- Pani koleżanka powiedziała: - "Ja lubię swoją pracę, ale Lucyna jest wyjątkowa, to pielęgniarka naprawdę z powołania. Z nią trzeba porozmawiać, bo jej się to po prostu należy. Ludzie powinni wiedzieć, że w naszym szpitalu ktoś taki jest".
- Bardzo mi miło. Chociaż nie lubię się przechwalać. Jestem malutka i skromna... (śmiech)
- Ile lat pani jest w zawodzie? Słyszałam, że 30.
- Ponad! Zaczynałam w 1986 roku. Byłam zaraz po szkole pielęgniarskiej.
- To był świadomy wybór?
- Tak. Nikt nie musiał mnie do tego namawiać. Już jako mała dziewczynka bawiłam się w pielęgniarkę. Chociaż nie było tak, że od razu wiedziałam, kim chcę zostać. Może powiem tak... Ja nigdy nie lubiłam historii i zawsze chciałam iść tam, gdzie nie ma historii, a jednak... w szkole medycznej też jest historia. Nie dało się od tego uciec. Nie miałam też za bardzo wyboru. Mieszkałam na wsi, nie było za bardzo możliwości dojazdu, autobusów. Nawet gdybym bardzo chciała, to rodziców nie było stać, aby posłać mnie dalej w Polskę. Człowiek poszedł tam, gdzie było najbliżej. Nie chciałam iść do ogólniaka, bo bałam się, że nie daj Boże nie dostanę się na studia, a wtedy praktycznie nie miałabym nic. Aczkolwiek byłam dobrą uczennicą, bo leciałam na świadectwach z czerwonym paskiem. Wybrałam więc szkołę pielęgniarską w Strzelinie.
- Znam kilka kobiet, które też kończyły tę szkołę, ale szybko odeszły z zawodu.
- Dużo dziewczyn rezygnowało nawet już w trakcie szkoły.
- Jak już pani zetknęła się z rzeczywistością i poszła do pracy, to była przerażona czy zadowolona?
- Ja to uwielbiałam od początku! Tak bardzo, że mogłam 36 godzin bez przerwy pracować. Lubiłam przebywać z pacjentami i rozmawiać z nimi. Leciałam na każdy dzwonek, bo kiedyś było inaczej. Teraz przychodzą młodzi do pracy i nie angażują się tak, jak my kiedyś. Wtedy był inny system pracy, inna diagnostyka, nie było sprzętu jednorazowego. Kiedyś pracowałyśmy same na dyżurze, miałyśmy strzykawki wielorazowego użytku, trzeba było je gotować. Uwielbiałam te małe autoklawiki (urządzenie do sterylizacji narzędzi - przyp. red.), z których się pęsetką wyciągało szklane strzykawki. Ja to lubiłam!
- Gdzie jest ten bakcyl, którego pani złapała? W ludziach czy w czymś innym?
- Trudno powiedzieć. Nigdy nie patrzyłam na to z tej strony. Nie zastanawiałam się. Po prostu przychodziłam do pracy i bardzo ją lubiłam. Kiedyś były też takie specjalne czepki, do tego białe fartuchy. To było jakby wyróżnienie, również spośród innych zawodów.
- Czułyście się dumne?
- Kiedyś tak.
- A teraz?
- Zawody medyczne - lekarze, pielęgniarki, ratownicy, w tej chwili, no niestety... Są na celowniku i niedoceniani. Wszyscy nam patrzą na ręce, są pretensjonalni, wszystkim się wszystko należy, a my jesteśmy po to, żeby im to zapewnić i nic więcej. Nie chcę się wyrażać, ale zdarzało się usłyszeć od pacjentów "jesteście od tego, jak d... od srania".
- Widać to w komentarzach w internecie. Dużo obelg leciało w waszą stronę.
- Tak. I to jest bardzo przykre. Większość osób nawet nie ma pojęcia, jak to wygląda z drugiej strony. Tak jak w innych zakładach - są zwierzchnicy i pracownicy. U nas zwierzchnikami jest ministerstwo zdrowia, później fundusz zdrowia, bo działamy na różnych szczeblach i też jesteśmy uzależnieni od czynów innych placówek, tych wyżej. Wielu rzeczy nie możemy zrobić.
- Na przykład? O co konkretnie chodzi? ROZMOWA W CAŁOŚCI W E-WYDANIU GAZETY: https://eprasa.pl/news/gazeta-powiatowa-wiadomo%C5%9Bci-o%C5%82awskie/2022-11-03
Reklama
Trzeba być silnym w tym zawodzie, a emocje zostawia się na później
Oława, Zwykli niezwykli. Lucyna Modelska wygrała w plebiscycie organizowanym przez jedną z regionalnych gazet - została pielęgniarką roku w powiecie oławskim. Zdobyła 723 głosy. To dobra okazja, aby porozmawiać nie tylko o pracy...
- 06.11.2022 12:45
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze