Fragment artykułu:
W tej sprawie niemal wszyscy, którzy pierwotnie zgadzają się wystąpić pod nazwiskiem, nagle nabierają wody w usta i proszą o anonimowość. Z różnych powodów. Jednym jest strach przed zemstą. W drugim obawa, że "pracodawca mógłby być niezadowolony". W kolejnym - ostrożność, że być może - gdy sprawa trafi do sądu - trzeba będzie wystąpić w roli biegłego, więc teraz lepiej nie zdradzać własnych opinii. - Proszę nie publikować mojego nazwiska - tłumaczy jedna z pań, która wcześniej się na to zgodziła. - Nie boję się Karoliny, ale widzę, ile innych "organizacji" pomaga jej ukryć psa. To właśnie tej mafii handlującej zwierzętami się obawiam. Ma Pan wystarczająco dużo dowodów, by zamknąć usta komu trzeba. Na zdjęciach nie wygląda to za ciekawie, ale to moim zdaniem nie są podstawy do odbioru psa, tylko do wydania zaleceń. Ludzie mogą popełniać błędy z niewiedzy, ale m.in. po to są organizacje prozwierzęce, aby im to tłumaczyć...
*
Poszło o Peruna, zwanego potem Bogusiem. 1 lutego pies zniknął z posesji w Ratowicach.
- To była kradzież - mówi właściciel psa Tomasz Salamaga i sprawę zgłosił na policji.
- Gdy przyszłam do domu, a psa nie było, sprawdziłam na monitoringu, co się stało - mówi Aleksandra, narzeczona pana Tomasza. - Myślałam, że uciekł i chciałam zobaczyć, w którą stronę, żeby za nim pobiec. A na monitoringu widzę, jak dwie panie w kamizelkach z napisem "inspektor do spraw zwierząt" rozkręcają bramę i zabierają nam psa.
**
Na oficjalnym profilu FB Dolnośląskiej Straży dla Zwierząt (DSdZ), którego prezesem tytułuje się Karolina P., wyglądało to tak (opis): - Warunków psa nie musimy nawet komentować. Widzicie wszyscy - syf, kiła, mogiła. Pies nie miał nawet budy. Nie było wody, nie było jedzenia, nie było posłania, nie było żadnej miski. Był za to poplątany sznurek, krótki na tyle, że pies nie był w stanie się położyć oraz kolczatka, która przy każdym ruchu wbijała się psu w szyję. Była też zardzewiała blacha, która nie chroniła psa przed niczym. Po co? Chyba tylko po to, żeby stworzyć ułudę czegokolwiek w chorej głowie oprawców Bogusia (to wymyślone imię, bo zdjęcie niewątpliwie jest Peruna i to opis interwencji z Ratowic - red.). Z uwagi na zbliżające się opady śniegu, deszcz i prognozowany mróz pies został odebrany w stanie wyższej konieczności - tak chudego psa bez podszerstka, bez możliwości schronienia, czekało jedno. ZAMARZNIĘCIE I ŚMIERĆ. Wysłaliśmy dziś zawiadomienie do wójta oraz do prokuratury. Oprawcy i patologia, która utrzymuje zwierzęta w taki sposób musi ponieść karę. Wiemy jedno - "właściciele" dopuścili się przestępstwa, w taki sposób męcząc niewinne zwierzę. Zrobimy wszystko, aby otrzymali jak najsurowszą karę.
Gdy wolontariuszki odbierały psa, właściciela zwierzęcia nie było na posesji, a pani Aleksandra przyszła parę minut później.
- Szukaliśmy właściciela, ale nie było go - tłumaczy Karolina P. Onetowi.pl. - Były za to złe warunki atmosferyczne, padał deszcz ze śniegiem, był prognozowany mróz, a psu przymarzały łapy. Nie mogłyśmy czekać, zabrałyśmy psa w trybie natychmiastowym.
