- Wszechpolacy to w moim rozumieniu grupa ludzi, którzy chcą być potrzebni Polsce - mówi. - Tam jest bardzo szerokie spektrum myśli. Tak szerokie, że dla kogoś z zewnątrz to się może wydawać trochę dziwne. Najważniejszym aksjomatem dla wszystkich jest Polska.
Gdy pytam o głośne akcje Młodzieży Wszechpolskiej jak palenie flagi Unii Europejskiej czy kukły Żyda we Wrocławiu, akcje "NIE islamizacji Polski", "Nie LGBT", stawianie tęczowej gilotyny w Krakowie czy dezynfekcje ulic po marszu LGBT w Szczecinie lub Katowicach (11 listopada, gdy nad wyzwolonym Chersoniem Ukraińcy wieszali flagę Unii Europejskiej, bo za jej idee też umierają, wszechpolacy tę samą flagę wraz z tęczową deptali), nie odcina się od tego jednoznacznie: - Ekstremalne wyczyny zawsze się przebijają do mediów, bo jak ktoś zrobi 100 akcji rozdawania żywności potrzebującym, to jest dobry, ale jak zrobi raz coś kontrowersyjnego, to...
Próbuje też tłumaczyć kolegów z organizacji: - A Młodzież Wszechpolska czyściła kościoły i budynki użyteczności publicznej po tym jak Strajk Kobiet mazał sprayami po nich - mówi, jakby nie zauważał różnicy między "dezynfekcją po LGBT", a czyszczeniem pobrudzonych elewacji. Ostatecznie tłumaczy, że nie jest rzecznikiem prasowym organizacji ani organizatorem happeningów i akcji: - To ich bezpośrednio należy pytać o akcje. - Trafiłem do MW, bo uważałem służbę Polsce za najważniejszą - dorzuca. - Jeżeli ktoś wychodzi na ulicę i robi happening, to ma coś konkretnego na myśli i chce na coś zwrócić uwagę. Tak, wielokrotnie flaga UE była palona w przeróżnych sytuacjach i różne ugrupowania to robiły, ale ja nigdy nie brałem w czymś takim udziału.
- Czy pan się od takich akcji odcina czy je popiera? - pytam wprost.
- Jako szef ośrodka odpowiem tak: Nie popieram tego typu happeningów ani z lewej, ani z prawej strony. Uważam, że są inne formy wyrażania ekspresji, by dotrzeć ze swoimi poglądami, niż te, które w jakiś sposób nawołują do agresji. I tutaj chciałbym, aby była jasność. Mam na myśli zarówno akcje z lewej, jak i z prawej strony, bo zarzuca się pewne rzeczy prawej stronie, natomiast brutalizacja życia publicznego jest ogromna. Nie taka jak w czasie II RP, gdzie w użyciu były pałki, noże, ładunki wybuchowe w lokalach, ale niestety są politycy, którzy nie potrafią dawać przykładu i wyzywają się od najgorszych...
Nie zgadza się ze stwierdzeniem, że przoduje w tym prawica, a zwłaszcza narodowcy: - Bo gdy się słucha wypowiedzi z lewej i prawej, czy z tzw. centrum, to "uprzejmości" lecą równo.
Na pytanie, czy ośrodek "Ogniwo" wraz z muzeum ruchu narodowego nie będzie ich generował, odpowiada tak: - Nie wiem, kto będzie przychodził do ośrodka, bo ma on formę otwartą. Nie wykluczam, że wszechpolacy będą przyjeżdżali, ale pewnie będą przyjeżdżali także inni, którzy w jakiś sposób odwołują się do spuścizny Romana Dmowskiego, ale chyba nie tylko.
Jako twórca muzeum Kotas zapewnia, że powstający ośrodek edukacyjno-historyczny ma formę otwartą, może "stać się centrum dialogu społecznego", jednak w tym środowisku nie ma mowy na zbyt szeroko otwarty dialog. Gdy spytałem go wprost, czy zaprosiłby np. posła Lewicy Krzysztofa Śmiszka, usłyszałem, że to sodomita, a Biblia mówi, że sodomia jest grzechem, więc on jako katolik miałby opory. Kotas chyba naprawdę wierzy, że homoseksualizm nie jest naturalny, co więcej, że można kogoś z tego... wyleczyć. Z powodu podejścia dyrektora muzeum do religii raczej nie można się też spodziewać, by ośrodek udostępniał swój lokal np. świadkom Jehowy, co zresztą sam mi potwierdził.
