Środa 10 sierpnia
Pierwsze nieoficjalne informacje o możliwym wyjeździe pojawiły się w środę rano. Za pośrednictwem ERCC (Emergency Response Coordination Centre) Francja wystosowała zapotrzebowanie na pomoc ratowniczą w postaci modułów gaśniczych GFFFV przeznaczonych do gaszenia pożarów lasów z ziemi z użyciem pojazdów. W odpowiedzi na tę prośbę Państwowa Straż Pożarna zgłosiła swą gotowość. Wszystko wskazywało na to, że Francja wkrótce przyjmie polską ofertę.
Moduł wrocławski pełni dyżur w sierpniu, dlatego właśnie ich postawiono od razu w stan gotowości. W składzie modułu jest dziesięciu strażaków z oławskiej Komendy PSP i trzy pojazdy - średni samochód ratowniczo-gaśniczy z JRG Jelcz-Laskowice, ciężki samochód kwatermistrzowski oraz autobus. Po sprawdzeniu dyspozycyjności strażaków, do wyjazdu zgłoszono pięciu. Oto oni: kpt. Tomasz Woźnica, mł. kpt. Dominik Broszczak i ogn. Mariusz Kaczmar z JRG Oława oraz st. ogn. Tomasz Telatyński i ogn. Paweł Kuszyk z JRG Jelcz-Laskowice. Dodatkowo, decyzją Dolnośląskiego Komendanta Wojewódzkiego, na zastępcę dowódcy modułu wskazany został st. bryg. Krzysztof Gielsa, zastępca komendanta powiatowego PSP w Oławie. Dlaczego oni? Wszyscy uczestniczyli w ćwiczeniach i szkoleniach przygotowujących do prowadzenia działań za granicą. Dodatkowo trzech z nich uczestniczyło w misji w ubiegłym roku w Grecji.
Ostateczna decyzja o wyjeździe zapadła późnym wieczorem. Chociaż nie było pewności, czy pojadą, wszyscy czekali spakowani i przygotowani. Przed północą pojawiła się oficjalna dyspozycja - zbiórka w czwartek o 5.00 na placu wrocławskiej komendy wojewódzkiej. Nie zostało więc zbyt dużo czasu na sen...
Czwartek 11 sierpnia
Wiedzieli tylko że, celem wyjazdu ich modułu jest Francja. Mieli nadzieję, że internet podpowie konkretną lokalizację ale okazało się, że francuscy strażacy walczą jednocześnie z kilkoma dużymi pożarami, na południu oraz na zachodzie kraju. Dopiero na porannej odprawie okazało się, że jadą w okolice Bordeaux, do Żyrondy, gdzie szalał największy z pożarów. Wyruszyli o godzinie 9.00 sprzed Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu. W sumie 23 samochody ratowniczo-gaśnicze i około 70 strażaków. - Kolejne informacje, jakie docierały do nas, gdy już ruszyliśmy, robiły wrażenie - mówi Krzysztof Gielsa. - Tylko jednego dnia w pożarze spłonęło 7 tysięcy hektarów lasu. Ogień przenoszący się czubkami wysuszonych wysokich drzew iglastych osiąga prędkość 150 km/h. Francuzi szacują, że przy tej dynamice obszar ogarnięty pożarem powiększał się co minutę o przestrzeń jednego boiska piłkarskiego. Coś takie robi wrażenie na każdym człowieku. My strażacy patrzymy na to jeszcze inaczej. I każdy z nas miał świadomość, że nie mieliśmy wcześniej do czynienia z takim pożarem....
Trudno się dziwić, że to był wiodący temat rozmów podczas podróży. A ta była długa. W pełnym składzie wyjechaliśmy w czwartek ok. 15.00 z Legnicy. To tam dołączył do nich moduł ze Szczecina oraz dowódcy i sztab z Warszawy. Tak uformowany Moduł GFFFV Poland liczył łącznie 146 strażaków i 49 samochodów. Przejazd tak dużej kolumny pojazdów stanowił niezwykłe wyzwanie logistyczne. Nawet na dużych stacjach benzynowych powodowali ponad godzinną blokadę, zanim wszystkie samochody zostały zatankowane. A cała trasa liczyła ponad 1 800 kilometrów.
Sobota 13 sierpnia
Jeden nocleg był w Niemczech, kolejny koło Vichy we Francji, dopiero wieczorem w sobotę dotarli do miejscowości Hostens, gdzie znajdowała się baza dla strażaków ratowników, którzy przyjechali na pomoc Francji. Na miejscu byli już strażacy z Grecji, Rumunii, Niemiec, Hiszpanii i oczywiście Francuzi. Łącznie ponad 1 300 osób.
- Już dojeżdżając do Hostens widzieliśmy hektary spalonych lasów i wszędzie czuć było ten charakterystyczny zapach, więc tylko czekaliśmy na moment, gdy pojawi się dym i ogień... To jednak nie nadchodziło. Gdy dotarliśmy do bazy w Hostens, okazało się, że cała infrastruktura logistyczna jest gotowa. Wystarczy tylko rozłożyć namioty i łóżka. To było duże ułatwienie, zwłaszcza że od razu dostaliśmy zadania.
Według służb meteo wkrótce miała nadejść burza z silnymi wyładowaniami. Najprawdopodobniej bez deszczu, lecz z silnym wiatrem. To oznaczało ryzyko powstania nowych pożarów na już częściowo spalonym terenie. Podzielili się. Grupa strażaków została, by budować obozowisko, reszta ruszyła za francuskim oficerem łącznikowym na wskazane pozycje. Zapadający zmrok, nieznany teren i pojawiające się na niebie błyskawice, a wszystko otoczone bardziej lub mniej spalonym lasem. Tak spędzili pierwszą noc w Żyrondzie.
Napisz komentarz
Komentarze