*
A to fragment rozmowy z Ewą Mróz, jaki jutro ukaże się w papierowym wydaniu "Gazety Powiatowej":
- Mieszka pani obecnie w Oławie, ale pochodzi....
- ...z Bystrzycy, gdzie chodziłam do podstawówki. Potem było oławskie LO na pl. Zamkowym, następnie studia, ale wcale nie plastyczne. Ukończyłam budownictwo na Politechnice Wrocławskiej, jestem więc magistrem inżynierem budownictwa...
- Budownictwa?
- Chciałam studiować projektowanie wnętrz na Akademii Sztuk Pięknych, potem architekturę na Politechnice, ale zabrakło mi punktów, więc ostatecznie wybrałam budownictwo. Moją specjalizacją na studiach inżynierskich były mosty, a na magisterce drogi i lotniska. I faktycznie przez 2 lata po studiach pracowałam na budowach jako inżynier, gdzie w praktyce mierzyłam się z wiaduktami czy mostami.
- A gdzie w tym wszystkim malarstwo?
- Zawsze coś malowałam, jakoś mi to wychodziło, ale nie uważałam, aby to było coś wyjątkowego. Tak na poważnie zaczęło się 5 lat temu w Niemczech.
- Skąd się pani tam wzięła?
- Dwa lata wcześniej wyjechałam do przyszłego męża, do Holandii. Stamtąd przeprowadziliśmy się do Niemiec, gdzie zaczęła się moja przygoda z malarstwem. W sumie przez 7 lat żyliśmy między Holandią a Niemcami, co było związane z pracą męża. O tym, że wróciliśmy do Polski zadecydowały względy rodzinne - mamy dwójkę małych dzieci, a że dziadkowie żyją w Bystrzycy, więc...
- Wróćmy do malowania.
- W 2017 roku, w Niemczech, zaczęłam malować z dnia na dzień. Byłam wtedy sfrustrowaną mamą małego dziecka, w nowym kraju, nieznającą nikogo. Potrzebowałam przestrzeni dla siebie. Nie chciałam być definiowana tylko jako dobra matka, żona i kucharka, to mnie w pewien sposób przytłaczało, bo zawsze byłam kobietą, która chciała odnosić sukcesy. Gdy pracowałam na budowie, to czułam, że to jest w pewnym sensie sukces, bo to przecież raczej męskie środowisko, a daję sobie radę. Gdy dziecko szło spać, ja zaczynałam malować. To była moja przestrzeń. Raz wrzuciłam jeden z pierwszych obrazów na Facebook i znajomy skomentował, że tak to każdy potrafi. Wtedy pomyślałam sobie, że mnie stać na więcej. Klasyczne "To ja ci pokażę!". Zaczęłam malować dzień w dzień. Wiedziałam, że umiem, i że potrafię więcej, choć jestem samoukiem. Moim marzeniem jest pójść na ASP, ale obecnie rodzina jest najważniejsza i ciężko byłoby mi to pogodzić.
- Kto kupił pierwszy obraz?
- Gdy miałam ich już na koncie kilkanaście, okazało się, że moja niemiecka sąsiadka, Polka, chce jeden z nich kupić. Potem inni znajomi. Zaczęłam je sprzedawać, uwierzyłam w siebie. Dziś maluję zawodowo. To moja podstawowa działalność. Każdego dnia pracuję by moja marka artystyczna się rozwijała i przynosiła większe zyski. Rocznie sprzedaję kilkanaście obrazów. Kiedyś myślałam, że bycie malarzem to tylko malowanie, ale prawda jest taka, że malowanie to 20% działalności, bo sama siebie muszę promować, nauczyć się pisać, montować filmy, robić zdjęcia, działać w social mediach, co jest dosyć wymagające, a ponadto wysyłać mnóstwo maili i ofert współpracy. To również nauka marketingu, sprzedaży, poruszania się w świecie sztuki. To zabiera dużo czasu. W ciągu ostatniego roku założyłam swój sklep internetowy z obrazami, stronę internetową, zaczęłam pisać regularnie newsletter. Jest tych małych, dużych sukcesów całkiem sporo. W Oławie współpracuję ze Stowarzyszeniem Tęcza - gdzie prowadziłam warsztaty malarstwa, które od marca wracają. Teraz podjęłam współprace ze znanym producentem tapet z Wrocławia i w czerwcu będzie premiera kolekcji tapet z moimi obrazami, z czego jestem dumna. To dla mnie wyróżnienie. Firma ma linię "arte", jest tam kilka artystek, teraz będą jedną z nich. Planuję również warsztaty z malarstwa dla oławian.
- Miała już pani wystawy swoich prac?
- W Holandii cztery, dwie w Warszawie, w tym jedną indywidualną w Kinotece, ale w Oławie to będzie moja pierwsza wystawa. Jestem niesamowicie podekscytowana, bo wszyscy moi znajomi i rodzina wiedzą, że maluję obrazy, ale nikt ich nigdy nie widział na wystawie.
- Co zobaczą?
- Od jakiegoś czasu maluje obrazy seriami. Wystawa nazywa się Cztery Pory Roku, i to będą cztery serie obrazów inspirowanych zmieniającą się naturą. Na wystawie premierę będzie miała seria letnia. To wspomnienie lata 2021.
- Jak nazwać to, co pani maluje?
- To jest abstrakcyjny pejzaż w nowoczesnym wydaniu. Widać, że jest to natura, ale nie jest ona oczywista...
*
Cała rozmowa w jutrzejszym wydaniu "Gazety Powiatowej" - do kupienia na terenie powiatu oławskiego.
Napisz komentarz
Komentarze