Od kiedy o powstającym muzeum zrobiło się głośniej, a Mateusz Kotas zaczął się udzielać publicznie, wokół placówki pojawiły się wątpliwości. Być może wynikają z tego, co można wyczytać na profilach facebookowych, związanych z jego działalnością. Chodzi o te wszystkie "Czołem Wielkiej Polsce!", jakimi się wita, o zwroty do niego w rodzaju "Życzę powodzenia w walce o Wielką Katolicką Polskę!" czy o obecność członków dolnośląskiej Młodzieży Wszechpolskiej na oficjalnych miejskich uroczystościach, ze swoim transparentem i odpalaniem rac, znanym z marszów narodowców, czego wcześniej w Jelczu-Laskowicach nigdy nie było. O wątpliwościach, jakie zgłaszali nam czytelnicy, już pisaliśmy, cytując choćby taką wypowiedź: - Od wielu miesięcy gazeta zamieszcza bezkrytyczne artykuły na temat działań jednego z mieszkańców Jelcza-Laskowic i hagiograficznie traktowanej przez niego postaci Romana Dmowskiego. Czy naprawdę osoba ideologa polskiego nacjonalizmu, w tym antysemityzmu, ma być wzorem i punktem odniesienia, np. w edukacji szkolnej w trzeciej dekadzie XXI wieku? Nie ma żadnej krytycznej reakcji na słowa pana Mateusza Kotasa, że "Dmowski odzyskał niepodległość". Tak jak Jan Paweł II nie pokonał sam komunizmu, tak i Dmowski nie sprezentował nam niepodległości...
Wkrótce okazało się, że wątpliwości co do nowego "centrum dialogu społecznego" ma także profesor Krzysztof Ruchniewicz z Miłoszyc, niemcoznawca, dyrektor Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. W. Brandta Uniwersytetu Wrocławskiego i kierownik katedry historii najnowszej, a także pracownik Instytutu Historycznego UW. W połowie sierpnia wystosował do burmistrza J-L list, w którym odniósł się do gazetowej relacji z uroczystości rocznicowej Powstania Warszawskiego.
- Wygłoszono w jej trakcie przemówienia - napisał profesor. - Jednym z występujących był p. Mateusz Kotas, przedstawiony jako dyrektor Ośrodka Edukacyjno-Historycznego. Z doniesień medialnych wiem, że to kolekcjoner materiałów dotyczących Romana Dmowskiego i organizacji nacjonalistycznych, aktywny w promowaniu ruchu narodowego.
Dalej mamy listę pytań o zawód i wykształcenie pana Kotasa, o jego kompetencje, by wypowiadać się publicznie w sprawie Powstania na oficjalnym wydarzeniu organizowanym przez miasto, a także o to, czy Ośrodek Edukacyjno-Historyczny to instytucja wspierana przez władze Jelcza-Laskowic, o współpracę gminy z nauczycielami historii ze szkół jelczańskich? - Może to oni mogliby Państwu pomóc w przygotowywaniu merytorycznie odpowiednich wystąpień z okazji rocznic? - sugeruje profesor.
Na odpowiedź czekał długo. Gdy przez 2 miesiące jej nie było, profesor wystosował kolejne pismo do burmistrza. Przy okazji dorzucił pytanie, czy miasto planuje ponownie zaprosić pana Kotasa, tym razem jako mówcę z okazji Narodowego Święta Niepodległości?
- Jest obywatelem tej gminy, każdy ma prawo przyjść, ale nie sądzę, żeby po tym wszystkim chciał się wypowiadać - mówi nam burmistrz Bogda Szczęśniak, który w muzeum tworzonym przez wszechpolaka nie widzi żadnego zagrożenia. Formalnie gmina jednak nie wspiera nowej placówki.
- Ta działalność niewiele ma wspólnego z samorządem, dla gminy sprzedaż pustostanu, który niszczał od lat, to był dobry interes - mówi burmistrz. - Z tego, co deklaruje pan Kotas, nie widzę żadnego zagrożenia, aby miały się tam gromadzić jakieś ruchy nacjonalistyczne, antysemickie czy anty-LGBT. Może ktoś specjalnie nakręca taką atmosferę, żeby już na początku ta inicjatywa była postrzegana negatywnie? Człowiek jest poukładany, wie, czego chce, występuje na różnych konferencjach czy sympozjach naukowych, wygłasza referaty, jest znany w środowisku historycznym, co pewnie pomogło mu w uzyskania środków finansowych z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ma już swoją markę, na którą musiał parę lat pracować.
