- Dyskusja o szczepieniach na ostatniej sesji Rady Miejskiej odbiła się szerokim echem. Wiem, że radni byli zdziwieni mocnym tonem pana wypowiedzi...
- Wśród pracowników panuje bardzo duże rozgoryczenia. Nawet gdy patrzę na tytuł pana ostatniego artykułu ("Na termin trzeba poczekać. Prezes przyznaje: - Nie będziemy szczepić więcej"), to wygląda on tak, jakbym miał coś dać, a tego nie robię. Cały czas powtarzam - dlaczego trzy pozostałe podmioty, które mają w sumie 75% pacjentów, nie szczepią w ogóle? Jelmed od początku pandemii - ani jednej dawki. Medicor i Promed szczepiły, ale już tego nie robią. Dlaczego zakłady opieki zdrowotnej, które co miesiąc otrzymują pieniądze na 75% pacjentów gminy, w ogóle nie wykonują szczepień? Widział pan komentarze w sieci? Że burmistrz nie reaguje, że prezes to i tamto... Moglibyśmy w ogóle zaniechać leczenia i robić tylko szczepienia. Ale chyba nie o to chodzi, mamy też wiele innych zadań i wszystkie staramy się realizować. Jak długo będziemy udawać, że problem leży gdzieś indziej, niż faktycznie. Pół roku temu były w gminie trzy podmioty, które łącznie szczepiły na dużą skalę. Teraz, gdy przyszło do dawki przypominającej, pozostał jeden podmiot. W oczywisty więc sposób, skoro my nie zwiększyliśmy naszej wydolności trzykrotnie, a inne podmioty odpuściły, to teraz tworzą się kolejki. Proszę pamiętać, że u nas też są pracownicy, którzy trafiają na kwarantannę, do izolacji, chorują, nie jest łatwo zorganizować pracę w takiej sytuacji. A mimo tego staramy się, żeby wszystko funkcjonowało względnie normalnie. Nie zgadzamy się jednak z zarzutami, że to my powinniśmy szczepić więcej, skoro są inne podmioty, które nie robią tego w ogóle. Non stop mierzymy się z agresją, hejtu jest mnóstwo. Przypomnę też, że od 23 lat mamy system, który nie powoduje żadnej rejonizacji. Można się zapisać do dowolnej przychodni.
- W kontekście Przychodni Rejonowo-Specjalistycznej radni często używali stwierdzenia "nasza", podkreślając, że jest publiczna.
- Wszystko się zgadza, tylko źle to rozumiemy. Przychodnia jest "nasza", bo decyduje się na prowadzenie rehabilitacji, mimo że jest ono deficytowe, czy też podejmuje inne działania strategiczne, niekoniecznie opłacalne komercyjnie. Niektórzy uważają, że skoro podmiot jest publiczny, to wszystko powinien załatwić na pstryknięcie. Wszyscy czujemy się właścicielami przychodni, ale traktujemy ją trochę tak, jakbyśmy pociągiem publicznych Polskich Kolei Państwowych chcieli jeździć bez biletu. Prostowaliśmy słowa radnego Juliana Kozłowskiego, który myśli o podmiotach publicznych w stylu bardzo romantycznym. Tzn. prywatny jest super, a publiczny to darmozjad i utracjusz... Jeżeli kogoś interesują szczepienia, które mają pomóc, zmniejszając ryzyko śmiertelności, to sposobem, żeby czas oczekiwania się skrócił, jest więcej zakładów szczepiących. My nie możemy zrobić wszystkiego, bo musielibyśmy odpuścić część naszej normalnej działalności, do której się zobowiązaliśmy, podpisaliśmy umowy itp.
- Precyzując, radny Julian Kozłowski powiedział, że "mówimy o podmiotach prywatnych, gdzie ktoś zainwestował pieniądze i teraz działa na własny rachunek".
- Tyle, że dajemy im pieniądze co miesiąc. Otrzymują je na każdego pacjenta. Przypominam, że gmina otrzymała milion złotych za wysoki poziom osób zaszczepionych głównie dzięki nam, bo 80% zaszczepiło się u nas. Patrząc na ostatnie 15 lat i inwestycje spółki, to jak dołożymy do tego ten milion, to z własnych środków lub pozyskanych z Unii Europejskiej, PFRON-u itp., zrealizowaliśmy 80% z nich, ze środków gminy - 20%.
