Chcesz pomóc pani Paulinie? Wpłacić pieniądze możesz - TUTAJ
- Coraz częściej ból przejmuje nade mną kontrolę - pisze pani Paulina. - Budzę się, ale nie mam siły, by wstać z łóżka. Wiem, że muszę znaleźć w sobie motywację. Mam córkę, która mnie potrzebuje, dla której muszę być zdrową i sprawną mamą. Mam na imię Paulina, jestem mamą cudownej czteroletniej córeczki. Moje życie zmieniło się od 2019 r. kiedy pojawiły się pierwsze niepokojące bóle brzucha, coraz mocniejsze i coraz częstsze. Poszłam do ginekologa, w badaniu USG stwierdził dwie torbiele, przepisał leki hormonalne i odesłał mnie do onkologa z diagnozą - Endometrioza. Założyli mi kartę Dilo, skierowali na laparoskopowe badanie brzucha oraz na rezonans magnetyczny. Niestety pech, wybuchła pandemia, wszyscy skupili się na Covidzie, nikt nie zauważał innych chorób i problemów zdrowotnych. W dniu przyjęcia na oddział dowiedziałam się, że lekarz który miał wykonać mi laparoskopię przebywa na kwarantannie. Bóle były coraz częstsze, promieniujące do lędźwi. Zaczęłam chodzić od lekarza do lekarza, prosiłam o pomoc ze łzami w oczach. Wszyscy rozkładali ręce, "endometrioza będzie boleć" słyszałam na każdym kroku, mam brać kolejne leki p/bólowe i jakoś żyć. Po kilkunastu dniach udało mi się spotkać z lekarzem, który miał mi wykonać zabieg laparoskopii. Przyjął mnie na korytarzu, nie zbadał, przelotnie zapoznał się z dotychczasowymi badaniami. Uznał, że nie podejmie się zabiegu, ponieważ według niego, to nie jest przyczyną mojego bólu, zalecił mi badanie kolonoskopii. Poirytowana umówiłam się więc na kolejne badanie diagnostyczne szukając nadal przyczyny bólu i mojego cierpienia. Po badaniu, z opisem ponownie udałam się do tego lekarza, tym razem zalecił mi wizytę u PSYCHIATRY. Nie wytrzymałam, płakałam jak dziecko zadając sobie pytanie CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE?!
- Z dnia na dzień było coraz gorzej, ból był momentami nie do zniesienia. Każdą wolną chwilę musiałam leżeć, zamiast spędzać czas z moją córeczką. Wyczerpana psychicznie udałam się powtórnie do lekarza ginekologa, który postawił diagnozę Endometriozy. Będąc w gabinecie, płakałam i prosiłam o pomoc. Przy badaniu USG "nic nowego nie było", nic się nie zmieniło, więc znów przepisał mi kolejne leki i zalecił postarać się o drugą ciążę. Kontynuowałam poszukiwania lekarza, który pomoże mi w cierpieniu. Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej, ból towarzyszył mi każdego dnia, o każdej porze. Znalazłam prywatną klinikę we Wrocławiu specjalizującą się w leczeniu endometriozy. Czas oczekiwania na wizytę - pół roku... Ok, pomyślałam, przecież tam mi pomogą, wytrzymam. Leki przeciwbólowe towarzyszyły mi codziennie, bo nie byłam w stanie bez nich funkcjonować. W międzyczasie wróciłam do pracy, pomimo że jej charakter wymagał wymuszonej pozycji stojącej, każda kolejna godzina była dla mnie bardzo trudna. Ale nadszedł dzień wizyty, nerwy, stres i nadzieja, że w końcu mi pomogą, że mój koszmar się skończy. Lekarz przeanalizował moją dokumentację medyczną, wykonał jeszcze USG. Był wściekły zachowaniem poprzednich lekarzy, którzy zbagatelizowali moje objawy i błaganie o pomoc. Postawił nową diagnozę - masowe przekrwienie miednicy i narządów wewnątrz jamy brzusznej.
- Moja miednica jest cała zajęta żylakami. Ciąża, którą zalecali poprzedni lekarze byłaby zagrożeniem życia zarówno dla mnie jak i dla nienarodzonego dziecka. Dziękowałam ze łzami w oczach, że w końcu ktoś uwierzył, że towarzyszy mi ciągły ból, że wie, co mi jest. Dostałam adres do prywatnej kliniki Flebologii w Warszawie, gdzie zajmują się leczeniem chorych żył także wewnątrz brzucha. Po konsultacji stwierdzono istotne zaburzenia odpływu żylnego z narządów miednicy, który zagraża krwotokiem, udarem lub niewydolnością serca. Konieczny jest zabieg wenoplastyki i embolizacji. Niestety NFZ nie refunduje takiego leczenia. Koszt zabiegów to ok. 20 000 zł. Nie posiadam oszczędności i nie jestem w stanie sama uzbierać takiej kwoty. Nigdy nie sądziłam, że będę musiała prosić o pomoc, ale niestety nie mam wyjścia... Wiem, że w obliczu wojny w Ukrainie jestem tylko małą kroplą w morzu cierpienia. Nie tylko proszę ale wręcz błagam pomóżcie mi abym mogła żyć bez bólu.
Chcesz pomóc pani Paulinie? Wpłacić pieniądze możesz - TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze