Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, obrończyni Norberta Basiury (wyraża zgodę na publikację wizerunki i nazwiska) mecenas Renata Kopczyk złożyła do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną. Zdaniem obrony sam ślad DNA, jeśli uznać, że faktycznie należy do jej klienta, to za mało, aby uznać, że to on jest odpowiedzialny za śmierć ofiary gwałtu. Nawet gdyby dowieść, że doszło do gwałtu z jego udziałem, to nie znaczy - zdaniem obrony - że Basiurę można uznać za mordercę. Nie ma świadków tego, że to on pozostawił krwawiącą Małgosię na mrozie, że był tam na miejscu zbrodni. A zarzut gwałtu, gdyby tylko on się ostał, uległ już dawno przedawnieniu.
Skarga zarzuca też procesowi, że skład sędziowski zarówno w pierwszej jak i w drugiej instancji był nieprawidłowy, bo zasiadali w nim sędziowie wybrani przez tzw. neo-KRS, co może mieć wpływ na zachowanie bezstronności i niezależności. Przypomnijmy, że ten zarzut pojawiał się już wcześniej w przypadku sędziego Pawła Pomianowskiego z Sądu Okręgowego we Wrocławiu, który wydawał pierwszy wyrok w tej sprawie. Sąd Apelacyjny uznał wtedy, że nie można tu jednak mówić o tym, aby sposób wybrania sędziego miał mieć jakikolwiek wpływ na jego bezstronność czy niezależność.
Obrona podnosi też we wniosku kasacyjnym to, że sąd nie przesłuchał Iwony - najbliższej koleżanki Małgosi, która była ofiarą bestialskiego gwałtu w noc sylwestrową z 1996 na 1997 roku. Iwona przebywa poza granicą Polski, zaś przesłuchania jej przed sądem, na miejscu, chciała obrona oraz chcieli obaj oskarżeni. Sąd uznał, że jej zeznania przed prokuratorem muszą wystarczyć. Przypomnijmy, że Iwona przyjechała z Małgosią do Miłoszyc i to ona zabrała po zabawie jej kurtkę, po czym spokojnie wróciła z nią do Jelcza-Laskowic, nie szukając koleżanki. Dlaczego? Właśnie to m.in. chciała precyzyjnie ustalić obrona.
Ostatnie zarzuty w skardze kasacyjnej dotyczą badań DNA - samej procedury badania, jakości śladów, wniosków biegłych, przechowywania dowodów - pisaliśmy już o tych zarzutach wielokrotnie.
Napisz komentarz
Komentarze