- Radny Ireneusz Stachnio zaproponował, by właśnie z tego miliona przeznaczyć pieniądze na zatrudnienie nowych pracowników do szczepień lub zapewnić dodatkowe wynagrodzenie obecnym, jeśli chcieliby pracować dłużej.
- Nie da się tego wziąć pod rozwagę, ponieważ pracownicy muszą odpoczywać i regenerować swoje siły. Co jakiś czas zdarza się, że ktoś wypada na dwa tygodnie przez COVID-19 i inni muszą go zastąpić. Pracownicy, żeby byli efektywni, muszą być wypoczęci i zregenerowani. Poza tym jeszcze raz powtórzę - czy nie prościej, by cztery zakłady opieki zdrowotnej szczepiły, zamiast jednego? Pan Kozłowski wyliczył, że w czterdzieści cztery tygodnie możemy zakończyć szczepienia. Ok, więc podzielmy to na cztery placówki i całą gminę mamy zaszczepioną do Wielkanocy. Myślmy w ten sposób. Jeżeli w gminie, która jest najlepiej wyszczepiona w powiecie, mamy problem długości oczekiwania - bo to jest fakt, że obecnie gdzie indziej bywa szybciej - to zastanówmy się, kto za ten stan rzeczy odpowiada.
- Jak obecnie wygląda dynamika szczepień? Zgłaszają się ludzie głównie po trzecie dawki, czy przekonują się także ci, którzy dotychczas w ogóle się nie szczepili?
- W zdecydowanej większości są to trzecie dawki. W dniu, w którym odbywała się sesja, zakwalifikowałem dziewięćdziesiąt osób, z czego było pięć "nietrzecich" dawek. Tak wygląda proporcja. Zresztą jeśli byłaby inna, mielibyśmy pięćset osób czekających na pierwszą dawkę, to może warto byłoby się chwilowo rzucić też na soboty, bo w takiej sytuacji realnie zmienilibyśmy status epidemiologiczny gminy. Oczywiście bezdyskusyjnie dawka przypominająca jest potrzebna, ale to, czy ktoś poczeka na nią tydzień dłużej, nie zmieni jego sytuacji tak bardzo, jak pełne zaszczepienie osoby, która do tej pory nie przyjęła żadnej dawki.
- Radny Tomasz Rygielski określił pana sesyjną wypowiedź mianem "połajanki". O ile dobrze zrozumiałem, chodziło mu o to, że w pewnym momencie zaczął pan wskazywać, nawet personalnie, kto do jakiej przychodni należy.
- Jeżeli rozmawiamy o czymś, to nie możemy udawać, że jest inaczej. Gdy jeden z radnych pisał kiedyś na nas skargę, to informowałem otwarcie, że to nie jest nasz pacjent. Nie mogę nakładać na siebie cenzury i udawać, że czegoś nie wiem, skoro jest zupełnie inaczej. Rok temu radny zapytał, od kiedy zaczniemy przyjmować pacjentów, zamiast stosować teleporady. Byłem zdumiony, bo chodziło akurat o punkt w Minkowicach, gdzie pan doktor przyjmował pacjentów praktycznie przez cały czas, nawet w okresie, gdy strach społeczeństwa był największy. Sprawdziłem więc, czy ów radny jest naszym pacjentem, bo to może pokazać, czy ma w ogóle pojęcie, o czym mówi. Jeżeli ktoś rzuca w moją stronę pewnym stwierdzeniem, to uważam, że warto to zweryfikować. Tak też zrobiłem. Okazało się, że nie jest naszym pacjentem. Nie wiem więc, na czym miałyby polegać wspomniane "połajanki"...
- Możemy jednak założyć, że radny nie pyta w swoim imieniu, a w imieniu mieszkańców, których reprezentuje. Wtedy przestaje mieć znaczenie to, do jakiej przychodni przynależy.
- Dlatego też zaznaczyłem, że każdy może się zapisać gdzie tylko chce. Wyraźnie to powiedziałem i tego się trzymam. Moje zdumienie i niesmak budzi jednak sytuacja, w której okazuje się, że pytanie jest całkowicie bezzasadne.