Jeżeli chodzi o obecność pana Kotasa na rocznicowych uroczystościach, burmistrz Szczęśniak tłumaczy: - Organizował to mój zastępca Marek Szponar, który uznał, że osoba zajmująca się historią kilka słów może powiedzieć. Nie sądzę, aby powiedział coś złego. Często jest tak, że różne osoby wypowiadają się na uroczystościach publicznych, a pan Kotas ma doświadczenie, jest politologiem, to nie jest piekarz. Czasem pasjonat bywa lepszy niż zawodowiec.
Gdy parę dni przed otwarciem muzeum pytam burmistrza, co z odpowiedzią na pytania profesora, Bogdan Szczęśniak dziwi się jego listownym zaniepokojeniem, bo przecież "to wszystko jeszcze nie zadziałało", ale obiecuje, że za dzień, dwa odpisze. Tydzień później, czyli w dniu otwarcia muzeum, profesor Ruchniewicz nadal jest bez odpowiedzi.
My za to od jelczańskiej Jednostki Sokołów otrzymaliśmy do publikacji plakat z programem lokalnych uroczystości Narodowego Święta Niepodległości. Jako główni organizatorzy widnieją tam dwie parafie, Jednostka Sokołów i otwarty dwa dni wcześniej Ośrodek Edukacyjno-Historyczny "Ogniwo". Pierwszy punkt uroczystości to msza święta, potem część pod pomnikiem przy urzędzie, z zaznaczeniem, że akurat ten punkt organizuje burmistrz Jelcza-Laskowic. Kolejny punkt uroczystości to wizyta w Ośrodku "Ogniwo", a tam zwiedzanie, prezentacja zbiorów, stanowisko z książką patriotyczną, wystawa broni rekonstrukcyjnej dla dzieci i gry planszowe. Z plakatu wynika, że miasto jest tylko częścią większej uroczystości, którą współtworzy, ale za którą nie odpowiada.
Że rząd PiS roztacza parasol ochronny nad narodowcami, z którymi mu często po drodze, wiadomo. Stosunek narodowców, w tym Młodzieży Wszechpolskiej, do wszelkich mniejszości i "innych", w tym Żydów czy gejów, też jest powszechnie znany, więc trudno się dziwić, że rząd czasem chciałby iść z nimi ramię w ramię, a przynajmniej mieć ich po swojej stronie. Stąd wsparcie różnych inicjatyw publicznymi pieniędzmi. Tu ciekawostka - jednym z elementów muzeum ma być część poświęcona historii "Solidarności Walczącej" - antykomunistycznej organizacji podziemnej założonej przez Kornela Morawieckiego, ojca obecnego premiera. On sam we wrześniu 2021 zaskoczył organizatorów "Laskowickiego spotkania z historią" i niespodziewanie pojawił się na konferencji poświęconej Romanowi Dmowskiemu.
- Myśl Romana Dmowskiego o tożsamości, o tym, że można ją zachować, a jednocześnie być nowoczesnym, tego potrzebujemy moim zdaniem dzisiaj najbardziej - mówił premier. Dodał, że samo zachowanie tożsamości i kultury w momencie, gdy świat pobiegnie do przodu, a my nie dotrzymamy mu kroku, będzie nieatrakcyjne dla 90% społeczeństwa: - Pewnie my będziemy zawsze w tych 10%, którzy zostaliby przy biało-czerwonej, ale sztuka polega właśnie na zachowaniu tożsamości i jednocześnie na ekspansji tak, żebyśmy to my byli atrakcyjni dla innych.
Mateusz Kotas nie krył zadowolenia z wizyty gościa: - Byłem zaskoczony, ale też dumny, że premier rządu mimo napiętego grafiku znalazł dla nas czas i chciał posłuchać oraz porozmawiać z nami o Romanie Dmowskim.
Parę miesięcy później premier przekazał list, który został odczytany podczas niedawnego otwarcia "Ogniwa" z udziałem wiceministra edukacji i nauki. Premier cieszy się w nim z nowego muzeum.
Za tego samego zadowolony jest na pewno także Leszek Bubel - naczelny antysemita III RP, jak sam o sobie mówi, skazany za lżenie narodu żydowskiego - w którego mediach Mateusz Kotas promował swoje muzeum. Filmik można obejrzeć na stronie: leszekbubel.tv.
*
Na profilu FB nowej placówki muzealnej Jelcza-Laskowic, przy komentarzu, że wspieranie jej powinno być obowiązkiem moralnym każdego, kto utożsamia się z ideą i symbolem Piastowskiego Miecza, jest odpowiedź muzeum: - Jeszcze będą obowiązkowe wycieczki ze szkół z całej Polski.
Żart?
Napisz komentarz
Komentarze