Jak uchronić związek przed nudą?
Poczucie znudzenia dotyczy wielu miłosnych relacji i to niezależnie od ich stażu. Na każdym etapie zażyłości możemy nagle zorientować się, że naszym wspólnym chwilom brakuje polotu. Niektórzy starają się zaradzić problemowi błyskawicznie, np. poprzez nowe dildo albo prenumeratę kilku czasopism erotycznych. Inni z kolei nie chcą na tym poprzestawać i zastanawiają nad nowymi sposobami spędzania czasu z ukochaną. Rezultaty takich poszukiwań bywają naprawdę interesujące. Często ze zdumieniem odkrywamy na przykład nowe pasje, którym warto się oddawać we dwoje.
Nie oznacza to oczywiście, że zabawki analne należałoby natychmiast cisnąć w kąt. Wręcz przeciwnie: zmysłowe gadżety z pewnością uchronią nas przed chłodem w sypialni. O intrygujące doznania warto jednak zabiegać również i poza nią.
Świetnym pomysłem wydają się np. wieczorne seanse filmowe we dwoje. Jednak niektórym parom trudno się do nich przekonać. Powód jest banalny: trudności z wyborem filmu, który przypadnie do gustu obu stronom. Jedna osoba chciałaby obejrzeć komedię romantyczną, druga - film akcji albo historyczny dokument. Jeśli w dodatku partnerzy mają akurat kiepski dzień, ta nieistotna w gruncie rzeczy kwestia może stać się zarzewiem większego konfliktu. Należy więc uważać, by romantyczny wieczór nie przerodził się w kłótnie.
Na ratunek pośpieszą nam z pewnością dobre horrory. Większość osób lubi od czasu poczuć dreszczyk emocji. Nawet nie będąc zagorzałymi fanami gatunku możemy odnaleźć w nim sporo perełek. Poniżej znajdziecie kilka klasycznych propozycji.
Cztery straszne filmy na wieczór we dwoje
Wielbiciele horrorów na ogół przyznają, że objawieniem ostatniej dekady okazał się dla nich Sinister Scotta Derricksona. Historia cierpiącego na twórczą niemoc autora kryminałów (w tej roli Ethan Hawke) nie grzeszy być może zbytnią oryginalnością, ale jej poszczególne elementy naprawdę przyciągają... i straszą. Warto podkreślić, że Sinister podoba się często paniom. Niewiele tu krwi czy fizycznej przemocy. Złowieszczą atmosferę buduje przenikanie się pradawnej przeszłości z teraźniejszością. Uwagę zwraca też świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa.
Osoby gustujące w filmowych remake'ach powinny się zainteresować zwłaszcza dwiema pozycjami: Koszmarem z Ulicy Wiązów (2010) i Candymanem (2021). Pierwszy stanowi ukłon w stronę klasycznego "straszaka" Wesa Cravena z 1984 roku. Twórcy zdecydowali się być wierni oryginałowi, chociaż ich wersja opowieści o demonicznym woźnym została dostosowana do realiów XXI wieku. Ten ostatni aspekt dotyczy zresztą także nowego Candymana. On jednak zaskakuje widza mocno eksperymentalnym zacięciem. Dość radykalnie odróżnia go to od pierwowzoru. Na plus czy na minus - ocenić musimy sami.
Należałoby wspomnieć jeszcze o zupełnie nowej szkole horroru "artystycznego". Jeden z jej czołowych przedstawicieli, Ari Aster, urzeka zwłaszcza swoim Midsommar (2019). Poetyckie obrazy nie wykluczają ani nastroju grozy, ani katastrofy która spada na bohaterów lekko niczym dźwięk nieznanego im, złowrogiego języka.
(tekst sponsorowany)
Napisz komentarz
Komentarze