- A co z Wójcicami? Kiedy tamtejsza przychodnia zacznie funkcjonować?
- Mamy trzy ośrodki poza miastem - Miłocice, Minkowice Oławskie i Wójcice. Obecnie działają tylko Minkowice. W Wójcicach jest bardzo wąski korytarz, gdzie zbiera się pełno ludzi, także niezaszczepionych, którzy czekają na doktora. Jest ich mnóstwo, więc pod względem epidemiologicznym to nie do okiełznania. Wolałbym wrócić tam w momencie, gdy pandemia będzie w tej łagodniejszej fazie, czyli zapewne na wiosnę. Pamiętajmy też, że 1,5 roku trwał remont dachu. To nie jest nasz budynek, nie mieliśmy na to wpływu, taka była sytuacja. Musimy myśleć o pracownikach, optymalizować ich czas pracy, dbać o ich bezpieczeństwo. Mieszkańcy Wójcic i tak mają bardzo do Minkowic, a tam dostęp do lekarza jest bezproblemowy. Nie twierdzę, że sytuacja jest idealna, bo pewne ograniczenia istnieją, ale staramy się reagować dynamicznie.
- Niedawno w sieci na facebookowej grupie "Jelcz+Laskowice" pojawiło się zdjęcie jednego z wejść do jelczańskiej przychodni z dosadnymi komunikatami dla pacjentów ("Po co szarpiesz za klamkę?", "Proszę czytać co jest napisane."). Mieszkaniec skomentował, że brakuje tylko zwrotu "debilu, drzwi zamknięte". Pod postem rozpętała się długa dyskusja i pod waszym adresem padło wiele ostrych słów. Jak pan to skomentuje?
- Stronę prowadzi stowarzyszenie "Lokalnych Patriotów". Przeczytaliśmy tam m.in. o tym, że trzeba nas spalić czy wyciąć do siódmego pokolenia. Uważam, że administrator musi wziąć odpowiedzialność za to, jakie słowa tam padają. Jeżeli ktoś tworzy swoje medium, a dodatkowo jest radnym, jak pan Jacek Załubski, zajmuje różne stanowiska na różne tematy, to powinien zwracać uwagę na to, jakie słowa padają. Nie tylko ja, ale też pracownicy, jesteśmy oburzeni, ponieważ takie rzeczy trzeba kontrolować. Padły tam totalnie chamskie inwektywy, które nigdy nie powinny mieć miejsca. Zasadnicze pytanie brzmi, czy wyrzygiwanie się - przepraszam za wyrażenie - na ludzi, którzy pracując w ochronie zdrowia narażają swoje życie, chorują, nieczęsto potracili też swoich bliskich, jest odpowiednią nagrodą? Skąd to się bierze? Z bzdur i nieprawdy. Nie ma żadnych wątpliwości, że można było te karteczki sformułować inaczej, grzeczniej. Bijemy się w pierś, już to zmieniliśmy, nie powinniśmy się w taki sposób do pacjentów zwracać. Bezdyskusyjnie było to niewłaściwe. Mogę też potwierdzić, że zdecydowaliśmy się jednak te drzwi otworzyć.
- Rozumiem, że w ostatnim czasie otwarte było tylko jedno wejście, by ludzie nie grupowali się w różnych miejscach?
- Tak, chcieliśmy mieć jakąś kontrolę nad tą sytuacją. Ponadto mogę powiedzieć, że dochodziło do różnych, czasami nawet kabaretowych sytuacji. Ktoś sobie urządzał kąpiele w toalecie, jedna pani przyniosła kurę, którą oskubywała ze skóry. Chcieliśmy to jakoś okiełznać, bo - tak jak pan wcześniej wspomniał - to wszystko jest nasze, gminne. A niestety różnie ludzie do sprawy podchodzą... Oczywiście ważny był dla nas ten aspekt pandemiczny, ale uważamy, że na tym etapie nie ma to już sensu. Nie wiem, czy do tego w przyszłości wrócimy. Sytuacja jest dynamiczna, sami też się jej ciągle uczymy.
