W akcję zaangażowali się Grzegorz Macko i Krzysztof Maj z zarządu województwa.
- Gdy tylko pojawiła się prośba o transport uchodźców w kierunku Dolnego Śląska to praktycznie w kilka godzin udało się nam zorganizować pociąg Kolei Dolnośląskich, którym przetransportowaliśmy w kierunku zachodnim ponad 400 osób. Znaczna część z nich planuje zostać na terenie naszego województwa. W czasie rozmów z ewakuowanymi wielokrotnie usłyszałem podziękowania dla naszego Narodu za pomoc mieszkańcom Ukrainy. Dolny Śląsk pomaga i będzie pomagał wszystkim tym, którzy tej pomocy potrzebują – mówi wicemarszałek Grzegorz Macko.
Wczoraj o godzinie 13 pociąg Kolei Dolnośląskich pojechał na granicę polsko-ukraińską ratować uchodźców z ogarniętej wojną Ukrainy. Oprócz tłumaczy na pokładzie znaleźli się także przedstawiciele zarządu województwa dolnośląskiego Grzegorz Macko i Krzysztof Maj. W sumie do składającego się z połączonych dwóch pociągów składu zmieściło się 435 osób – głównie matek z dziećmi i osób starszych. Na pokładzie wyczerpani podróżni mogli liczyć na gorące napoje, jedzenie i słodycze dla dzieci.
- Ogromne podziękowania chciałem złożyć pracownikom Kolei Dolnośląskich, konduktorom, maszynistom, kierownikowi pociągu za to, jaką pomoc okazywali na całej trasie pociągu tym, których przywoziliśmy na Dolny Śląsk. To była spontaniczna akcja. W sobotę zgłosiliśmy gotowość do realizacji takiego przejazdu jako Zarząd Województwa razem z Kolejami Dolnośląskimi. Zostaliśmy poproszeni o pilny przejazd do Przemyśla i zabranie grupy osób, która chce dojechać do Zgorzelca. Jak się okazało na miejscu jest tam duże zamieszanie. Akurat przyjechał pociąg z Odessy – 2500 osób. Finalnie wzięliśmy ponad 400 osób, głównie kobiety i dzieci, trochę seniorów – mówi Krzysztof Maj, członek zarządu województwa.
Pociąg w drodze na Dolny Śląsk zatrzymywał się na stacjach w Rzeszowie, Krakowie, Katowicach, Opolu, Wrocławiu, Legnicy, Bolesławcu i Zgorzelcu. Podróżni mogli wysiadać na dowolnej z nich i kierować się dalej do swoich rodzin, przyjaciół czy kwater.
- Chylę czoła przed tymi, którzy pracują w Przemyślu. Mnóstwo osób przyjeżdża, pomaga. Przemyśl jest „zatkany”, dlatego potrzebne będą kolejne pociągi, aby to rozładować. Ci ludzie są naprawdę wdzięczni i skromni. Dzielą się nawet jednym batonikiem, a nie biorą wszystkiego dla siebie. To było naprawdę ważne. Mam nadzieję, że jeszcze kilka razy z Dolnego Śląska wyjedzie taki pociąg, aby pomóc tym, którzy wciąż potrzebują transportu – dodaje Krzysztof Maj.
Napisz komentarz
Komentarze