- Wiem, że nigdy nie chciałaś o sobie za dużo mówić, w mediach społecznościowych też zaznaczałaś, że nie będziesz udzielać się prywatnie, poza wrzuceniem zdjęcia z wakacji. A teraz zgadzasz się na wywiad?
- Wcześniej byłam bardzo młodziutka, dopiero się kształtowałam, a taniec to było tylko moje hobby, mimo że tańczyłam od 8. roku życia. Teraz, jak to przeszło na stopę zawodową, bo jestem trenerem, to trzeba zacząć się bardziej udzielać i pokazywać, co się robi.
- Już możesz na 100% powiedzieć, że jesteś pewna tego, co chcesz w życiu robić? Masz dopiero 21 lat...
- Jestem pewna. Wcześniej nie byłam. Dopiero po latach odkryłam, że pracowanie jako trener tańca to jest coś, co naprawdę będę chciała robić.
- Dojście do tego wniosku nie było takie proste?
- Nie ukrywam, że ta pasja na jakiś czas zanikła.
- Chyba wyszło ci to na dobre, bo przecież do niej wróciłaś. Zobaczyłaś, że nie możesz bez tego funkcjonować. Zdarza się, że ludzie zafascynowani pewnymi rzeczami mają w pewnym momencie kryzys i dopiero przechodząc go dowiadują się, czy chcą się tym zajmować czy nigdy już się na to nie oglądać.
- U mnie właśnie tak było.
- Zanim zdecydowałaś, że karierę zawodową chcesz wiązać z tańcem, zostawiłaś sobie inną furtkę. Chodziłaś do klasy policyjnej, chyba nie przypadkowo?
- To nie był przepadek. Interesuje się kryminalistyką i to był taki plan B. Jeśli z tańcem by mi nie wyszło, chciałam pójść w policję i "robić detektywa". No i faktycznie teraz jestem na studiach na kierunku cyberbezpieczeństwo...
- Masz w jednym palcu te wszystkie sprawy, o których w gazecie piszemy co tydzień - oszustwa na wnuczka, na policjanta, na pracownika banku, sms-y z fałszywą informacją o niedopłacie?
- Dokładnie.
- A zainteresowanie kryminalistyką skąd? Filmy i seriale detektywistyczne były bodźcem? Wiadomo, że one mają niewiele wspólnego z rzeczywistością.
- To prawda, ale na pewno też miało wpływ to, że oglądałam W11, czy CSI. Do tej pory lubię filmy dokumentalne i bardzo mnie interesują działanie i psychika seryjnych przestępców. Nie ukrywam, że nawet robiłam w tym kierunku kursy.
- Pamiętasz sprawę z dziedziny policyjno-kryminalnej, która zrobiła na tobie duże wrażenie, takie, że nie mogłaś przestać o tym myśleć?
- Jest taka słynna sprawa jednego z najokrutniejszych w Polsce seryjnych morderców, nazywanego "władcą much". Od tej historii wszystko się zaczęło. Andrzej Gawliński (doktor nauk prawnych, kryminalistyk i suicydolog - przyp. red.) napisał o nim książkę. Czytałam, robiłam później u niego kursy, właśnie dzięki tej książce. Ta sprawa była fascynująca, ale niezwykle traumatyczna, ciężko się czytało i do tej pory to siedzi w głowie.
- A strach? Kształcąc się w tym kierunku nie myślałaś, że będziesz mieć duże opory, aby pojechać na miejsce zbrodni, gdzie będzie np. mnóstwo krwi. Nie mówię już o takich skrajnych przypadkach, jak "władca much", u którego w małym mieszkaniu policjanci znaleźli rozkładające się ciała, oblepione rojem much... Podobno cały dzień wymiotowali, nie mogli dojść do siebie.
- Miałam opory, bo... boję się widoku krwi (śmiech). Nie wiem, czy to choroba, czy nie, ale gdy widzę krew, od razu mdleję. Wiem, to rzeczywiście totalnie sprzeczne z kryminalistyką, ale z drugiej strony ludzie z tego wychodzą. Nie przekreśliłam więc tego, bo liczę, że uda mi się ten lęk pokonać. Zawsze można pójść do psychologa, być może da się to przestawić w głowie, bo przecież wszystko siedzi właśnie w głowie.
- Sporo musiałaś też zmienić w sposobie myślenia jeśli chodzi o taniec. Dowiedziałam się, że nie było ci łatwo, a droga prowadząca do momentu, kiedy powiedziałaś, że właśnie to chcesz w życiu robić, nie była usłana różami...
- Było bardzo ciężko. Ale zawsze mówię, że silne osoby, które coś osiągnęły, mają bardzo długą i ciężką historię za sobą... Jakie problemy przytrafiły się Asi? Jak udało się pokonać duże przeciwności? Poznasz jej historię czytając e-wydanie "Powiatowej" DOSTĘPNE TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze