To, że burmistrz wręcza medale przyznane przez prezydenta RP, to nic niezwykłego, ale że syn jest burmistrzem jubilatów, to rzeczywiście wielka rzadkość! Tomasz Frischmann nie ukrywał, że to dla niego ogromne przeżycie. Tuż przed uroczystością powiedział, że trochę się stresuje. Medale i pamiątkowe grawertony wręczył w towarzystwie dwóch braci.
Jaka jest historia miłości Marii i Ludwika? Oboje pochodzą z Wrocławia. W Oławie mieszkają od 1974 roku. Poznali się w pracy, w Rejonie Budowy Dróg i Mostów w Oławie, na ul. Wiejskiej. Pani Maria przyszła na staż, pan Ludwik był kierownikiem budowy obwodnicy w Świdnicy.
- Uwiodła mnie! - mówi.
- To takie, jak gdyby... przeznaczenie - uzupełnia żona. - Tak się zaczęło.
On miał 30 lat, ona niecałe 21. Był starszy od niej, ale jak mówi - bardzo niewinny. Maria urzekła go osobowością, pilnością w pracy i urodą. - Była i jest ładna - mówi pan Ludwik.
Żona podkreśla, że jest odpowiedzialny i zawsze może na nim polegać. - Czy w chorobie, czy w zdrowiu, a zwłaszcza w chorobie - mówi. - Przeszłam bardzo ciężką chorobę i dzięki temu, że mąż i synowie mieli taką postawę, wyszłam z tego.
Zapytana o gorsze cechy swojej drugiej połowy, bez wahania mówi, że takie prędzej znajdą się u niej. - Kobieta wychowuje dzieci, pracuje, bywa nerwowa, a mąż przychodzi i pyta, dlaczego jeszcze nie ma obiadu!? - mówi Maria. - To w takich momentach moje nerwy się skupiały na nim.
Pan Ludwik mówi, że tworzyli tradycyjną rodzinę, on dużo pracował, a żona oprócz obowiązków zawodowych zajmowała się domem i wychowywaniem dzieci. - Była bardziej obciążona niż ja - stwierdza i bardzo docenia jej poświęcenie.
Co ceni w żonie? Miłość jaką go obdarzyła, wierność, pracowitość. - Bardzo zajmowała się synami, pilnowała, żeby się uczyli.
Który z synów był najbardziej niesforny? Tu padła dość zaskakująca odpowiedź. - Nieraz byłam zła na nich - mówi pani Maria. - Bo zawsze ludzie przychodzili i mówili "ale pani dzieci są grzeczne", a ja chciałam, żeby ktoś wreszcie przyszedł na skargę! Nigdy tego nie było, a wręcz przeciwnie. Jedna z nauczycielek powiedziała nawet kiedyś, że Tomasz jest "obrzydliwie uprzejmy", bo za każdym razem, kiedy ją widzi, to zawsze mówi "dzień dobry".
Jak pokonać trudne momenty w małżeństwie? Według jubilatki po prostu przeczekać. Nie robić awantur i scen. Pan Ludwik dodaje, że trzeba rozmawiać. - A jak widać, że rozmowa prowadzi do awantury, to się wycofać, odpuścić, nawet pojechać do mamy, pójść do kina, po prostu nie widzieć tej osoby, na którą człowiek jest zły - uzupełnia żona. - To pomaga.
Zgodnie twierdzą, że jak mieliby jeszcze raz przejść wspólną drogę, to w małżeństwie nic by nie zmienili. Maria mówi, że jest szczęśliwa i na męża nie wybrałaby innego człowieka.
- A... miałaś adoratorów! - wtrąca ze śmiechem pan Ludwik. - Raz się nawet o nią biłem!
- To było jeszcze przed ślubem, tak zbierał u mnie punkty. Zaimponował mi, bo jego konkurent był o głowę wyższy, ale on dał mu radę.
Jaka jest ich złota rada na udane małżeństwo? Jest kilka podstawowych zasad. Pan Ludwik mówi o tolerancji, szczerej rozmowie, a pani Maria podkreśla, żeby nie słuchać podszeptów innych, zwłaszcza znajomych i koleżanek. - Trzeba iść swoją drogą i mieć tę mądrość życiową, żeby nie dać się wmanewrować - mówi.
Państwo Frischmannowie mają trzech synów, doczekali się trojga wnucząt, które teraz dają im wielkie szczęście i radość życia.
Tekst i fot.: Agnieszka Herba
Napisz komentarz
Komentarze