Jakiś czas potem Karolina P. organizuje internetową zbiórkę pieniędzy pod hasłem "Pomóż nam ratować" ze zdjęciem wychudzonego Peruna, który wygląda na nim naprawdę fatalnie. Pieniądze trafiają na konto Dolnośląskiej Straży dla Zwierząt. Do prokuratury zaś zawiadomienie o podejrzeniu znęcania się nad psem trafi dopiero 9 lutego, czyli ponad tydzień później, gdy już w internecie zrobi się wrzawa wokół sprawy.
*
- Z tych złym stanem Peruna to nieprawda - mówi właściciel Peruna i tłumaczy, że pies - niemiecki dog, dwulatek, wcale nie żył na dworze, tylko codziennie spał w domu, ale był po wypadku, po którym miał kilkanaście szwów, był po antybiotykach i pod opieką weterynaryjną z zaleceniem, aby się nie ruszał (widziałem te zalecenia - JK). Stąd uwiązanie go na lince, która miała 3 metry, tylko przy interwencji, gdy niepokoiły go panie z DSdZ, zaplątała się. - Na filmie z monitoringu widać, że pies jest szczęśliwy, biega - opowiada jego właściciel. - Widać też, że panie, które odbierały nam psa, próbowały dać mu coś do jedzenia, ale nie chciał, bo nie był głody, a jest smukły od urodzenia.
Na zdjęciach prezentowanych przez DSdZ widać tę "smukłość" bardzo wyraźnie, a może nawet przeraźliwie wyraźnie. Właściciel Peruna jest przekonany, że "na 110%" fotografie są spreparowane komputerowo. - Idziemy do sądu, mamy już mecenasa, nie odpuszczamy, bo bardzo kochamy naszego psa - mówi pan Tomasz. - Można byłoby powiedzieć, że nie mamy na to nerwów czy pieniędzy i odpuszczamy, ale w takim razie ta pani nadal będzie tak samo robić. Znalazła sobie lukę w prawie i zabiera zdrowe, piękne psy... Nasz był w świetnej formie, to nie jest tak, że był trochę zabiedzony. Jak oglądaliśmy potem zdjęcia innych odbieranych przez tę organizację psów, to - jak sobie myśleliśmy z narzeczoną - faktycznie, jakie one biedne, przecież nasz tak nie wyglądał. Jak zobaczyliśmy przerobione zdjęcie naszego, to tamto wrażenie padło. Zresztą dog niemiecki ma wystające żebra i nagle malutki brzuch. Każdego psa można by zabrać z tego powodu, każdego charta. Znajoma z oławskiego schroniska powiedziała nam, że opiekuje się psem, który nie ma oka i łapy. Gdyby mu zrobić zdjęcie, jak by to wyglądało? Że pies jest do natychmiastowego odebrania, ale nikt nie wie, bo się nie pyta, dlaczego on nie ma oka i łapy. A może właśnie dlatego ktoś się nim opiekuje?
- W tej sprawie Karolina P. poszła o krok za daleko - ocenia działaczka prozwierzęca, współpracująca rok temu z jelczańskim stowarzyszeniem pani Karoliny. - Nie miała prawa wejść na posesję właściciela. Ona nie ma żadnego wykształcenia, aby oceniać, czy ten pies wymagał natychmiastowej interwencji. Nie jest weterynarzem, behawiorystą, zootechnikiem ani zoopsychologiem.
Co ciekawe, na facebookowym profilu dla miłośników dogów Karolina P. już 30 stycznia szukała domu tymczasowego "dla psa w typie doga". Jeśli chodziło jej wtedy o tego z Ratowic, znaczyłoby, że obserwowała go co najmniej 48 godzin, zanim doszło do interwencji 1 lutego około godz.16.30. Zatem po pierwsze - był czas na skontaktowanie się z właścicielem, który przecież tam stale mieszka. Po drugie - skoro można było zwlekać z interwencją dwie doby, nie była to potrzeba niecierpiąca zwłoki, a tylko to upoważniałoby do tzw. odbioru interwencyjnego.
A co na temat interwencyjnego odbierania zwierząt mówi prawo?
Napisz komentarz
Komentarze