz
Komentarze