Jeden z nich wcielił w życie 15 sierpnia - w świąteczny poniedziałek. Wyzwanie, które sobie rzucił miał podjąć wspólnie ze znajomymi, ale.... ostatecznie pojechał sam! - W niedzielę wieczorem wszyscy się wysypali - covid i inne powody - pisał na swoim profilu FB. - Mnie to oczywiście nie zatrzymało, wręcz przeciwnie - sam pojadę, a co! Biegałem wielokrotnie kilkanaście godzin różne ultra - także dla głowy to żaden kłopot. Biegowo ze mnie "samotny wilk". Rowerowo jak widać też. Krzysztof swoją wyprawę krótko relacjonował na Facebooku na profilu Biegowy Patol. Wyruszył skoro świt w poniedziałek i rowerem pokonał 269 km! Zajęło mu to nieco ponad 13 godzin. Jechał m.in. przez Dolinę Baryczy. Urzekały dzikie miejscówki, które pokazywał na zdjęciach. - Fantastyczny track, polecam pojechać śladem Patola.... Może nie na raz, a na 2-3 dni - pisał. - Lasy, łąki, Dolina Baryczy, Dolina Warty... Coś pięknego. Dziś rano czuję się fantastycznie - nie boli tak jak po bieganiu - szczerze, gdyby była ekipa to pojechalibyśmy dziś do Kołobrzegu.... samemu średnio się chce. Krzysztof jest już w domu, wrócił pociągiem i na pewno... planuje kolejny szalony wypad. Warto wziąć z niego przykład i spróbować wyznaczyć sobie cel na jakaś ciekawą wycieczkę. Oczywiście na miarę swoich możliwości, nie musicie od razu jechać 270 km w jeden dzień, ale wszystko jest lepsze niż bezczynne siedzenie w domu. W 2020 roku w papierowym wydaniu opisywaliśmy historię "Biegowego Patola". Po krótce ją przypominamy. Warto przeczytać i brać przykład... "Krzysiek od dziecka interesował się sportem, bo ten zawsze był w jego rodzinnym domu na Śląsku. Gdy w 2012 przeprowadził się do Oławy, założył rodzinę i zaczął pracować w koncernie na sport zabrakło czasu. Na efekty siedzącego trybu życia nie trzeba było długo czekać. Z około 70 kg wagi zrobiło się 99 kg. I nie wiadomo, jak to by się potoczyło dalej, gdyby nie pękły mu jeansy. - Były z dobrej firmy, całkiem nowe, więc bardzo się zdziwiłem, gdy schylając się nagle pękły - opowiada. - Poszedłem je zareklamować. W sklepie uznali reklamację i sprzedawczyni podała mi nowe spodnie. Poszedłem do przymierzalni. Włożyłem, a to jakieś getry. Pomyślałem pewnie się pomyliła i dała mi mniejszy rozmiar. Okazało się, że niestety nie. Chciała mi dać większe, ale uznałem, że to nie rozmiar spodni wymaga zmiany. Zaczął biegać. Najpierw pół godziny wieczorem po powrocie z pracy. Z czasem coraz częściej i na dłuższych dystansach. Determinacja w walce z nadwagą przerodziła się w pasję. Dwa dni przed 30 urodzinami wystartował w pierwszym biegu na 10 km w górach. Nie było łatwo. Bieganie po górach okazało się jednak tym, co kręci go najbardziej. Tak też powstał jego funpage "Biegowy Patol". - Z tą nazwą to też ciekawa historia - śmieje się Krzysiek. - Moja historia inspiruje wielu ludzi, którzy chcą się wziąć za siebie i zgubić kilogramy. Czasem do mnie piszą i proszą o rady. W ten sposób poznałem też wielu biegaczy-amatorów. Pewnej niedzieli umówiłem się z kolegą, że pojedziemy razem pobiegać w góry. Czekałem na niego na stacji benzynowej. Było wcześnie rano. Nagle podeszło do mnie kilka osób, wracających z imprezy i pytają co tak wcześnie rano w niedzielę robię sam na stacji benzynowej? Odpowiedziałem, że umówiłem się tu z kolegą, który ma po mnie przyjechać, bo wybieramy się w góry, żeby pobiegać. Wtedy jeden zaczął się śmiać i mówi: "To jakiś patol". Pomyślałem, że skoro żule nazywają mnie patolem, to chyba coś w tym jest i tak powstał mój funpage "Biegowy Patol" - gdzie opisuję, pokazuję swoje sportowe zmagania i zachęcam do tego innych.
Więcej zdjęć z wyprawy do Poznania poniżej i na profilu Krzyśka https://www.facebook.com/BiegaczWariatTatoMazKucharzMilosnikGorITrailu
(AH)
Napisz komentarz
Komentarze