- Skąd w ogóle taka forma tego komunikatu?
- Zapewne wynikało to ze zdenerwowania, spowodowanego ilością hejtu, z którą się przez cały czas mierzymy. Radny Robert Jadczak słusznie powiedział, że jeżeli ktoś pracuje, to potem obrywa. Jeżeli kogoś nie widać, to nie ma problemu.
- Pełna zgoda, że hejt w każdym przypadku jest niedopuszczalny, ale oprócz tego jest jeszcze krytyka. Choćby dotycząca trudności z dodzwonieniem się do przychodni. Bywa, że trzeba wykonać nawet kilkadziesiąt połączeń...
- Dawno temu mówiłem, że przy wymienianiu starej centrali telefonicznej wprowadzimy informację o tym, który w kolejce jest aktualnie dzwoniący. To funkcjonuje. Mieliśmy takie sytuacje, że ktoś do punktu szczepień dzwonił sześćdziesiąt razy, ale akurat w tych godzinach, kiedy nie przyjmujemy telefonów, ponieważ szczepimy. Gdy ktoś nie jest się w stanie dodzwonić, to tylko dlatego, że pracownik nie jest w stanie w danym momencie odebrać. Moim zdaniem działa to lepiej niż w przeszłości, zwiększyliśmy zatrudnienie w rejestracji, natomiast nie mamy wpływu na sytuacje, w których duża grupa ludzi dzwoni o tej samej porze. Powiedzmy, że pan się dodzwonił, żeby się zarejestrować, pracownik musi zebrać wywiad, więc ta rozmowa chwilę trwa. W tym samym czasie czekają inni dzwoniący, a oprócz tego stoi kolejka przy okienku, dokładnie w tej samej sprawie. I tam też są zirytowani ludzie, którzy czekają, a w tym czasie pracownik rozmawia przez telefon. Nie da się zrobić wszystkiego na raz, ale zapewniam się, że staramy się, by działało to jak najsprawniej.
*
Do wszystkich prywatnych przychodni, działających w Jelczu-Laskowicach wysłaliśmy pytania dotyczące szczepień. Gdy otrzymamy odpowiedzi, opublikujemy je w kolejnym wydaniu "Gazety Powiatowej".
**
Wspomniany w rozmowie post wraz z komentarzami został usunięty ze strony "Jelcz + Laskowice".
***
Zapytany o hejt w komentarzach radny Jacek Załubski stwierdził, że administracja grupy na bieżąco reaguje na zgłoszenia i usuwa nienawistne treści.
Ten tekst mogliście przeczytać w ostatnim wydaniu "Gazety Powiatowej". Wczoraj otrzymaliśmy odpowiedź Jacka Załubskiego, którą publikujemy niżej.
Szanowny Panie Prezesie,
w ostatnim numerze "Gazety Powiatowej" odniósł się Pan do mojej osoby w kontekście ataków na pracowników Przychodni Rejonowo-Specjalistycznej w Jelczu-Laskowicach.
Wskazał Pan, że administrator (facebookowej grupy Jelcz+Laskowice - przyp. red.) powinien wziąć odpowiedzialność za słowa, które tam padają. Otóż jest Pan w błędzie. To tak, jakby powiedzieć, że Pan powinien wziąć odpowiedzialność za kartkę na drzwiach, a Pan wskazał, że nie ma informacji, kto jest jej autorem i kto ją tam zawiesił...
Poddaję to pod głęboką analizę. Administrator tworzy grupę i ją moderuje, czyli w tym przypadku zatwierdza posty. Zdjęcie, o którym jest tak głośno, dotyczyło sławnej kartki "po co szarpiesz?", a treści komentarzy są indywidualną oceną osoby, która je zamieszcza. Jestem przeciwko wulgaryzmom, szczególnie kierowanym personalnie do wszystkich osób, w tym przypadku do lekarzy i pielęgniarek i stanowczo się od tego odcinam wraz ze Stowarzyszeniem Lokalni-Patrioci J-L i innymi administratorami grupy.
Jak Pan miał okazję zauważyć post został usunięty, co nie znaczy, że problem którego on dotyczył, został rozwiązany.
Pozdrawiam
Jacek Załubski
Napisz komentarz
Komentarze