Obrona walczyła o uniewinnienie kobiety, twierdząc że dowody nie są mocne, nie wykluczają, by sprawcą mógł być ktoś inny.
- Moja klientka jest niewinna - mówił nam 2 late temu oławski adwokat Łukasz Prus. - W bogatych aktach nie ma dowodów jej winy. Pomimo tego klientka straciła więcej niż dwa lat w areszcie, czego nic nie zmieni. Broniła siebie i dziecko przed kolejnymi atakami przemocy domowej. Jej obrona wymagała ciężkiej pracy, jednak warto było, aby zobaczyć ją na wolności, bez kajdanek, po tak długim czasie.
Sąd Okręgowy we Wrocławiu przyznał rację obronie, uniewinniając Ludmiłę. Już wtedy prowadząca sprawę prokurator Hanna Wojciechowska z Prokuratury Rejonowej w Oławie uznała taki wyrok za niesłuszny: - Skoro ją oskarżyłam, to uznajemy, że jest winna.
W uzasadnieniu wyroku uniewinniającego sędzia tłumaczył, że sąd nie jest w stanie ustalić dokładnego przebiegu zdarzeń, np. tego, dlaczego i w jakich okoliczności znika z miejsca zbrodni jeden z uczestników zdarzenia, czyli syn Ludmiły. Nie można wykluczyć, że to on jest prawdziwym sprawcą, choć takie zdanie podczas procesu nie padło. Mecenas Łukasz Prus, broniący Ludmiły, też nigdy nie wskazał, kto miałby być "innym sprawcą", jednak w przypadku trzech osób w jednym pomieszczeniu, z których Olek nie żyje, a Ludmiła została uniewinniona, trudno nie pomyśleć o Dymitrze.
Mecenas Łukasz Prus: - Zgodnie z prawem wszystkie niedające się rozstrzygnąć wątpliwości trzeba tłumaczyć na korzyść oskarżonej. Prawo do obrony oznacza m.in., że nie musisz się "sam oskarżać". Niezależnie od tego, należy zadać pytanie: co ma zrobić kobieta, kiedy silniejszy od niej mężczyzna dusi ją oraz atakuje nożem ją i jej syna? Czy ma cierpliwie czekać na kolejne ataki? Czy ma prawo bronić się? Kto tego konkretnego dnia "sprowadził" przemoc do tego domu? Kto wyrzucił przez okno sprzęt domowy? Skąd na ciele oskarżonej ślady przemocy? Zdaniem obrony nie ma żadnych wątpliwości, że kolejną awanturę i przemoc wywołał Olek. Tego konkretnego dnia atakował swoją partnerkę ok. 4 razy i 2 razy syna. Ten, kto atakuje innego, musi liczyć się z tym, że zaatakowany będzie bronił się tak, jak wymaga tego sytuacja. Z ustaleń śledztwa wynika, że Ludmiła od dłuższego czasu była ofiarą przemocy domowej. Żyła w lęku, poniżeniu i zagrożeniu. W ocenie biegłej psycholog - w tym konkretnym dniu działała w poczuciu zagrożenia własnego życia i bezpieczeństwa syna. Czy w tych warunkach miała prawo bronić siebie i dziecko? Tak, miała.
W całej sprawie jest jeszcze matka Olka - ta, do której Ludmiła w pierwszym odruchu zadzwoniła, by powiedzieć, że z jej synem stało się coś złego. Kiedyś uważała Ludmiłę za dobrą partnerkę dla jej syna. Potem zmieniła zdanie, zgłosiła się do sądu jako oskarżyciel posiłkowy i aktywnie uczestniczyła w procesie. - Sprawa została sfałszowana - mówiła nam i pisała skargi na działania prokuratury oraz sądu. Ona nie ma wątpliwości, że "zbrodnia została dokonana przez dwie osoby", a "główny zabójca został od razu wypuszczony na wolność". Tym zabójcą, według matki Olka, jest oczywiście Dymitr. - Trzeciej osoby nie było! - pisała, skarżąc się, że "prokuratura sfałszowała, sfabrykowała nieprawdziwą wersję śmierci" jej syna. Prosiła więc o ponowne, tym razem "prawdziwe i dokładne śledztwo" oraz ukaranie winnych zgodnie z prawem.
- Wiem, że mama ofiary chciałaby inaczej, ale ja muszę patrzeć na dowody w sprawie, a na niego dowodów nie mam - mówiła nam wtedy prokurator Hanna Wojciechowska.
Pod koniec marca 2023 Sąd Apelacyjny zakwestionował wyrok uniewinniający Ludmiłę, sprawa będzie rozpatrywana od początku.
Napisz komentarz
Komentarze